Remus i Hermiona⚡

4.2K 96 4
                                    

Spojrzałem na mojego synka, który spał w łóżeczku. Był taki mały, kruchy i drobny. Był taki cudowny. To był mój pierworodny, w jego żyłach płynęła moja krew. Zdawało mi się, że jest podobny do Dory, lecz to było tylko złudzenie. Tak naprawdę ta kruszyna miała moje oczy, włosy... Wyglądał całkowicie jak ja na fotografiach z dzieciństwa. A teraz spał spokojnie, nakarmiony i umyty. Jego włosy zmieniły kolor na platynowy blond, co mnie niezmiernie bawiło. Cieszyłem się i to bardzo, że nie jest wilkołakiem, a jest metamorfomagiem. Miałem tylko nadzieję, że nie odziedziczył po mojej kochanej Tonks niezdarności, bo nauka chodzenia i wczesne lata dzieciństwa w takim przypadku zapowiadałyby się katastrofalnie. A moja Dora... Nie wiedziałem gdzie jest. Czy była w niebie? Czy coś takiego istniało? Nie wiedziałem. Odeszła z tego świata, została zamordowana przez własną ciotkę, siostrę swojej matki. Bellatriks Lanstange nie miała litości dla - jej zdaniem - plugawego dziecka swojej siostry i mugolaka. Musiała, musiała odebrać życie Dorze. Widziałem z jaką zaciętością z nią walczyła, jak starała się ją zabić. Udało jej się. A ja cudem ocalałem, bo potem byłem w zbyt wielkim szoku, aby myśleć nad bitwą. Walczyłem na oślep i śmierciożercy mieli możliwość trafić mnie niewybaczalnym, lecz uniknąłem tego. Byłem rozdarty na pół. Cząstka mnie pragnęła, abym przestał oddychać i umarł razem z Dorą, lecz inna część - ta rozsądniejsza - kazała mi zostać przy synu. Spojrzałem jeszcze raz na chłopca. Ted dalej spał spokojnie, a ja przetarłem zmęczone oczy. Też powinienem iść spać, lecz gdy tylko próbowałem usnąć, widziałem moją Tonks. Jak się śmieje, zmienia postać. I wtedy zaczynałem się zastanawiać, dlaczego przeżyłem. Dlaczego ja, a nie ona.

~.~.~.

Wszedłem spokojnym krokiem, trzymając na rękach synka. Mały leżał spokojnie i co jakiś czas wyciągał ku mnie rączki, a ja uśmiechałem się do niego i zagadywałem go. Przekroczyłem próg kuchni, która tętniła życiem.

- O, Remusie! Jesteś! Dobrze cię widzieć – zawołała na mój widok Molly.

- Ciebie też dobrze widzieć, Molly - odpowiedziałem i pocałowałem ją w policzek.

Następnie przywitałem się z resztą rudzielców. Miło było patrzeć na tak wesołą rodzinę. Chciałem, aby mój syn się w takiej wychował. Mojego syna pod opiekę ukradła najmłodsza Weasleyówna, a ja pomogłem chłopakom nakryć do kolacji.

- Kogo jeszcze brakuje? – zawołała Molly, a ja rozejrzałem się po znajomych twarzach.

- Harry'ego, Rona i Hermiony nie ma – powiedział Bill, odbierając od matki półmisek z pysznie wyglądającą potrawą.

- Racja, Billy. Oni jak zwykle spóźnieni – westchnęła, a następnie wróciła do rozporządzania wszystkimi wokoło.

Po dziesięciu minutach Harry i Ron stawili się w kuchni, wyjaśniając, że Hermiona nie może przyjść. Kochana Molly przyjęła to z wielką dezaprobatą, lecz postanowiła nie przedłużać i zaprosiła wszystkich do stołu. Położyłem Teddy'ego do nosidełka, które leżało obok mojego krzesła i chwilę przypatrywałem się chłopcu. Nie wyglądał na niezadowolonego hałasem panującym w Norze, więc spokojnie zabrałem się za kolację.

- A dlaczego Mionka nie przyszła? – Usłyszałem jak George zapytał Rona, a ten spojrzał na Harry'ego, a następnie odpowiedział:

- Nie mogła po prostu... Nie pasowało jej – wykręcił się, lecz było widać, że kłamie.

Westchnąłem tylko i zabrałem się za jedzenie. Zawsze zastanawiałem się jak to możliwe, że Hermiona jest z Ronem. Wydawali się być jak ogień i woda. Zdawało mi się, że wręcz do siebie nie pasują, lecz najwidoczniej serce zdecydowało inaczej. Moje zakuło na samą myśl o miłości. Obawiałem się, że ja nie znajdę już drugiej tak kochanej osoby jak moja Dora. Chociaż nie było łatwo to ją obdarzyłem miłością, szczerym uczuciem, a przecież tak bałem się wychodzić do ludzi. Nie chciałem nikogo krzywdzić przez swoje wilkołactwo, a ona pokazała mi, że to nic strasznego. I kiedy wszystko się układało to ona przegrała walkę z Bellatriks i została zamordowana. Strasznie brakowało mi jej. Takiej zwyczajności, gdy się do mnie przytulała, posyłała w moją stronę uśmiech i bawiła się moją dłonią. Brakowało mi jej różnokolorowych włosów, jej ciepłego spojrzenia i miłości, której zasmakowałem.

Miniaturki | Harry Potter Onde histórias criam vida. Descubra agora