Lucjusz i Hermiona⚡

6.2K 108 7
                                    

Każdy ma jakiś lęk. Czasami jest to strach przed pająkami lub wężami. Niektórzy mają bardziej wymyślne koszmary, ponieważ boją się na przykład śmierci. A ją musiał trafić lęk wysokości.

- Cholera. - Hermiona Granger spojrzała na wielki samolot do którego za chwilę miała wejść.

Z powodów ostatnich zakłóceń Ministerstwa czarodzieje zostali skazani na mugolskie środki transportu bądź miotłę. Hermiona mając wybór między pewnym upadkiem, a chwilowym atakiem paniki wybrała to drugie. Miała przelecieć z deszczowego Londynu do Paryża, gdzie odbędzie parę konferencji prasowych z mugolskimi oraz czarodziejskimi korporacjami.

Pokonała schody i już była w środku. Spojrzała na wygodne, luksusowe siedzenia. Ministerstwo zadbało o to, aby jej lot był jak najbardziej przyjemny. Przeszła kawałek i znalazła swoje miejsce. Obok siedział już inny pasażer o blond włosach i... chwila.

- Malfoy?! - oczy Hermiony były wielkiej jak spodki.

Arystokrata Lucjusz w mugolskim środku transportu.

- Panna Granger. No to lot zapowiada się bardzo interesująco. - żachnął, a ta zaczęła przeklinać w duchu.

Miała wielką nadzieję, że będzie mogła siedzieć wtulona w kogokolwiek, kto by pozwolił jej na to. A tym razem szczęście Hermionie nie dopisało. Idealny widok przez okno oraz najgorszy arystokrata na świecie psuł całkowicie jej plany.

~.~.~.

- Granger, obudź się! Za chwilę lądujemy. - lodowaty głos dotarł do jej uszu i od razu otworzyła oczy.

Na Merlina! Zasnęła wtulona w rękaw Lucjusza Malfoya! Zarumieniona podniosła wzrok i spojrzała w stalowe oczy, które... zdawały jej się tak na prawdę ciepłe. Lucjusz nie patrzył na nią jak na wstrętną szlamę, po prostu przyglądał jej się podczas snu.

- Przepraszam. - wymamrotała i spojrzała przez okno. Widać było spowite w mroku miasto.

~.~.~.

Tydzień konferencji minął jej bardzo szybko. W ostatni dzień spotkanie z Ministrem Magii w Paryżu skończyło się dość wcześnie, jednak i tak za późno na zwiedzanie Paryża. Hermiona postanowiła wykorzystać tak cenny czas na wyjście do pobliskiego klubu, który cieszył się nienaganną opinią. Ubrana w czerwoną sukienkę ruszyła na zabawę.

Muzyka dudniła, alkohol lał się, a mężczyźni chętnie zapraszali Hermionę do tańca. Zmęczona postanowiła usiąść w ciemnym kącie lokalu, gdzie zauważyła tylko jakieś dwie postacie. Usiadła i szybko tego pożałowała.

- No, no, no, kto by pomyślał, że na wyjeździe służbowym chodzi się do klubu, Granger. - ten sam ton głosu od lat. Lucjusz Malfoy.

- No, no, no, Malfoy, kto by pomyślał, że kiedykolwiek taki arystokrata poleci samolotem i będzie siedział w mugolskim klubie. - mimo ciętych słów to prawdziwa walka już po wojnie ustała.

- Miałem swój powód, aby tu przylecieć, Granger. - ich spojrzenia się spotkały.

Wcale nie patrzyli na siebie wrogo, ale i Lucjuszowi, i Hermionie brakowało słownych potyczek.

- Pieprzenie wszystkiego co się rusza? - Hermiona udała zamyśloną. - Och, przepraszam, szlam nie tykasz.

Hermiona później przez wiele miesięcy zastanawiała się czy nad sytuacją panowanie przejął alkohol. Prawdopodobnie tak.

- Nie tykam? - zapytał i po chwili przysunął się do Hermiony, aby złożyć na jej ustach mocny i wręcz agresywny pocałunek. - A przyjechałem tu, ponieważ dokładnie dwa lata temu Draco popełnił samobójstwo.

Miniaturki | Harry Potter Where stories live. Discover now