$I want some hard fucking$

890 92 35
                                    

~Witam ^^

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~Witam ^^

Dłoń kryminalisty sunie się powoli wzdłuż leżącej bokiem sylwetki agenta, którego oczy są szczelnie zamknięcie. Dotykiem sprawia, że skóra młodszego reaguje gęsią skórką, a jego piękne oczy, posiadający wachlarz rzęs delikatnie się rozchylają. Mężczyzna wstrzymuje oddech przy spotkaniu ich oczu, czując w tej chwili wiele emocji. Jego dłoń sunie się po wzdłuż szyi chłopaka, by ująć zaraz palcami jego podbródek, gdy ten unosi tułowie do siadu. Jeon przełyka niespokojnie ślinę, wpatrując się w pięknego blondyna, nie potrafiąc oprzeć się pokusie, z którą przegrywa pojedynek, wpasowując się w rozkoszne usta agenta. Zaskakuje się, gdy ulotne poczucie jego warg znika, jak mgła, przez co patrzy na pustkę przed swoimi oczami. Zamyka oczy, by zaraz poczuć gorąc, który powoduje, że jego oczy ponownie się otwierają, będąc zupełnie w innym miejscu. Widzi wśród płomieni agenta, którego nie jest w stanie dosięgnąć, aby móc mu pomóc. Woła w jego stronę, lecz ten nie słyszy, poddając się otaczającym płomieniom, które na jego oczach pochłaniają młodego agenta.
— Nie! — zdenerwowany wykrzykuje, wybudzając się ze snu. Niespokojnie rozgląda się na boki, orientując się, że jest w samochodzie. Zerka na prowadzącego samochód Salvadora.

— Zły sen? — pyta.

— Żebyś wiedział — przeczesuje nerwowo ciemne kosmyki włosów.

— Wołałeś jego imię — zauważa.

— Chyba spotkanie z nim, wywarło na mnie wrażenie — pokręca nerwowo głową, patrząc w przednią szybę. — Lepiej powiedz, kiedy będziemy w Acapulco? — pyta, spoglądając na chłopaka.

— Za około dwie godziny, powinniśmy być na miejscu — odpowiada. — Nie myśl za dużo o tym spotkaniu i o nim. — mówi spokojnie.

— Teraz to sen wygrał ze mną — śmieje się.

— Jak się czymś martwimy, to nasze obawy okazują się w snach — mówi, a Jeon nie jest w stanie się z nim nie zgodzić.

— Coś w tym jest. Jednak nie zamierzam się o niego martwić. Sam potrafi sobie poradzić.

— Nie odszedłeś od niego przez to, że nie radził sobie?

— To nie tak — pokręca głową. — Przy mnie był bardziej narażony na moich wrogów i moje życie jest dla niego zbyt niebezpieczne. Martwiąc się o niego, tracę kontrolę nad sytuacją i nie jestem w stanie wykonać zadania. Criminal Moon musi być zawsze gotów na poświęcenia. Dlatego musiałem odejść — tłumaczy, a Salvador przytakuje w zrozumieniu głową. — Nie łatwe to było, ale teraz niczego nie żałuję. Jestem w stanie go odtrącić. Chcę, tylko żeby był szczęśliwy i bezpieczny — dodaje.

— Jest agentem państwowym, przecież musi dobry. Dlaczego miałby sobie nie poradzić z twoimi wrogami? — pyta.

— Bo jest dobrą przynętą dla moich wrogów, a on jest ufny i miękki w moim świecie...

Criminal Moon| J.Jk. × K.Th.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz