Hermiona i Draco cz.4⚡

3.3K 113 2
                                    

Usłyszała jak ktoś wymawia jej imię. Nie rozpoznała głosu, ale po chwili mogła znów go usłyszeć.

- Hermiona, otwórz już oczy. Proszę. Nie rób sobie ze mnie żartów. - niewątpliwie był to głos mężczyzny.

Dziewczyna spróbowała otworzyć oczy, ale nie udało się jej. Próbowała poruszyć ręką. Udało się.

- Dalej Hermiono, wiem, że potrafisz. Otwórz oczy.

Spróbowała i... udało się jej! Zobaczyła rozmazane kontury białego pokoju. Światło odbijające się od białych ścian raziło ją w oczy, więc znów je zamknęła. Po chwili jej powieki podniosły się, a teraz obraz był wyraźny. Rozejrzała się i zobaczyła, że przy jej łóżku siedzi blondwłosy, uśmiechający się Draco. Odwzajemniła uśmiech i zapytała.

- Gdzie jestem?

- W Mungu. Dostałaś niezłą klątwą i przez 3 dni byłaś w śpiączce.

Przypomniała sobie wojnę, swoje pierwsze zabójstwo. Jej oczy lekko się zaszkliły.

- Wygraliśmy?

-Tak. Mówiłem ci, że wygramy. - uśmiechnął się do niej.

- Mówiłeś - powiedziała i w przypływie radości przytuliła go.

Chłopak na początku zaskoczony, również ją objął i zagłębił twarz w jej lokach. Hermiona się od niego odsunęła lekko zarumieniona, a on zaśmiał się pod nosem.

- Jak to się stało? Jak się mają wszyscy? - obrzuciła go pytaniami.

- Potter najpierw umarł, potem zmartwychwstał i epicko zabił najpotężniejszego czarnoksiężnika. Wszyscy cieszyli się jak oszaleli. No w końcu on umarł. I nikt nie zrobił biednemu Voldziowi pogrzebu. - Draco udał smutek, a Hermiona zaśmiała się.

- Och, jakie z niego biedactwo - dziewczyna parsknęła śmiechem, a później dołączył do niej Smok.

- Wiesz, jak ludzie świętowali? Wszędzie fajerwerki, toasty, a niektórzy nawet z radości latali nago na miotle. - chłopak zaśmiał się - No, ale wiesz, niektórzy mają też żałobę. Na przykład Weasley'owie.

- Co dlaczego?

-Fred nie żyje... - teraz smutek Dracona był autentyczny.

Naprawdę lubił tego rudzielca i nie wyobrażał sobie Georga bez jego bliźniaka.

Hermiona przyłożyła dłoń do ust, a w oczach zalśniły jej łzy. Nie myślała, że ktoś z jej bliskich osób umrze, podczas tej bitwy. Teraz świat bez Freda będzie inny.

Przytuliła się do Dracona i załkała, a on przygarnął ją do siebie i pocieszał.

***

Brązowowłosa spędziła jeszcze tydzień w Mungu na obserwacji, mimo, że czuła się już dobrze. Codziennie odwiedzał ją Draco, co jakiś czas przychodził także Harry, Ginny i Luna. W końcu we wtorek mogła wyjść. Spakowała swoją piżamę do skórzanego plecaczka, a ubrała się w czarną koszulkę z Bartem Simpsonem, jeansowe, krótkie ogrodniczki i czarne trampki. Jedno ramiączko ogrodniczek zdjęła, a później wzięła swój bagaż i wyszła z sali. Draco miał odebrać ją spod szpitala. Wyszła więc na ulice Londynu, gdzie było tak tłoczno, że nikt nie zauważył wychodzącej z witryny sklepu dziewczyny.

Rozejrzała się i zobaczyła pod drzewem chłopaka o blond włosach. Ruszyła do niego, przeciskając się przez ludzi. On przez ten cały czas śledził ją wzrokiem, opierając się o drzewo, a gdy dotarła do niego uśmiechnął się do niej i przytulił.

Miniaturki | Harry Potter Where stories live. Discover now