-Ale jak to ty? - zapytała zdziwiona, przyglądając się uważnie zdjęciu.
-No tutaj - dotknęłam fotografii w odpowiednim miejscu - a tutaj jest... - mój głos się złamał gdy wskazywałam na mężczyznę, który był moim ojcem.
-Wiem - Camila wyczuła, że coś jest nie tak i mocno mnie przytuliła.
-Puść mnie, porozmawiam z nim - wyszarpałam się z jej uścisku.
-Lo, nie wiem czy to dobry pomysł - chwyciła mnie za rękę.
-Pozwól mi - wymamrotałam - nie widziałam go jedenaście lat.
-Teraz rządzą tobą emocje. Musisz ochłonąć. Możesz powiedzieć coś co go zrani...
-Oo tak, mam cholerną ochotę go zranić, tak jak on zranił mnie. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Kto cię zranił? - do pomieszczenia weszła Taylor.
-A to jest prawdopodobnie moja siostra, ogarniasz? - syknęłam w stronę Camili.
-Czy pani Camila panią krzywdzi?
-Nie, nie. Wszystko jest w porządku. - uśmiechnęłam się do dziewczynki. - a ile masz lat mała? - kucnęłam przy Taylor.
-Jedenaście i pół - powiedziała dumna.
-To duża dziewczyna z ciebie - potarłam jej ramię.
-Tata kazał was zawołać na obiadek.
-Więc chodźmy - chciałam złapać małą za rękę, ale Camila mi na to nie pozwoliła, odciągając mnie delikatnie od niej.
-Bo będę zazdrosna i zastosujemy system nagród i kar, kochanie - wyszeptała mi do ucha, a potem ścisnęła mój pośladek.
-Camz - syknęłam.
-Nigdy mi się to nie znudzi - wymamrotała z uśmiechem, a potem złożyła delikatny pocałunek na mojej szyji.
Taylor zaprowadziła nas do jadalni, gdzie na stole leżały już jakieś potrawy. Zdążyłam zauważyć potrawkę z kurczaka i wiedziałam, że to właśnie będzie na moim talerzu, bez względu na inne dania.
-Więc - zaczął mój ojciec, gdy już wszyscy siedzieli przy stole i mieli jedzenie na talerzach - jak długi urlop planujecie? - zwrócił się do nas.
Nie mogłam na niego patrzeć, on nawet mnie nie rozpoznał. Widziałam uśmiechy, które kierował do Taylor i było mi tak cholernie przykro, że nigdy ja takiego od niego nie otrzymałam. Byłam zła, a zarazem chciało mi się płakać z przykrości, dlaczego nie potrafił być taki gdy mieszkał z nami? Dlaczego ciągle był nieobecny?
-Lauren - mężczyzna przerwał moje rozmyślania - skąd jesteś?
-Z Miami. - nie miałam ochoty wdawać się z nim w dyskusję, ale coraz bardziej się powstrzymywałam, żeby mu wszystkiego nie wygarnąć. Nie słuchałam ich rozmowy, szukałam w myślach jakiegoś dobrego wspomienia, ale nie potrafiłam go znaleźć. Gdy myślałam o nim, widziałam przed oczami tylko jeden moment. Jak odchodzi.
-Dlaczego to zrobiłeś? - nie wytrzymałam już tego wszystkiego.
-Lo - poczułam dłoń Camili na udzie.
-Camz, daj spokój. - spojrzałam przelotnie na swoją dziewczynę.
-Lauren, o co chodzi? - zapytał jedyny facet w towarzystwie.
-Dlaczego od nas odszedłeś? - spojrzałam mu w oczy - tato. - dopowiedziałam.
________
Może jakieś komentarze? 😘
CITEȘTI
Uratować Samobójczynię | CAMREN ff
FanfictionNie chciała ratunku, nie potrzebowała go, była już na samym skraju egzystencji, ale los ponownie postanowił pokrzyżować jej plany. 16# ff 💗💗💗