Przeciągnęłam się niechcący budząc Justina.
- Dzień dobry - uśmiechnął się, nie otwierając oczu.
- Hej... - wtuliłam się w niego, wdychając zapach jego koszulki.
- Jak się spało? - pocałował mnie w czoło.
- O dziwo dobrze. A tobie?
- Budziłem się co godzinę. Miałem dziwne wrażenie, że coś jest nie tak -pokręcił głową. - Ale wszystko wydawało się ok.
- Nie bój się. Nie możemy się bać.
- Nie potrafię myszko.
- Dlaczego nie możemy w spokoju żyć? Codziennie ludzie się rozstają, by coś z kimś kogo kochają. To nie jest...
- Shh... Nie myśl teraz o tym - podniósł się z łóżka. - Idziesz ze mną pod prysznic?
- Mhm - pokiwałam głową i podążyłam za nim do łazienki.
***
- Zrobię śniadanie - powiedziałam, wchodząc do kuchni. - Justin, co chcesz do jedzenia?
- Ciebie - szepnął, stając za mną. - Tak bardzo... - pocałował mnie w kark. - Chcę ciebie.
- Jay - upomniałam go. - Naprawdę muszę zrobić śniadanie.
- Jazzy jeszcze śpi... A my mamy trochę czasu dla siebie.
- Justin, nie - zaśmiałam się, odpychając go lekko. - Może być omlet?
- Tak - westchnął, wydymając wargi do przodu. - Dove, tak ładnie proszę...
Udałam, że nie słyszałam i zajęłam się szukaniem składników.
- Jesteś okrutna - położył mi dłonie na biodra.
- Jestem zajęta - przypomniałam mu.
- Przeze mnie - zaśmiał się.
- Justin - odwróciłam się w jego stronę. - Proszę cię, daj mi zrobić śniadanie. Gdzie jest mikser?
- Tutaj - wskazał na szafkę.
Zdjęłam jego ręce i schyliłam się po mikser do szafki i w tamtej chwili poczułam uderzenie w pośladek.
- Oh, nie - spojrzałam na niego wrogo. - Już cię tu nie ma.
- Dove... - jego karmelowe oczy zabłyszczały smutno.
- Oj, nie rób mi tu teraz tych oczu i wyjdź - zaśmiałam się wypychając go z kuchni i ignorując jego sprzeciwy. -Przegiąłeś Bieber.
- Skarbie... - spojrzał na mnie prosząco. - Pocałuj mnie.
- Nie - zaśmiałam się. - Nie patrz tak na mnie.
Chłopak zaśmiał się cicho i popchnął mnie na ścianę.
- Wiesz, że jestem silniejszy?
- Grozisz mi?
- Ostrzegam - zbliżył się do mnie i pocałował.
Poruszyłam wargami znajdując nasz wspólny rytm.
- Czy dasz mi już dokończyć śniadanie? - odsunęłam się.
- A jak myślisz? - ponownie złączył nasze wargi.
- Juss! - usłyszeliśmy na co się od siebie gwałtownie odsunęliśmy.
- Co się stało? - Jazzy pobiegła do nas i wtuliła się w brata.
- Miałam koszmar. Nie mogłam spać.
- Co ci się śniło skarbie? - wziął ją na ręce.
- Nate. I Dove. Nate ciągle płakał, a Dove go nie mogła uspokoić. I w końcu, ona się przewróciła i uderzyła głową o podłogę... Chyba umarła, bo się nie ruszała.
Justin, ja nie chcę żeby ona umarła. Dove... - dziewczynka spojrzała na mnie, a ja widziałam jak jej drży warga.- Nie umrę, no co ty - próbowałam ją uspokoić. - Spokojnie.
- Przepraszam na chwilę - Justin postawił siostrę na ziemi i wyszedł na taras.
Westchnęłam i zaprowadziłam Jasmine do kuchni.
- Usiądź, zaraz zrobię ci omlet.
Zajęłam się śniadaniem, by po chwili postawić talerz z gorącym omletem przed siedmiolatką.
- Gdzie poszedł Justin? - wzięła widelec.
- Na taras. Pójdę do niego, ok? Jedz.
Wyszłam z kuchni i skierowałam się do miejsca gdzie stał Justin. Otworzyłam szklane drzwi i wtuliłam się w plecy mojego chłopaka.
- Miałeś nie palić - skrzywiłam się, widząc jak wypuszcza dym z ust.
- Miało być spokojnie - zaśmiał się. -Mieliśmy żyć jak w pieprzonej bajce, kochać się i być ze sobą szczęśliwi.
- Jestem szczęśliwa. Popatrz na mnie -odwrócił się w moją stronę. - Kocham cię. Bardzo cię kocham.
- Ja też cię kocham. Tak bardzo jak cię kocham, tak bardzo boję się, że coś ci się stanie.
- To był tylko sen. Nic nie znaczący sen.
- Skąd wiesz? - zaciągnął się papierosem.
- Nie pal - poprosiłam.
- Myszko, nie mogę - pokręcił głową. -Jeśli nie będę palił, to wybuchnę.
- Trujesz się.
- Nie dbam o to.
I w tamtej chwili usłyszeliśmy krzyk Jasmine.
YOU ARE READING
I'll show you /JB/ 1&2 ✔
FanfictionDove i Justin zaczęli się nienawidzić od pierwszego spotkania. Chłopak obiecał, że będzie jej niszczyć życie. Dziewczyna została w przeszłości bardzo skrzywdzona i cierpi, lecz chłopak tego nie widzi. Czy nienawiść da się przezwyciężyć? Cześć dru...