2~41. Nie możemy się bać

1.7K 96 27
                                    

Przeciągnęłam się niechcący budząc Justina.

- Dzień dobry - uśmiechnął się, nie otwierając oczu.

- Hej... - wtuliłam się w niego, wdychając zapach jego koszulki.

- Jak się spało? - pocałował mnie w czoło.

- O dziwo dobrze. A tobie?

- Budziłem się co godzinę. Miałem dziwne wrażenie, że coś jest nie tak -pokręcił głową. - Ale wszystko wydawało się ok.

- Nie bój się. Nie możemy się bać.

- Nie potrafię myszko.

- Dlaczego nie możemy w spokoju żyć? Codziennie ludzie się rozstają, by coś z kimś kogo kochają. To nie jest...

- Shh... Nie myśl teraz o tym - podniósł się z łóżka. - Idziesz ze mną pod prysznic?

- Mhm - pokiwałam głową i podążyłam za nim do łazienki.

***

- Zrobię śniadanie - powiedziałam, wchodząc do kuchni. - Justin, co chcesz do jedzenia?

- Ciebie - szepnął, stając za mną. - Tak bardzo... - pocałował mnie w kark. - Chcę ciebie.

- Jay - upomniałam go. - Naprawdę muszę zrobić śniadanie.

- Jazzy jeszcze śpi... A my mamy trochę czasu dla siebie.

- Justin, nie - zaśmiałam się, odpychając go lekko. - Może być omlet?

- Tak - westchnął, wydymając wargi do przodu. - Dove, tak ładnie proszę...

Udałam, że nie słyszałam i zajęłam się szukaniem składników.

- Jesteś okrutna - położył mi dłonie na biodra.

- Jestem zajęta - przypomniałam mu.

- Przeze mnie - zaśmiał się.

- Justin - odwróciłam się w jego stronę. - Proszę cię, daj mi zrobić śniadanie. Gdzie jest mikser?

- Tutaj - wskazał na szafkę.

Zdjęłam jego ręce i schyliłam się po mikser do szafki i w tamtej chwili poczułam uderzenie w pośladek.

- Oh, nie - spojrzałam na niego wrogo. - Już cię tu nie ma.

- Dove... - jego karmelowe oczy zabłyszczały smutno.

- Oj, nie rób mi tu teraz tych oczu i wyjdź - zaśmiałam się wypychając go z kuchni i ignorując jego sprzeciwy. -Przegiąłeś Bieber.

- Skarbie... - spojrzał na mnie prosząco. - Pocałuj mnie.

- Nie - zaśmiałam się. - Nie patrz tak na mnie.

Chłopak zaśmiał się cicho i popchnął mnie na ścianę.

- Wiesz, że jestem silniejszy?

- Grozisz mi?

- Ostrzegam - zbliżył się do mnie i pocałował.

Poruszyłam wargami znajdując nasz wspólny rytm.

- Czy dasz mi już dokończyć śniadanie? - odsunęłam się.

- A jak myślisz? - ponownie złączył nasze wargi.

- Juss! - usłyszeliśmy na co się od siebie gwałtownie odsunęliśmy.

- Co się stało? - Jazzy pobiegła do nas i wtuliła się w brata.

- Miałam koszmar. Nie mogłam spać.

- Co ci się śniło skarbie? - wziął ją na ręce.

- Nate. I Dove. Nate ciągle płakał, a Dove go nie mogła uspokoić. I w końcu, ona się przewróciła i uderzyła głową o podłogę... Chyba umarła, bo się nie ruszała.
Justin, ja nie chcę żeby ona umarła. Dove... - dziewczynka spojrzała na mnie, a ja widziałam jak jej drży warga.

- Nie umrę, no co ty - próbowałam ją uspokoić. - Spokojnie.

- Przepraszam na chwilę - Justin postawił siostrę na ziemi i wyszedł na taras.

Westchnęłam i zaprowadziłam Jasmine do kuchni.

- Usiądź, zaraz zrobię ci omlet.

Zajęłam się śniadaniem, by po chwili postawić talerz z gorącym omletem przed siedmiolatką.

- Gdzie poszedł Justin? - wzięła widelec.

- Na taras. Pójdę do niego, ok? Jedz.

Wyszłam z kuchni i skierowałam się do miejsca gdzie stał Justin. Otworzyłam szklane drzwi i wtuliłam się w plecy mojego chłopaka.


- Miałeś nie palić - skrzywiłam się, widząc jak wypuszcza dym z ust.

- Miało być spokojnie - zaśmiał się. -Mieliśmy żyć jak w pieprzonej bajce, kochać się i być ze sobą szczęśliwi.

- Jestem szczęśliwa. Popatrz na mnie -odwrócił się w moją stronę. - Kocham cię. Bardzo cię kocham.

- Ja też cię kocham. Tak bardzo jak cię kocham, tak bardzo boję się, że coś ci się stanie.

- To był tylko sen. Nic nie znaczący sen.

- Skąd wiesz? - zaciągnął się papierosem.

- Nie pal - poprosiłam.

- Myszko, nie mogę - pokręcił głową. -Jeśli nie będę palił, to wybuchnę.

- Trujesz się.

- Nie dbam o to.

I w tamtej chwili usłyszeliśmy krzyk Jasmine.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Where stories live. Discover now