$Man in mask$

3.4K 228 159
                                    

Pokój wypełniony ogniem białych świec, a na ścianie odbija się cień męskiej sylwetki, którą otaczają wbite w tynk ostrza noży

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pokój wypełniony ogniem białych świec, a na ścianie odbija się cień męskiej sylwetki, którą otaczają wbite w tynk ostrza noży. Brunatna ciecz sunie się po ścianie oświetlonej złotym odcieniem. Pośrodku na samym dnie drewnianej podłogi leży kobieta, której ciało zdążyło stać się zimne, jak lód.

Widoczny cień na ścianie wchłania się w dół, a zaraz po tym można dostrzec męską sylwetkę leżącą na drewnianej podłodze. Jego twarzy dostrzec nie można, a wyróżnia go tylko biała poplamiona krwią króliczka maska. Ubrania mężczyzny są równie ciemne, co jego brutalne serce. Otoczony ostrzami noży oddycha wyraźnie, a szereg jego zębów ukazuje się w półmroku zimnego pomieszczenia.

Śmieje się i nie przestaje. W kałuży krwi czuję się jak dziecko po deszczu. Histeryczne dźwięki jego śmiechu i zbrodni dają mu odczuć pełną satysfakcję, a co najważniejsze jego penis w spodniach zostaje wystarczająco napełniony kobiecym ciałem.

Oblizuje usta i wciąga nosem powietrze. Czuje spokój i niedosyt. Torbę pieniędzy kobiety posiadał pełną, seks zaś zadowalający dla niego nie był. Odwraca głowę w stronę martwego ciała kobiety.

- Twoją winą był twój koniec. Trzeba było lepiej dawać, zamiast się opierać - rzucił od niechcenia. Kończący się spektakl krwi i jego spermy był zakończeniem jego wewnętrznego szału. Nienawidził, kiedy ktoś nie przyjmuje jego penisa i opiera się przed ostrym rżnięciem. W ten brutalnie chwyta za nóż i pieprzy z krwią nieczystej.

Ponownie przenosi wzrok na sufit. Rozlewające się po jego ciele uczucie było pustką. Nie posiadał żadnego sumienia i nigdy nie żałował swych uczynków, które spełniał głównie w pełnię księżycowego blasku.

Ciężkie kroki dobiegały wewnątrz opustoszałego magazynu. Ciemna sylwetka mężczyzny ze spokojem kierowała się w dobrze znanym mu kierunku. Zatrzymuje się w pustym pomieszczeniu, gdzie na środku tego wszystkiego stoi drewniany stół i krzesło, na którym siedzi starszy Koreańczyk. Zamaskowany rzuca torbę na stół, a blask jego ciemnych oczu paraliżuje mężczyznę.

— Kasa — mówi krótko, oczekując na dalszy krok zleceniodawcy.

— Zabiłeś ją? — pyta, przyglądając się podejrzliwie zamaskowanemu chłopakowi. Każdy, kto go spotykał, nigdy jego twarzy ujrzeć nie mógł, lecz naturą człowieka jest ciekawość, a ciekawość była pierwszym stopniem do piekła.

— A jak myślisz, ajusshi? — pyta bezemocjonalnie. — Jestem zdania, że piękne kobiety należy po raz ostatni posmakować, zanim zakończę takiej żywot — oznajmia i zamierza otworzyć zawartość torby. Starszy powstrzymuje go przed tym.

— Najważniejsze, że już jej nie ma — mówi, patrząc niepewnie na zamaskowanego, którego ciemne oczy przeszywają jego duszę. Maska zakrywa połowę jego twarzy, a pod ustami dostrzega pieprzyk.

— W takim razie... — wyciąga dłoń w jego stronę. — Zapłata — mówi, a mężczyzna podaje mu walizkę. Zabójca otwiera ją i dokładnie przygląda się plikom banknotowym, po czym zadowolony zamyka walizkę. — Moja robota zakończona. Udanej nocy życzę podczas krwawej pełni księżyca — uśmiecha się znacznie, po czym odchodzi.

Opuszcza magazyn i wyciąga papierosa, którego wkłada między wargi, po czym odpala zapalniczką, na której widnieją odznaczenia "W.P.N." (czyt. Własność Pana Nocy). Zaciąga się nikotyną i rusza w stronę zaparkowanego samochodu.

Zatrzymuje się przed pojazdem i gasi niedopałek, który potem chowa do foliowego woreczka, by nie pozostawić po sobie żadnego śladu. Zamaskowany wchodzi do pojazdu i odkłada na fotel walizkę, po czym odjeżdża sprzed magazynu, który w trakcie jego krótkiej rozmowy wybucha. Uśmiecha się ukradkiem i zerka na tylne lusterko, patrząc z triumfem na torbę z pieniędzmi kobiety.

Zdejmuje maskę z twarzy, gdzie pod nią ukrywa się przystojny dwudziestosześcioletni Koreańczyk. Jego uszy zdobią srebrne kolczyki, a ciemne przydługawe włosy opadają na jego twarz. Zaciska dłonie na kierownicy, zaczynając pod nosem nucić sobie piosenkę lecącą w radiu, gdyż zamiłowanie posiadał do ciężkiego gatunku muzycznego.

— Przydadzą się wakacje do następnego razu — mówi z zadowoleniem, kochając nagły przypływ gotówki. Nigdy nie grał fair i nigdy nie kończył nocnej zabawy jedynie przy jednym zleceniu, ponieważ kochał karać i uchodzić za pana, każdego człowieka, by w jego noc wyciągnąć ludzkie brudy na wierzch.

— Przestępstwo z zimną krwią, a tak przynajmniej podaje policja. Dziedziczka fortuny z rodziny Kang została znaleziona w swoim domu. Policja podaje, że jej mąż popełnił samobójstwo w opuszczonym magazynie zaraz po zabiciu własnej małżonki, która została brutalnie zgwałcona i zabita. Niektórzy powiadają, że dzisiejsza noc jest w pełni księżyca, a wszystkie złe uczynki należą do zamaskowanego mężczyzny w masce znanego w Korei jako "Criminal Moon"...

Jasnowłosy Koreańczyk ściszył radio, które nadawało zbyt głośno, aby mógł w pełni się skupić na czytaniu. Kim Taehyung jest dwudziestodwuletnim chłopakiem, który uchodzi za słodkie dziecię Koreańskiego modelingu, była zaś to jedynie przykrywka chroniąca jego życie. Chłopak był tajnym agentem pracującym dla państwa, które przez ostatnie lata boryka się z problematycznym zabójcą. 

— Prostując, wychodzi na to, że Pan Kang zdradzał żonę i zależało mu jedynie na jej pieniądzach...— mruczy pod nosem, przeglądając wszystkie dokumenty, które udało mu się sporządzić w ostatnim czasie. Zawsze był sumiennym pracownikiem i nigdy nie obijał się, jeśli w grę wchodziła sprawa "Criminal Moon'a". — Ale po co Criminal Moon chciałby włączać się w tę sprawę, huh? — unosi lekko brew sfrustrowany. Pogrążony w labiryncie wszystkich myśli i dowodów, które posiadał przed swoimi oczami przechodzi opuszkiem wskazującego palca po swojej dolnej wardze, która w kolorze delikatnego różu najbardziej wyróżniała się w oczach innych. 

W ten wskakuje na biurko biały dachowiec, co przez uchylone okno w jego pokoju przeszedł i zasłania mu futrem część notatek. — Mruczek, przeszkadzasz mi w pracy — mówi do zwierzęcia, które właściwie nie należało do niego, a do sąsiadki z piętra niżej. Wtedy dostrzega między długim ogonem mały fragment, który przez cały czas umykał jego oczom. "Pan Kang przygotowuje się do ucieczki i kupuje wczesny bilet do Acapulco w Meksyku". 

Zdeterminowany chłopak chwyta za żółty pisak i podkreśla wyraźnie słowo "Acapulco". — Skoro w wiadomościach mówili, że Kang się zabił, a Crminal Moon z nim działał, to pozbył się pierw problemu i do następnej pełni będzie wylegiwał się gdzieś na plaży w Acapulco — mruży swe oczy, gdy biały kocur ze złotymi ślepiami wpatruje się w niego intensywnie. — A ja tam pojadę, Mruczek i skończę z nim raz na zawsze — dodaje z pewnym uśmiechem, po czym chwyta kocura i wstaje z obrotowego krzesła, gdzie podchodzi do dużego okna bez firan. Spogląda na ciemne uliczki miasta, by zaraz unieść ciemnoczekoladowe tęczówki na pełny srebrny księżyc. — Następnej pełni, to nie przeżyjesz, Criminal Moon..

~

Witajcie ^^

To na razie jest tylko wstęp ^^
Ale mam nadzieję, że już to lubicie. To mój pierwszy taki ff, ale dam z siebie wszystko, abyście mogli poczuć ten klimat ^^ Rozdział będzie wstawiany raz w tygodniu. Postaram się, aby były długie ^^ 

Do zobaczenia!

Criminal Moon| J.Jk. × K.Th.Where stories live. Discover now