$How could you$

840 93 95
                                    

~Witam ^^

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

~Witam ^^

Przez myśli Taehyunga nie potrafi odejść słowo, które wzbudza tak wiele emocji. "Z miłości" — Serce Taehyunga bije wyjątkowo w piersi, gdy słowo miłość jest tak magiczne i wręcz dla niego nieosiągalne. Odchrząka wyraźnie, siedząc tyłem do mężczyzny, ciesząc się w duchu, że jego reakcja rozanielenia nie była widoczna dla kryminalisty. Wie, że nie może w pełni odebrać tego za szczere, znając zbyt dobrze kryminalistę, który w swych słowach zawsze jest porywczy. — Em... Czyli nie robisz tego z litości, a z miłości... — szepcze nieśmiało, a kryminalista kończy zakładać bandaż, uśmiechając się do siebie, mogąc wyczuć rozkoszną nieśmiałość agenta.

— Zawsze robię to z miłości. Nigdy z litości. Zapamiętaj to sobie — mówi, a niepewny jego słów agent, zwraca się ku mężczyźnie, spoglądając w jego oczy.

— Z miłości również mnie opuściłeś? Zrezygnowałeś z nas? — pyta.

— Wiesz, że nienawidzę łgania. Nie będę cię okłamywał. Właśnie to był powód, dla którego cię opuściłem. Nie chciałem, aby mojej miłości coś się stało. Zawsze jesteś na pierwszym miejscu i jesteś jedyną osobą, która przebiła się przez moje mury. Jesteś dla mnie, jak skrab, który muszę chronić — wyjaśnia, a policzki agenta wrzą przy wyznaniu Mandery.

— Skarbu również nie powinno się zostawiać bez żadnego pożegnania — zauważa.

— Skarb nie powinien siebie ranić, proponując przyjaźń. Ja wiem, że taka relacja cię rani, a ja nie mogę ci niczego więcej ofiarować, prócz przyjaźni, którą zaproponowałeś — mówi, ujmując podbródek agenta, który przełyka porywczo ślinę. — Jednak taka relacja nigdy nie zmieni tego, jak dla mnie ważny jesteś. U mnie nic się nie zmieniło w kwestii uczuć w ciągu tych dwóch lat, a u ciebie?

— Dobrze wiesz, że nie — odwraca nerwowo wzrok, a na ustach mężczyzny pojawia się pewny uśmiech.

— Przez ostatnie dwa lata chroniłem cię z odległości, ale teraz będę cały czas przy tobie. Ostrzegam cię przed tym, żebyś nie próbował mi uciekać — mówi z pewnością głosie, a zmieszany jego słowami agent, przenosi wzrok na pewne siebie oczy kryminalisty.

— Co to ma znaczyć? — pyta.

— Wiesz, jaki jestem i ja wiem, jaki ty jesteś. Czasem jest z nami kolorowo, jak teraz, a są chwile, że najchętniej byśmy się pozabijali. Ostrzegam cię przed sytuacjami, w których będziemy niezgodni. Obiecaj mi, że nie będziesz uciekał i robił po swojemu — mówi z powagą w głosie.

— Nie mogę mieć własnego zdania?

— Możesz. Tego ci nie bronię, ale chodzi o podjęte przez ciebie decyzje. Wolę, żebyś przed ich podejmowaniem się ze mną konsultował. Pamiętaj, że jesteśmy od teraz skazani na siebie.

— Niech będzie, Criminal Moonie — odsuwa podbródek od palców mężczyzny. — Pod warunkiem że ty również będziesz się ze mną konsultował przy podejmowaniu przez ciebie decyzji. Jeśli mam być szczery, to mam dość twojej porywczości. Skoro jesteśmy teraz na siebie skazani, to spróbujmy współpracować — mówi, jak czuje.

Criminal Moon| J.Jk. × K.Th.Where stories live. Discover now