$Wedding night$

1.2K 96 60
                                    

~Witam ^^ Pod rozdziałem ważna notka

Taehyung nie może zaprzeczyć, że czuje się samym sobą rozczarowany. Nie tak miało przebiec spotkanie z Chanhyuną. Mimo że Jungkook nie ma mu tego za złe, nie może odciągnąć od siebie myśli, że mógł zupełnie inaczej działać. W posiadłości pakuje swoje rzeczy, gdy dawno spakowany kryminalista na dole rozmawia z przyjaciółmi.

— Odezwij się, jak dopłyniecie do Meksyku — mówi Mateo, któremu najwyraźniej ciężko jest się żegnać z przyjacielem.

— Nie bądź pizdą. Nic nam nie będzie, więc się nie martw — mówi Jeon, opierając dłoń na ramieniu Mateo.

— Mimo wszystko musicie uważać, wody w tamtym regionie przejęte są przez gang północnych wilków — oznajmia Diego.

— Mam tego świadomość, jednak będziemy z Taehyungiem uważni. Nie pozwolę, żeby choć jeden włos spadł mu z głowy — uspokaja go kryminalista.

— Taehyung jest rozważny, ale to o ciebie się boję. Szybko ponoszą cię emocje i jak widzisz coś, co ci się nie podoba, wpadasz w szał. Pamiętaj, że musisz bezpiecznie doprowadzić do domu twojego małżonka — mówi pouczająco Jugo. Przebiegły uśmieszek zakwita na ustach mężczyzny, który nie jest w stanie zaprzeczyć, że słowo małżonek w określeniu do Taehyunga sprawia, że czuje dreszczyk podniecenia.

— Naprawdę... Nie musicie bać się o Taehyunga. Bezpiecznie wróci ze mną do Meksyku — mówi spokojnie, po czym podchodzi do walizki, za którą chwyta, gdy dźwięk kółek od walizki agenta informuje go o gotowości młodszego do opuszczenia Sycylii. Wszystkie oczy zwracają się ku agentowi, który schodzi ze schodów. Na ustach Jeona pojawia się najszczerszy uśmiech, gdy widok jego małżonka jest powodem do radości. — Czy mój skarb jest gotowy? — pyta, a Taehyung zatrzymuje się przed nim, by odpowiedzieć:

— Gotowy.

Ta odpowiedź wystarcza, aby móc w końcu opuścić posiadłość. Taehyung żegna przyjaciół mężczyzny, z którymi udało mu się zaprzyjaźnić. Po tym pożegnaniu nowożeńcy ruszają w drogę do najbliższego portu. Jungkook podczas drogi włącza radio, gdzie nuci pod nosem, gdy spojrzenie agenta utkwione jest w bocznej szybie. Złość to mało powiedziane, co w tej chwili czuje. Sama myśl o tym, że Chanhyuna żyje, doprowadza go do szału. Zaciska bezradnie dłonie, a jego zachowanie nie uchodzi uwadze kryminalisty.

— Coś cię dręczy, kruszynko?

Pytanie kryminalisty sprawia, że nabiera spokojnie oddechu, nie chcąc w żaden sposób psuć dobrego nastroju małżonka.

— To nic takiego. Za dużo myślę — ta odpowiedź, jednak nie wystarcza, by przekonać przebiegłego kryminalistę.

— Nie przejmuj się niepowodzeniem. Najgorszym wrogiem - zawsze są najbliżsi — podsumuje, a agent wzdycha.

— Ona nie jest mi bliska, jednak... Wkurza mnie fakt, że przez te wszystkie lata żyła, a ja żyłem, by tę niewdzięcznicę dla równie niewdzięcznych rodziców pomścić — mówi rozdrażniony na myśl o przeszłości. Jednak widok uśmiechu mężczyzny powoduje, że unosi brwi w zdziwieniu.

— Zostaw to za sobą. Teraz ja jestem dla ciebie najbliższą rodziną, a ty moją jedyną — mówi, a to zmiękcza urażone do rodziny serce agenta.

— Jakby nie patrząc, ty również jesteś dla mnie jedyną najbliższą osobą, nie mówiąc o przyjaciołach — uśmiecha się ciepło.

— Mogę być twoim przyjacielem?

To pytanie dziwi agenta.

— Słucham?

— Pytam, czy mogę być twoim przyjacielem?

Criminal Moon| J.Jk. × K.Th.Where stories live. Discover now