Charlie i Draco⚡

3.7K 77 13
                                    

Mały pokój z kamiennymi ścianami. Jedynym naturalnym źródłem światła było małe okienko położone naprzeciwko wielkich, metalowych drzwi. Promień słońca przebijał się przez kraty tej małej dziurki, a jak ktoś woli-okienka i padał prosto na drewniany stolik przy którym stały cztery krzesła. W pomieszczeniu znajdowały się drewniane palety przykryte trzema kocami i poszewką na poduszkę, brudna umywalka i ubikacja. Ten mały pokój był od dwóch dni więzieniem Charliego Weasley'a. Siedział właśnie, wpatrując się w plastikowy talerz na którym leżała bliżej nieokreślona papka w ręce trzymając coś imitującego łyżeczkę, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Poruszył się niespokojnie. Jeszcze nikt nie otwierał tego metalowego głazu odkąd tu przybył. Jedzenie podawano mu przez otwór w nich. Po chwili stali przed nim dwaj Malfoy'owie. Starszy przyciągnął krzesło siadając przy ścianie, a Charlie uśmiechnął się na ten widok-wielki pan nie mógł w jego celi użyć magii. Draco natomiast usiadł naprzeciwko Charliego. Przez chwilę na twarzy rudzielca widać było zaskoczenie, ale po chwili znowu przybrał obojętną maskę. Po chwili ciszy odezwał się lodowaty głos młodego Malfoy'a:

- Wiesz, czego od ciebie chcemy, Weasley? - jego nazwisko wypowiedział wręcz ze wstrętem.

- Och, jak tak bardzo chcesz to możesz mnie oświecić. - odpowiedział mu Charlie, uśmiechając się głupkowato.

- Gadaj, gdzie jest reszta twojej rodzinki wraz z Potterem i Granger. - warknął Draco, a Charlie parsknął śmiechem.

- Nie rozśmieszaj mnie. Myślisz, że ci to powiem?

- Posłuchaj uważnie, Weasley. Masz dobrą, czystą krew i po co chcecie ją plamić na przykład taką szlamą Granger?

- Hermiona jest żoną mojego brata.

- I tak ten wasz ślub nie jest ważny. Tylko Czarny Pan może udzielać jakichkolwiek połączeń. - powiedział nonszalancko podnosząc brew. - Weasley, przyprowadź Granger i Pottera, a waszej rodzince nic się nie stanie.

- Jasne, nic się nie stanie. Ewentualnie zabijecie nas po wcześniejszych torturach. Nie, dzięki, wolę umrzeć sam bez wydawania rodziny i przyjaciół.

- Weasley, do kurwy nędzy! - krzyknął Draco podnosząc się z miejsca.
Krzesło upadło na kamienną posadzkę wydając przy tym dźwięk, który rozszedł się po całym pomieszczeniu. - Czarny Pan jest u władzy, a ty, mając czystą krew, chcesz umierać?! Nie pierdol mi tu, możesz żyć, dołączyć do nas. - jakby to nie było oczywiste, młody Malfoy pokazał Charliemu swoje ramię z wytatuowanym Mrocznym Znakiem.

- Och, jaki uroczy. Mogę dotknąć? - wymamrotał Charlie, a Malfoy zadrżał podejrzanie.

Nagle drzwi otworzyły się ponownie, a stanął w nich mały chłopiec.

- Czego?! - krzyknął Draco, a dziecko trzęsło z zimna i strachu.

- Pan Lastrange prosi do siebie sir Malfoy'a. - Draco ruszył w stronę chłopczyka, ale ten kontynuował. - Sir Lucjusza Malfoy'a.

- Och.

- Draco, spróbuj jeszcze przekonać tego nieudacznika do zmiany decyzji. - warknął Lucjusz i wyszedł, a jego peleryna zawirowała za nim.

Draco odwrócił się w stronę Charliego, podniósł krzesło i usiadł, czekając moment aż kroki ucichną. Spojrzał w błękitne oczy Charliego i jego twarz natychmiast zmieniła wyraz. Oboje wstali, a Malfoy rzucił się w jego ramiona, niestarannie całując jego odkrytą szyję i twarz.

- Boże, w coś ty się wpakował. - zaszlochał w jego brudną koszulę.

- Ciii, przynajmniej żyję..-.Draco oparł czoło o jego pierś, ale i tak poczuł jak Charlie się uśmiecha.

Miniaturki | Harry Potter Where stories live. Discover now