7. Za ile dajesz?

4.2K 190 20
                                    


Weszłam do klasy chemicznej spóźniona. Często mi się to ostatnio zdarza.

- Przepraszam za spóźnienie - spojrzałam na nauczycielkę.

- Siadaj Dove. Dziś mam dobry humor.

Kiedy zajęłam miejsce, Hanna posłała mi pytające spojrzenie.
Pokręciłam głową na znak, że nie chcę teraz o tym gadać.
Kilka minut później do klasy wszedł Justin i zajął swoje miejsce. Gdzie? Obok mnie!
Patrzyłam przed siebie i starałam się nie zwracać uwagi na bruneta, który wywiercał we mnie dziurę wzrokiem.

- Będziesz się teraz tak patrzył? -spytałam, kiedy już nie wytrzymałam.

- Nie patrzę się na ciebie.

- W ogóle - spojrzałam na niego z drwiną w oczach.

-Wal się... - odpowiedział.

Czyli wszystko wraca do normy.

- Z tobą? - prychnęłam.

- Nie dotknął bym cię nawet patykiem - powiedział przez zaciśnięte zęby.

- Oh, serio? - warknęłam.

- Dokładnie tak.

Kurde, dlaczego jego słowa tak mnie bolą? Czekałam tylko na koniec lekcji by iść od niego i móc na niego nie patrzeć. Jednak czas leciał bardzo wolno. Za wolno.

Kątem oka widziałam jak Justin i jego kolega z ławki niedaleko naszej, wymieniają się SMS-ami. Ryan, bo chyba tak miał na imię co chwila parskał śmiechem.

- Psst Dove - szepnął mi.

Odwróciłam głowę w jego stronę.

- Za ile dajesz?

- Co? - spytałam zaskoczona.

- No dupy. Justin powiedział, że mu dałaś w łazience i dlatego się spóźniliście - uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Z niedowierzaniem spojrzałam na Justina.

- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego mu naopowiadałeś takich bzdur, co? - powoli załamywał mi się głos.

On tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się chamsko.

- Nienawidzę cię! - krzyknęłam i biorąc w dłonie swoje rzeczy, wybiegłam z klasy.

- Dove! - usłyszałam za sobą nauczycielkę.

Chyba nigdy mi nie było tak przykro. To co zrobił Justin... Tak bardzo go nienawidzę.
Weszłam do łazienki i wyciągnęłam żyletkę. Nie dam rady inaczej. Nawet Kale nie wiedział, że to robiłam. To był mój mały sekret.
Prawie krztusząc się łzami robiłam nacięcie za nacięciem.

OCZAMI JUSTINA

Cholera. Czy ja nie potrafię ugryźć się w język zanim coś palnę głupiego?
Po co ja to powiedziałem? Po dzwonku stałem jak zwykle z Ryanem i Aaronem.

- Justin, dobra jest chociaż? -rozmarzył się Ryan. - Chętnie bym ją...

Nie dokończył bo został dociśnięty przeze mnie do ściany i trzymany za gardło.

- Jeszcze słowo... - ostrzegłem go. - Ona mi nie dała, rozumiesz? Tak tylko to powiedziałem. Jak się do niej odezwiesz o czymś takim to cię ubiję, jasne?

Zaskoczony chłopak kiwnął głową i zaczął rozmasowywać gardło, kiedy go puściłem.

- Jak ktokolwiek coś do niej takiego powie to zajebię.

Wziąłem kilka głębokich wdechów i powoli się uspokajałem. Kurwa, gdzie ona jest?

Dlaczego mnie to tak interesuje? Przestań o niej myśleć Justin.

Ona cię nienawidzi, a ty jej.

Tak ma zostać.

Ale muszę ją przeprosić. Przegiąłem.

Po dzwonku na lekcję też nie przyszła. Zaczynałem się o nią martwić.

- Hanna - szepnąłem do jej koleżanki
-Wiesz gdzie jest Dove?

Ta tylko pokręciła głową.

- Co ty jej zrobiłeś?

- Nic. To znaczy, nieważne. Muszę z nią pogadać.

- Nie wiem gdzie jest.

Cholera.

OCZAMI DOVE

Weszłam do domu.
Kale wyszedł do mnie zaskoczony moim widokiem.

- Dove, co ty tu robisz? Płaczesz?

Na to pytanie jeszcze bardziej zaczęłam płakać i wtuliłam się w brata.

- Co się stało?

- Nienawidzę go...

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Where stories live. Discover now