$Every moment is a good bargain$

978 119 49
                                    

~Witam ^^

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~Witam ^^

Usta dwójki w pojednaniu rozkoszują się sobą. Agentowi brakuje tchu przy pocałunkach ciemnowłosego mężczyzny, który jak na pół meksykanina naprawdę wiedział, czym jest pocałunek z pasją. Przerywa pocałunek, gdy z każdą chwilą odczuwa zawroty głowy. Odsuwa się, patrząc w ciemności na twarz Pedro, który jak on ciężko dyszy. Chwila adrenaliny wywołała w Kime potrzebę na pocałunek, by otrząsnąć się ze strachu, który odczuł przez nagłą obecność mężczyzny. — Starczy — mówi ostro, a Jeon oblizuje wargi, na których czuje smak ust agenta.

— Uwielbiam twoją stanowczość — uśmiecha się szeroko.

— Nie ma tu niczego to wielbienia — mówi z niedowierzaniem w głosie, gdzie podnosi z podłogi latarkę, którą oświetla podłogę naznaczoną czyjąś krwią.

— Ktoś nieźle oberwał — zauważa Jeon, który poważnieje przez widok krwi.

— Prawdopodobnie agent Seokjin — mówi, bojąc się o los Seokjina. Taehyung śledzi latarką odciski obuwa, które prowadzą na dół. — Poszedł na dół — szepcze, chcąc udać się w obranym kierunku, jednak dłoń Pedro go zatrzymuje. — Czego chcesz?! — pyta niespokojny, patrząc w oczy mężczyzny. — To nie czas na pogaduszki panie Pedro!

— Choć chętnie bym uciął sobie rozmowę z tobą kruszynko, to nie zatrzymuje cię z tego powodu — informuje, a brwi agenta marszczą się w niezrozumieniu.

— To po co? — pyta.

— Żeby cię poprawić, poczuć czy coś — odpowiada. Taehyung słysząc słowa mężczyzny prycha wyraźnie, wyrywając dłoń z jego uścisku.

— Jaja sobie pan ze mnie robi? Chcesz pouczać państwowego agenta, jak ma pracować?! — pyta zdenerwowany, mając ochotę przywalić wścibskiemu mężczyźnie.

— Nie denerwuj się, bo zaraz dojdziesz na moich oczach, a wolałbym sam cię do tego doprowadzić — mówi rozbawiony, a zdenerwowany jego słowami i bezwstydną postawą agent, unosi rękę, kierując dłoń w stronę policzka Jeona.  Ten zatrzymuje agenta, przechwytując jego nadgarstek.

— Jest pan... jest pan idiotą! — wykrzykuje rozwścieczony.

— Nie zgrywaj takiego świętego — śmieje się w rozbawieniu, gdy agentowi w ogóle nie jest do śmiechu. — Chcę ci tylko pomóc, bo idziesz na łatwiznę — tłumaczy.

— Ach tak? Jest pan znawcą? A może wyszkolonym detektywem, żeby wtrącać się do mojej misji i mnie pouczać? — unosi brew.

— Nie jestem, ale coś tam wiem — odpowiada.

— No to w czym chce mnie pan pouczyć? — pyta, patrząc na niego wyczekująco.

— Kierujesz się odciskami butów, żeby złapać przestępcę — mówi z opanowaniem.

Criminal Moon| J.Jk. × K.Th.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz