Draco i Hermiona⚡

6.2K 166 9
                                    

Hermiona od rana nie mogła znaleźć sobie miejsca. Krzątała się po mieszkaniu nie wiedząc co ze sobą zrobić. Miała iść do pracy ale rano źle się czuła, więc postanowiła zostać. Co chwilę sprzątała choć nie miała co i po kim. Krzywołap zginął dwa lata temu, kiedy mieszkając jeszcze z rodzicami, matka nieświadomie wypuściła go na dwór, a on wybiegł na drogę zatrzymując się dopiero pod kołami samochodu. Właściciel oczywiście przepraszał, no ale to nie wróciło jej pupila.

Może i Krzywołapa już nie miała, ale w zupełności się z tym pogodziła. Taka kolej rzeczy. Ktoś ginie, umiera, odchodzi i więcej się nie pokazuje...
 No ale rodzice! Nie umarli, tylko wrócili do zimnej i deszczowej Anglii, a ich jedyna córka wróciła im pamięć. Już nieistotne było to, że sama im ją usunęła. Ale to przecież dla ich bezpieczeństwa.

Myślała o swoim związku z Ronem. Byli ze sobą dwa lata od zakończenia wojny. Mili po 20 lat, ale jeszcze nie planowali małżeństwa. Dla Rona było nawet za szybko, żeby się jej oświadczyć. Jeszcze pół roku temu Hermiona mieszkała z rodzicami. Teraz jednak zarabiała sama na siebie pracując w Ministerstwie Magii w Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof. Ron jednak ciągle mieszkał z rodzicami, ale większość czasu przesiadywał u swojej dziewczyny. Dała mu nawet klucze, żeby za każdym razem nie musiała otwierać mu osobiście. Pracował tymczasowo u Georga, brakowało mu pomocy po śmierci Freda, po prostu nie mógł mu nie pomóc.

Hermiona siedziała spokojnie w salonie, wsłuchując się w idealną ciszę. Nie włączyła nawet telewizora. Napawał a się spokojem, którego i tak miała w nadmiarze. Postanowiła, że się zdrzemnie chwilę ale w momencie, kiedy przyłożyła głowę do poduszki, nagle usłyszała wsuwany klucz do zamka. Zamek kliknął dwa razy i drzwi lekko się otworzyły ale za to z impetem zamknęły. To na pewno był Ron, nikt inny nie miał kuczy do jej mieszkania. Pewnie przyszedł po swój portfel, który tu wczoraj zostawił, kiedy od niej wychodził. Ale zamiast pojedynczych stukań gumowych podeszw butów, usłyszała jeszcze uderzanie obcasów.

Nie widziała z kim przyszedł, ponieważ od wejściowych drzwi nie było widać skromnego saloniku z którego automatycznie przechodziło się do kuchni. W krótkim przedpokoju były tylko dwoje drzwi, pierwsze prowadzące do sypialni drugie do toalety, do salonu było tylko przejście. Ale możliwe, że przyszedł z Ginny. 

Postanowił nie wstawać, bo była pewna, że i tak zaraz przyjdzie bo portfel leży na szafce w pomieszczeniu, gdzie ona obecnie przebywała. Wtedy zrobi mu niespodziankę, że jest w domu. Nikt przecież nie wiedział, że nie poszła dziś do pracy, oprócz głównego szefa jej Departamentu.

Siedziała jeszcze tak dość długo w salonie, ale nadal nikt nie przychodził, ani Ron, ani Ginny. Przecież gdyby przyszedł po portfel to już by dawno tu był i już by wychodził, ale nadal nikt nie wszedł do salonu, ani nawet nie wyszedł z mieszkania. Zaczęła się trochę obawiać. Z różdżką w ręku poszła sprawdzić co się dzieje. Nagle usłyszała z sypialni śmiechy i lekkie pojękiwania.

Stanęła w otwartych drzwiach sypialni i niestety to co zobaczyła to nie był zbyt przyjemny widok dla jej oczu i uczuć. Mianowicie ktoś stukający obcasami po panelach to wcale nie była Ginny. Była to Arieta Jorkins. Szczupła, z kruczoczarnymi włosami i długimi nogami. Miała już około 40 lat lecz nie wyglądała na swój wiek. Miała męża i dwójkę dzieci, które jeszcze uczęszczały do Hogwartu. Była asystentką kierowniczki działu Hermiony w Departamencie w którym pracowała.

Teraz siedziała okrakiem na Ronie, byli obydwoje pozbawieni już jakiegokolwiek odzienia. Hermiona zamrugała kilka razy aby nie pociekły jej łzy. Nie zauważyli jej, ponieważ kobieta nadal rytmicznie podskakiwała na jej chłopaku w jej własnej sypialni. Hermiona wciągnęła powietrze z gwizdem i upuściła różdżkę trzymającą w dłoni. 

Miniaturki | Harry Potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz