Severus i Hermiona⚡

3.4K 92 0
                                    

Otwieram oczy rano, wstaję i uśmiecham się do siebie.

Dlaczego? Ponieważ jestem szczęśliwa.

Zawsze zastanawiałam się, co mnie czeka po Hogwarcie.

Będę pracować w Ministerstwie? Będę uczyć w Hogwarcie? Wyjdę za mąż i zajmę się dziećmi?

Jeżeli tak, to, z kim będę dzielić życie? Kim będzie mój wybranek? Jak go poznam?

Zawsze szczyciłam się racjonalnym myśleniem, lecz gdy w grę wchodzi miłość, racjonalizm schodzi na dalszy plan.

Muszę przyznać, że poznanie miłości mojego życia nie było...hm.. Jak w powieściach romantycznych, którymi zasypywała mnie Ginny. Nie było spojrzenia sobie w oczy ten pierwszy raz, gdy przez całe ciało przechodzą dreszcze... tak, mnie to ominęło. Powiedziałabym raczej, że odkrycie, że jestem zakochana było bardzo bolesne, dosłownie..

No, bo jak inaczej nazwać upadek ze stu metrów? I oczywiście, że to nie była moja wina!

Ronald z Harrym uparli się głupio, jak zresztą zawsze, że nauczą mnie latać na miotle, sądzę, że po moim wypadku, który mógłby skończyć się tragicznie gdyby nie Snape, moi przyjaciele porzucą ten pomysł raz na zawsze.

Co do Mistrza Eliksirów... no skąd miałam wiedzieć, że to właśnie on? Żadna normalna kobieta nie brałaby pod uwagę związku z tym wrednym, aroganckim dupkiem z lochów! No a ja uważałam się za inteligentną kobietę... Dobrze muszę przyznać, że zrozumienie, że nie czuje już do Severusa Snape'a nienawiści, za te wszystkie lata, gdy mnie nie doceniał, zajęło mi trochę czasu, ale jemu przyznanie, że mnie kocha zajęło rok! Całe 365 dni! I jak to zrobił? Romantycznie? Z klasą? Z kwiatami? Chociaż z uśmiechem? Nic bardziej mylnego!

Wykrzyczał mi, że przeze mnie i przez moje gniazdo na głowie, nie ma już szansy na życie w samotności i spokoju, że nie może, co wieczór się upijać, że nie może całe dnie spędzać w laboratorium, że od rana do wieczora musi wiedzieć gdzie jestem, bo znając mnie i historie mojego życia, można podejrzewać, że zwykłe wyjście do kuchni skończy się walką z trzygłowym psem, i że on niestety, ale musi mnie pilnować, ponieważ nie ma zamiaru znowu przyzwyczajać się do innej gówniary, która będzie uprzykrzać mu życie...

Czemu się wtedy nie wściekłam tylko rzuciłam mu się na szyję z radością?

Ponieważ Severus nigdy nie miał nikogo, może poza McGonagall, kto by się o niego troszczył, nikt nie stawiał jego szczęścia na pierwszym miejscu. Był zdany sam na siebie, nie miał przyjaciół, rodziny..., Śmierciożerca... Jaki by był gdyby jego ojciec pozwoliłby mu być sobą? Czy Severus miałby szczęśliwą rodzinę? Czy nie byłby taki skryty? Miałby w Hogwarcie przyjaciół? Może nie przystąpiłby do Voldemorta? Ale czy wtedy bym go pokochała? Czy miałby blizny na całym ciele, świadczące o odwadze i poświęceniu? Czy wtedy byłby z Lily... Może wybrałaby go, a nie Jamesa Pottera...

Wszystko mogłoby być inaczej, może lepiej...

Ale nie można użyć zmieniacza czasu, nie można przemówić do rozsądku Tobiasowi Snape... wiele razy, gdy leżałam w ramionach Severusa zastanawiała się, co by się stało, gdybym użyła zmieniacza, gdybym przeniosła się w czasie i porozmawiała z jego ojcem...

Severus mógłby wtedy mieć inne, lepsze życie. Ale nie zrobię tego, wiem, że nie można igrać z przeszłością, trzeba pozwolić by czas płynął... obiecałam sobie, że to ja sprawię, by Severus był szczęśliwy, by jego dalsza egzystencja była wspaniała, by miał radosne wspomnienia...

Dzisiaj jest wielki dzień... dzisiaj zostanę żoną mężczyzny mojego życia.

Czy się denerwuje? Oczywiście! A jak nie przyjdzie? Może stwierdzi, że jednak nie chce tracić czasu na wkurzającą gryfonkę...

Miniaturki | Harry Potter Where stories live. Discover now