22

2K 82 4
                                    

Kolejny dzień i kolejna wczesna pobudka. Do 22:30 ten dzień nie różnił się niczym od poniedziałku, ale tym razem nie wywaliłam się i na nodze miałam specjalne usztywnienie, które wyglądało jak but. Po zakończonym koncercie udaliśmy się do szatni, przebraliśmy się i wyszliśmy tylnim wyjściem aby wsiąść do vana i pojechać na lotnisko. Kiedy byliśmy na miejscu była już 22:30. Poszliśmy, tak poszliśmy ja też, bo chłopaki przez moje wykłócanie pozwolili iść samej, na odprawę a później do strefy bezcłowej. Kiedy usiedliśmy na krzesełkach, swoją drogą były bardzo niewygodne, poczułam jak bardzo byłam zmęczona, ale odpoczynek nie trwał długo, bo po jakichś 20 minutach musieliśmy znowu wstać i pójść do samolotu. Za całą naszą czwórkę w Korei odpowiedzialny był Somin, ponieważ Joongi nie mógł lecieć z nami. Ja natomiast byłam za chłopaków odpowiedzialna w Polsce. Samolot mieliśmy o 24 więc na początku chwilę poczekaliśmy na taki autobys, który rozwozi pasażerów a następnie w samolocie. Kiedy tylko wystartowaliśmy i wznieśliśmy się na odpowiednią wysokość, zrobiłam zdjęcia, które później wstawię na insta, schowałam telefon do kieszeni w spodniach i oparłam głowę na ramieniu Jisoka i po chwili zasnęłam. Zostałam obudzona przez Ji, ponieważ mieliśmy przesiadkę. Jak znaleźliśmy się w drugim samolocie znowu zasnęłam. Około 6 lądowaliśmy na lotnisku we Wrocławiu. Wyszliśmy z samolotu, odszukaliśmy nasze bagaże i poszliśmy do wyjścia. Udaliśmy się w kierunku dworca gdyż w ten sposób pojedziemy do mojego miasta. Po około godzinie byliśmy na miejscu. Wyszliśmy z pociągu i wcześniej biorąc nasze bagaże poszliśmy do wyjścia. Joongi o wszystkim pomyślał i chłopakom zarezerwował dwa pokoje w hotelu a ja miałam przez ten czas mieszkać u rodziców. Odprowadziłam chłopaków pod hotel i powiedziałam, że za jakieś 2 godziny po nich wrócę i pójdziemy gdzieś się przejść. Chłopacy tylko przytaknęli i weszli do hotelu a ja poszłam do domu. Będąc pod klatką wpisałam kod i weszłam do środka. Windą pojechałam na odpowiednie piętro i zapukałam do drzwi. Kiedy zaczęły się otwierać zobaczyłam mamę, która zapewne nie wierzyła swoim oczom, ale po chwili podeszła do mnie i mnie przytuliła.

M: Co ty tutaj robisz?

J: Przyjechałam, bo w piątek mam zakończenie roku i muszę na nim być.

M: Sama przyleciałaś?

J: Nie. Jest ze mną mój zespół, ale oni mieszkać będą przez ten czas w hotelu.

Z głębi mieszkania dobiegł mnie krzyk taty.

T: Co ty tam tak długo robisz, kochanie?

Weszłam do środka, zdjęłam buty i poszłam do salonu a za mną mama. Kiedy tata mnie zobaczył wstał z kanapy i mnie przytulił.

M: Właśnie dlatego tak długo tam byłam.

J: Jak wam było przez rok bez żadnej kłótni między mną a bratem?

T: Cudownie.

Zaśmialiśmy się i usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi i zaraz po tym usłyszałam jak mój brat krzyczy "wróciłem".

M: Jak tam w szkole?

B: No dobrze.

I w tym momencie zobaczył mnie. Jezu jak on urósł.

B: Hejka.

J: No hej. Nie przytulisz siostry?

B: Nie.

J: A ja mam dla ciebie prezent. No nic chyba go nie dostaniesz.

Młody kiedy usłyszał, że mam dla niego prezent od razu do mnie się przytulił i kiedy odsunął się ode mnie czekał a jego oczy mówiły "daj". Podeszłam do mojej walizki i wyciągnęłam z niej prezenty. Dla mamy były koreańskie kosmetyki, dla taty kilka bluzek a bratu kupiłam maskotkę i koreańskie słodycze. Rozmawiałam z rodzicami jeszcze jakieś 40 minut. Rozmawiała bym z nimi dłużej, ale musiałam już iść po chłopaków. Dostałam klucze do domu, pożegnałam się z rodzicami i wyszłam z domu a później z bloku. Po jakichś 30 minutach byłam już pod hotelem. Napisałam chłopakom, że czekam i usiadłam na ławeczce. Po jakiś 20 minutach czekania łaskawie zeszli.

J: No to co jakieś zakupy czy może obiad?

Jednogłośnie stwierdzili, że obiad będzie lepszy. Udaliśmy się do restauracji z typowym polskim jedzeniem. Ja wzięłam sałatkę a chłopacy nie mogli się zdecydować co wziąć więc zdecydowali, że wezmą po jedne rzeczy i będą próbować wszystkiego. Jisok wziął pierogi z kapustą i grzybami, Somin chciał bigos, James zażyczył sobie barszczu a Daiki wziął schabowego z ziemniakami i mizerią. Kiedy przyszła kelnerka aby przyjąć nasze zamówienie podałam jej wszystko co chcieliśmy. Kelnerka odeszła a my pogrążyliśmy się w rozmowie. Chłopcy chcieli zwiedzić trochę Polskę. Powiedziałam im, że na pewno jeszcze nie raz tu przyjedziemy i w tedy będziemy mogli pozwiedzać. Chłopacy byli w niebo wzięci i zaczęli rozmawiać między sobą a ja najpierw z nudów spojrzałam na innych gości. Ich miny słysząc inny język niż polski czy angielski były bezcenne. Aby nie wyjść na wścibską wzięłam telefon do ręki i weszłam na snapa. Nic ciekawego na nim nie było oprócz zdjęć, które wysłała Zuzia, która na przykład była na nocce u jakiejś dziewczyny albo jak była z tą samą dziewczyną na jakiejś imprezie. Nie powiem zrobiło mi się przykro, ale nie chciałam tego pokazać przy chłopakach. Z zamyślenia wyrwała mnie kelnerka, która przyniosła moją sałatkę i powiedziała, że jedzenie dla chłopaków przyniesie za jakieś 10 minut. Podziękowałam a dziewczyna odeszła. Zaczęłam jeść, ale kiedy zobaczyłam ich oczy podałam widelec Daiki'emu a on popatrzył na mnie jak na kogoś obcego. Wytłumaczyłam, że w  Polsce używa się widelca i noża. Oni tylko się zaśmiali i każdy spróbował mojego obiadu. Spojrzałam na ludzi dookoła nas i jak zawsze myślałam, że niektórzy ludzie są bezczelni tak ta sytuacja mnie w tym jeszcze utwierdziła. Wzrok większości ludzi wyrażał obrzydzenie. Postanowiłam się tym nie przejmować i wzięłam się za jedzenie sałatki. Po około 5 minutach przyszła ta sama kelnerka przynosząc barszcz i pierogi. Jisok i James byli zachwyceni, ale nie mieli możliwości spróbować jako pierwsi, ponieważ Ji jedzenie zabrał So a Jamesowi Daiki. Później chłopacy wymienili się jedzeniem i oddali właścicielom, ale zamienione. Każdy z nich spróbował podanego mu jedzenia i w końcu mogli spróbować to co zamówili. Po tych czynnościach przyszła po raz kolejny kelnerka z jedzeniem Daiki'ego i Somina. Powtórzyło się to samo co wcześniej. Po zjedzonym posiłku poszłam zapłacić i wyszliśmy z lokalu. Była 14 więc postanowiliśmy jeszcze pochodzić po mieście. Kiedy byliśmy nad rzeką chłopacy zdjęli buty i skarpetki, odłożyli telefony wraz z portfelami i kluczami do pokoju i pobiegli w stronę wody. Zrobiłam im zdjęcie i postanowiłam wstawić je na insta wraz ze zdjęciem z samolotu dałam podpis: "Koreańskie dzieci w Polsce" i opublikowałam. Popatrzyłam jeszcze chwilę na nich jak się bawią i zaczęłam rozmyślać. Położyłam głowę na mojej torebce i patrząc na niebo zaczęłam myśleć. Z zamyślenia wyrwało mnie uczucie unoszenia się nad ziemią i zanoszenia gdzieś. Jak się okazało byli to Somin i James. Kierowali się w stronę rzeki. Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi więc się nie wyrywałam. Chłopacy wrzucili mnie do wody. Byłam cała mokra. Wyszłam na suchy ląd i od razu tego pożałowałam. Miałam na sobie białą koszulkę a pod spodem czarny stanik sportowy oraz czarne spodenki. Zdjęłam koszulkę nie martwiąc się tym, że będę w samym staniku, ale chłopakom chyba to się nie spodobało, bo So ze swojego worka wyjął bluzkę na ramiączka. Zdziwiona popatrzyłam na niego a on tylko wzruszył ramionami i mi podał górną część garderoby. Ubrałam się i postanowiliśmy już wracać. Odprowadziłam chłopaków pod ich hotel a sama poszłam do domu. Kiedy weszłam pogadałam z rodzicami do około 21. Po tym czasie poszłam się umyć i do swojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Pościeliłam łóżko i się na nim położyłam. Weszłam jeszcze na insta i przeglądałam stronę główną. Ustawiłam jeszcze budzik na 6 i poszłam spać.

Idolka   <ZAKOŃCZONE>Where stories live. Discover now