Harry i Hermiona cz.2⚡

2.4K 94 28
                                    

Czas toczył się powoli. Bardzo powoli. Minął powoli wrzesień, październik. Była połowa listopada. Ale dla mnie i tak działo się za dużo. To całe udawanie nie było dla mnie męczarnią. Więcej cierpienia sprawiał mi fakt, że jeśli Hermiona naprawdę się zakocha to zastanę sam. Z sercem w kawałkach.

Mimo wszystko byłem szczęśliwy. Miałem Granger całą dla siebie. Mogłem ją przytulać, trzymać za rękę, a nawet całować. I to publicznie. A za każdy taki gest obdarzała mnie uśmiechem, od którego dosłownie miękły mi kolana. Dawałem jej drobne prezenty, które najczęściej sam wyczarowywałem. Na przykład niebieską różę przetransmutowaną z widelca. Była niczym alkohol, tak uderzała mi do głowy. Niczym narkotyk uzależniała mnie od siebie.

Wspominałem już, że podczas wojny pocałowałem ją. Ale to nie było to co teraz. Wtedy to była jedyna forma ucieczki od ciągłego niebezpieczeństwa. Uciekaliśmy w świat przyjemności cielesnych, by na moment oderwać się od rzeczywistości. Chciałem wrócić do tego tematu już wiele razy, ale Hermiona ucinała temat.

Teraz uznaliśmy, że para, która ani razu się nie całuje może wzbudzić podejrzenia. W umie to rzuciłem tak jakby w przestrzeń, ale Hermiona łyknęła przynętę. Mogłem ją całować. I to najlepsze co istnieje na ziemi. Teraz dobrze wiem, jak smakują jej usta. Malinami. Od naszego pierwszego pocałunku po wojnie ten smak jest moim ulubionym. Muszę szczerze przyznać, że Granger całuje najlepiej ze wszystkich dziewczyn. No, co prawda, za dużego porównania nie mam, ale i tak. Cho ciągle płakała i miała za miękkie wargi. Ginny miała szorstkie i poddawała się mojej woli. Hermiona ma usta idealne dla moich. I stara się mnie zdominować, co mi się podoba. Zawsze wolałem, gdy ktoś mi się stawiał, niż nadskakiwał i się płaszczył.

Ron się do nas nie odzywa. Trudno. Zawsze wolałem towarzystwo Hermiony. Może nie gra ze mną w szachy, ale przynajmniej mogę z nią porozmawiać o czymś innym niż Quidditch. Pamiętam każdy moment mojego życia od kiedy pojawiła się w nim dziewczyna z włosami, przypominającymi mi lwią grzywę. Tyle się zmieniło, a jednak wszystko jest podobne. Siedzę na fotelu przy kominku, naprzeciw Granger, która czyta książkę. Wokoło inni rozmawiają, śmieją się, niektórzy nawet śpiewają. Różnica polega na tym, że nie jesteśmy w wieży, tylko w lochach. I wśród radosnych Gryfonów siedzą uśmiechnięci Ślizgoni, którzy opowiadają, żarty o Voldemorcie.

Czuję, że ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Odwracam głowę. Ginny.

- Możemy porozmawiać? - widzę niepewne spojrzenie Neville'a kierowane w naszą stronę.

Ruda też je zauważa. Całuje Longbottom'a w policzek i wychodzi na korytarz. Ja szepczę do ucha Hermionie, że wychodzę.

- A idź do diabła! Nie widzisz, że... - nie skończy, ponieważ całuję ją namiętnie.

Słyszę gwizdy Deana i Seamusa, chopaki postawili sobie za punkt honoru denerwować Rona na każdym kroku. Na przykład ostatnio na obiedzie Finnigan usiadł między Weasley'em a Lavender i rozpoczął rozmowę o mnie i Hermionie – jak ładnie razem wyglądamy. Rudy chłopak o mało nie zemdlał.

Wychodzę za Ginny.

- O co chodzi?

- Kiedy wreszcie ruszysz swój tyłek i postarasz się o Mionkę?

- Cały czas się staram. - na uniesiony brwi dziewczyny reaguję. - No efekty nie są wybitne, ale...

- Nie są wybitne?? W ogóle ich nie ma! Potter do jasnej avady! Przecież ty nic nie robisz!

- To może powiedz mi co mam robić?!

- Pamiętaj, że Hermiona nie jest zwykła dziewczyną...

Miniaturki | Harry Potter Where stories live. Discover now