Draco i Harry⚡

4.8K 150 6
                                    

- Expecto Patronum! - Pewien męski głos wypowiedział zaklęcie, a z jego różdżki wyleciał srebrny pył zamieniając się w jelenia.

Zwierzę ruszyło w stronę błoń, gdzie spotkało osobę, która miała go zobaczyć. Harry Potter. Na nieszczęście czarodzieja pierwszy jelenia zauważył rudy przyjaciel Chłopca, Który Przeżył.

- Harry, patrz, tam jest jeleń! Patronus taki jak twój! - zawołał Ron, a zielonooki szybko się odwrócił.

Zwierzę stało na trawie, a ta nie uginała się. Chłopak wpatrywał się jak urzeczony w patronusa, ponieważ taki sam kształt przybierał jego cielesny czar, który odziedziczył po ojcu. Jednak czy to możliwe, aby ktokolwiek wyczarował takiego patronusa? Potter zastanawiał się nad tym bardzo długo, a jego umysł pozwalał na jedną możliwość. Tej alternatywy czarnowłosy bał się najbardziej i nie chciał jej dopuścić. Postanowił skupić się na rozmowie z przyjaciółmi i wymazać obraz jelenia ze wspomnień. Pragnął, by ktoś rzucił na niego Obliviate.

~.~.~.

Następnego dnia Harry obudził się bardzo wcześnie i wstał jako pierwszy, mimo, że Seamus miał we swoim rytuale stawać na nogi już o szóstej, by o siódmej głosić świeże jak bułeczki w piekarni plotki. Ubrał się, zabrał plecak wraz z książkami i poszedł nad jezioro. Sam nie wiedział, dlaczego wybrał to miejsce w którym miał tyle wspomnień. Usiadł pod tym samym drzewem, pod którym kiedyś siedział jego ojciec. Obserwował toń wody, która lekko falowała pod wpływem ciepłego, czerwcowego wiatru.

Spojrzał teraz w stronę Zakazanego Lasu. Stare drzewa siały w nim ten piękny zapach, który tak bardzo lubił on. Przełknął głośno ślinę. Starał się nie myśleć, zapomnieć. Nie mógł zrobić nic. To był jego wybór i on musi to zaakceptować. Teraz nie ważne jest to jak mocno Harry go kocha ani nawet jak on kocha Harry'ego. Dla miłości nie może zostawić wszystkiego, całego życia, nazwiska. Muszą żyć, jakby nic nigdy się nie stało. Udając, że ich dłonie nigdy się nie splotły, a ciepłym oddechem nie muskali sobie nawzajem swoich nagich ciał. W niepamięć mają puścić wszystkie pocałunki i nawet te muśnięcia ust. On musi zrobić to co do niego należy i Harry nie powinien mu w tym przeszkadzać. Przetarł delikatnie swoje zielone oczy i poszedł do Wielkiej Sali na śniadanie.

~.~.~.

- Jak chodzisz, idioto! - warknął Gryfon i spojrzał do góry.

Ujrzał te same srebrno-niebieskie tęczówki, które tak często wpatrywały się w jego oczy, które odziedziczył po swojej matce, Lily

- Potter. Musimy porozmawiać. - wysyczał przez zaciśnięte zęby.

- Nie mamy o czym, Malfoy. - Ton Harry'ego był lodowaty i uśmiechnął się w duchu.

Uczę się od najlepszych - pomyślał.

- Mamy, Potter, mamy. Pokój życzeń. Po ciszy nocnej, dzisiaj.

I tak po prostu odszedł w stronę klasy profesor McGonagall.

~.~.~.

Przez resztę lekcji Wybraniec nie mógł się skupić. Cała jego uwaga skupiała się wokół Dracona Malfoy'a. I w końcu nadszedł ten moment. Dwudziesta druga wybiła na zegarze w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Jak miał w swoim zwyczaju, użył peleryny-niewidki, aby kotka Norris ani sam Filch nie przyłapali go. Z Mapy Huncwotów wyczytał również, że blondyn stoi przed drzwiami do Pokoju Przychodź-Wychodź.
Szedł prosto na siódme piętro, a jego serce tłukło mu w piersi. W końcu go zobaczył. Stał tam, tak jak to robił przez ostatnie miesiące. I tak samo jak za każdym razem to on wymyślał wygląd pokoju.

Miniaturki | Harry Potter Where stories live. Discover now