Nimfadora i Bill⚡

2.2K 48 1
                                    

„Och! Jak ja nie cierpię tej całej Fluer!” myślała zburzona Molly. „Ja źle gotuję?! Wiele osób jadło przyrządzone przeze mnie potrawy i wszystkim smakowało! Nikt nie narzeka! Ani Artur, ani dzieci, ani członkowie Zakonu, a jej nie smakuje!” Pogrążona w myślach szła do kuchni. W salonie jej wzrok automatycznie powędrował ku dużemu zegarowi. Wszystkie dziewięć wskazówek pokazywało ŚMIERTELNE ZAGROŻENIE. „Nie chcę jej w rodzinie! Ona do nas nie pasuje!” Weszła do pomieszczenia i zaczęła przygotowywać ciasteczka. Nie długo pojawi się tu Nimfadora.
Po chwili usłyszała znajome „buchnięcie” z kominka. Z zielonych płomieni wyszła młoda dziewczyna. Jej blond włosy miały mysi odcień.

- O! Witaj Tonks! - powiedziała już rozpromieniona.

Uwielbiała tę dziewczynę za jej sposób bycia. Była taka naturalna. Ale teraz... Wiedziała dlaczego tak nagle nie mogła korzystać ze swojej metamorfomagii. Remus jest naprawdę głupcem, że nie chce z nią być.

- Dobry wieczór, Molly. - uśmiechnęła się smutno i usiadła przy stole.

- Herbaty? Kawy? Twoje ulubione ciasteczka już na stole. - mówiła z matczynym uśmiechem.

- Herbaty, jeśli to nie kłopot.

- Jaki kłopot, kochanieńka? Siadaj, siadaj zaraz przyniosę.

Po chwili zgłębiły się w rozmowie.

- On naprawdę mnie nie kocha. Cały czas mnie ignoruje. - szlochała, zwykle radosna, Tonks.

- Nie płacz, kochana. On jest po prostu głupcem, nie dostrzega, że na ziemi jest ktoś, kto się nim przejmuje. - Przytuliła ją Molly.

Prawda była taka, że Nimfadora nie mogła porozmawiać o tym z nikim innym. Jej tata się nie nadawał, a mama uważała, że to dobrze, ponieważ „wilkołak nie jest odpowiedni dla jej córki”. Dziewczyna była załamana. Tylko pani Weasley okazała jej zrozumienie.

Nagle do kuchni wszedł Bill.

- Oh! Przepraszam. - odwrócił się z zamiarem wyjścia.

Molly zaraz zrobiła się czujna. W oczach swojego syna zobaczyła błysk, gdy patrzył na dziewczynę. Znała go. Bill przejmuje się Tonks. Może by to wykorzystać i upiec dwie pieczenie na jednym ogniu?

- Bill! - zawołała zanim chłopak wyszedł. - Mogę mieć do ciebie prośbę?

- Oczywiście, mamo. - uśmiechnął się ciepło.

- Mógłbyś zostać z Tonks? Ja muszę na chwilę iść do … do Ginny. - zająknęła się.

Chłopak popatrzył na matkę dziwnie.

- Dobrze. - powiedział powoli.

Molly wyszła, a młodzi zostali sami. „Może jednak się uda. Fleur odejdzie, a Tonks jednak będzie szczęśliwa.” O tak. W głowie Molly utworzył się gotowy plan i zrobi wszystko by go wykonać. Oczywiście, że nie pójdzie do Ginny, przecież ona już śpi! Sprawdzała jakieś trzydzieści minut temu. Nie wracała przez pół godziny. Siedziała w sypialni i liczyła, że się uda. W końcu zeszła na dół. Powoli i bardzo cicho zbliżała się do drzwi.

- Haha... Naprawdę skoczyłaś z dachu, żeby twój tata wziął urlop? - zapytał Bill śmiejąc się.

- Tak. Hihi... Wtedy nie widziałam lepszego wyjścia. - zachichotała. - Ale ty nie byłeś lepszy. Co ci strzeliło do głowy, by miotły przeskakiwać na drzewo? - zaśmiała się krótko.

Molly była zadowolona. Otworzyła drzwi. Zobaczyła szeroko uśmiechniętego Billa i Tonks z lekko zaróżowionymi włosami.

- Przepraszam, że tak długo... - zaczęła.
Młodzi wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

Miniaturki | Harry Potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz