80.

2K 193 20
                                    

-O co chodzi? - zapytała Camila, włączając się do ruchu. 

-Co tam słychać u Sam? - spojrzałam na nią ze sztucznym uśmiechem.

-Jesteś zazdrosna kochanie? - spojrzała na mnie.

-Nie, nie jestem. Jestem zła, bo ona cię pożerała wzrokiem, a ty tego nie widziałaś i sobie normalnie z nią gadałaś.

-Jesteś zazdrosna - uśmiechnęła się.

-Ugh, przestań, nie jestem - sprzeciwiłam się.

-Skoro nie jesteś, to daj mi rękę - położyła dłoń na moim udzie, a ja byłam zmuszona położyć swoją na jej. Camila splotła nasze palce i z delikatnym uśmiechem skupiła się nadalszej drodze drodze.

Po około dwóch godzinach wjechałyśmy do jakiegoś większego miasta i niestety trafiłyśmy na korki. Widziałam jak Cabello się denerwuje. Trzydzieści kilometrów na godzinę to zdecydowanie nie była jej ulubiona prędkość. Co chwilę głośno wzdychała i uderzała palcami o kierownicę.

-Zaraz mnie kurwa rozniesie - wycedziła przez zaciśnięte zęby.

-Mila, spokojnie, to się zaraz ruszy - próbowała interweniować Normani.

-A może zamiast stać w korku, wejdziemy do tej galerii? - odezwała się Dinah - o tutaj - wskazała palcem.

-Nareszcie wpadłaś na jakiś dobry pomysł kochanie - pochwaliła ją Mani.

-Spadaj na drzewo pestki z czereśni wyjmować - fuknęła blondynka.

Przysłuchiwałam się im z delikatnym uśmiechem, ale bez wtrącania się w  rozmowę. Camila bez słowa wjechała na parking galerii handlowej i bez problemu zaparkowała na jedym z kilku wolnych miejsc, które było blisko wejścia. Wyłączyła samochód i odwróciła się w naszą stronę, tak aby dobrze widziec każdą osobę w samochodzie.

-Czego potrzebujecie? - zwróciła się do dziewczyn z tyłu. 

-Ja jestem głodna - odezwała się Normani.

-A ja nie - dopowiedziała Dinah - ale jestem w stanie się poświęcić i iść z tobą na jedzonko.

-Ja i Lauren potrzebujemy strojów kąpielowych i w sumie też bym coś zjadła - poinformowała Camila - kochanie, jesteś głodna? - zwróciła się do mnie.

-Jestem - odpowiedziałam krótko.

-To najpierw we cztery idziemy coś zjeść, a potem możemy się rozdzilić, prawda?

Wszystkie przystałyśmy na propozycję Camili, więc kilka minut później szukałyśmy jakiegoś dobrego miejsca do zjedzenia posiłku, który miał nam zastąpić obiad.

-Ja chcę do Maca - Dinah pociągnęła Normani za rękę w stronę żółtej litery "M" - zadzwonimy!

Camila w odpowiedzi pokiwała glową, a potem odwróciła się w moją stronę.

-Na co masz ochotę?

-Mi to obojętne, wybierz coś - wzruszyłam ramionami rozglądając się wokoło. 

-Okej, to idziemy na sushi. - brunetka chwyciła moją dłoń i ruszyłyśmy w stronę jakiegoś lokalu z tym przysmakiem.

Gdy weszłyśmy do środka od razu podszedł do nas kelner.

-Miały panie zarezerwowany stolik? - zapytał uprzejmym tonem uśmiechając się szeroko do Camili.

-Niestety nie, ale chyba da się coś załatwić, prawda? - moja dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie patrząc mu prosto w oczy.

-Oczywiście, że tak. Mają panie jakieś szczególne wymagania? - zwracał się do nas, jednak cały czas szczerzył się w stronę Camz.

-Najbardziej odpowiadałby nam stolik w jakimś zacisznym miejscu. -dziewczyna nie odrywała od niego spojrzenia, a ja milczałam zabijając wzrokiem tego kretyna, który ani razu na mnie nie spojrzał.

-Rozumiem. Zapraszam. - zaprowadził nas w głąb lokalu, gdzie stał odseparowany od reszty stolik. Gdy usiadłyśmy podał nam karty i to był pierwszy raz kiedy na mnie spojrzał i posłał mi nieszczery uśmiech, a potem odszedł. Postanowiłam się tym tak nie przejmować i skupić się na wyborze dania, jednak nie potrafiłam ogarnąć co jest czym, więc odłożylam kartę na stolik.

-Wybierz coś za mnie, nie znam się na tym - posłałam Camili wymuszony uśmiech.

-Okej - nie spojrzała na mnie, tylko cały czas studiowała kartę dań, cóż delikatnie zabolało.

Po kilku minutach zjawił się ten sam kelner i zapytał o wybór dań, na co Camila podała mu nazwę jakiejś potrawy, prosząc ją dwa razy, do tego zamówiła nam po kawie. Gdy facet zapisał zamowienie, zabrał karty i poinformował nas, że za kilka minut wraca z naszym jedzeniem.

-Wszystko okej? - usłyszałam gdy obserwowałam niezykle ciekawy, drewniany stolik.

-Huh? - spojrzałam na Camilę, która przypartywała mi się ze zmarszczonymi brwiami.

-Zapytałam czy wszystko okej.

-Tak, czemu pytasz? - uniosłam delikatnie kąciki ust.

-Z troski.

-To miłe.

-Zdajesz sobie sprawę, że wygrałam nasz zakład? - uśmiechnęła się zadziornie. 

-Jak to?

-Zbyt wiele razy się buntowałaś, kotku - spojrzała mi w oczy i przygryzła wargę.

-Ale... - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.

-Nie martw się, nie będzie bolało - oblizała usta - spodoba ci się.

Na tym skończyła się rozmowa o naszym zakładzie. Byłam w takim szoku, że nawet nie zauważyłam momentu, w którym kelner przyniósł nasze dania. Wydawało mi się, że wszystko robiłam dobrze, ale najwyraźniej się myliłam. Nie miałam ochoty się o to kłócić, więc po prostu zaakceptowałam przegraną i zajęlam się jedzeniem.

_____________
Jutro mogę zrobić maraton składający się z sześciu rozdziałów, jeśli zasłużycie 😏❤

Uratować Samobójczynię | CAMREN ffWhere stories live. Discover now