2~29.Jest mi przykro.

2.1K 105 34
                                    

- Co on ci powiedział? Jesteś bardzo zdenerwowany - Dove spojrzała na mnie ze smutkiem.

- Nic. To nie jest twoja sprawa, naprawdę. Nie powinnaś się w to mieszać.

- Juss...

- Skończ. To ciebie nie dotyczy i nie chcę żeby dotyczyło - potarłem dłonią czoło. - Naprawdę, Dove. Lepiej żebyś nie wiedziała.

- Znowu ci groził? Powinieneś coś komuś powiedzieć, nie wiem, zgłosić to...

- Której części, nie powinnaś się w to mieszać, nie zrozumiałaś? Cholera, Dove czy ty zawsze musisz się we wszystko wtrącać? Kurewsko mnie to wnerwia. Zawsze musisz wszystko wiedzieć? Po prostu raz nie wpieprzaj się tam gdzie nie powinnaś.

Zamilkła, odwróciła głowę i zaczęła patrzeć na widok przez okno samochodu.
Westchnąłem i uderzyłem lekko palcami o kierownicę.

- Dove? - zwróciłem się do niej. - Przepraszam. Po prostu się o ciebie boję.

Cisza.

Kiedy wróciliśmy do domu, wysiadła z samochodu nie racząc na mnie spojrzeć.

- Dove - chwyciłem ją za rękę i obróciłem w swoją stronę. - Spójrz na mnie. Przepraszam. Nie chciałem żeby tak to zabrzmiało.

- Daj mi spokój - wyszeptała smutno i skierowała się do mieszkania.

- Skarbie, no... - pobiegłem za nią, ale Jazzy zagrodziła mi drogę, pokazując mi obrazek który namalowała.

- Podoba ci się? To ja, Ty, Dove i Nate -pokazywała po kolei postacie na rysunku.

- Pięknie - pocałowałem ją w czoło - Dove jest na mnie zła, muszę iść z nią porozmawiać.

- Nie chcę żebyście się kłócili.

- Ja też nie chcę - poszedłem na górę i zajrzałem do mojego pokoju. Leżała zwinięta w kłębek plecami do mnie.

- Kochanie? - usiadłem na łóżku i dotknąłem jej ramienia. - Nie chciałem żeby to tak...

- Wiem. Mówiłeś - szepnęła, pociągając nosem.

- Płaczesz? - szybko poszedłem na drugą stronę łóżka i spojrzałem na jej twarz. - Cholera, nie płacz. Nie przeze mnie - ująłem jej dłoń i pocałowałem kostki. - Nie bądź zła, skarbie...

- Nie jestem zła, Justin. Jest mi przykro.

- Przepraszam - powiedziałem, patrząc na nią błagalnie. - Ja się tylko o ciebie boję.

- Myślisz, że ja się nie boję? Bardzo się boję. O Jazzy, o ciebie. Chcesz za wszelką cenę chronić siostrę, rozumiem, ale on może cię podpuszczać. Może chce skrzywdzić ciebie. Powinieneś to komuś zgłosić. Zanim naprawdę komuś się coś stanie.

- Nie mogę. Kochanie, nie mogę -pokręciłem głową. - Naprawdę nie chciałem żebyś się wtrącała, bo wiem, że ten psychol może coś zrobić tobie.

- Nadal mówimy o Nicku? Nie mogę w to uwierzyć - podniosła się i przytuliła się do mnie.

- Nie kłóćmy się - poprosiłem.

Musnęła moje usta, ale ja czułem niedosyt.

Wpiłem się zachłannie w jej usta i popchnąłem ją na łóżko. Moja ręka wylądowała pod jej koszulką a usta na szyi.

- Justin... - westchnęła.

- Mhm - wymruczałem, kiedy poczułem jej dłoń na moim kroczu. -Cholera - warknąłem i zdjąłem z niej bluzkę.

- Juss... Dzieci - upomniała mnie.

- Co z nimi? - opadłem na nią, szepcząc w jej szyję.

- Mogą wołać, Jazzy może wejść.

- Nie martw się, zrobimy to szybko i cicho - wróciłem do całowania jej szyi.

- Justin! - upomniała mnie.

- Kiedy mamy to robić, huh? -jęknąłem z irytacją. - No proszę, tak ładnie proszę...

- Zamknij drzwi na klucz - westchnęła.

Szybko pobiegłem do drzwi.

- Jasmine, nie wolno ci wchodzić do pokoju! - zamknąłem je na klucz i wróciłem do Dove.

Pociągnęła mnie na łóżko, pozwoliła bym zdjął mój t-shirt i zaczęła zabierać się za spodnie, w które mnie już tak bardzo uciskały w jednym miejscu, że jęknąłem z ulgi, kiedy się ich pozbyła.

- Kocham cię - szepnęła.

- Ja też cię kocham Dove -  powiedziałem w jej szyję.

***

- Byłaś niesamowita... - wydyszałem i pocałowałem jej spuchnięte usta. -Powinniśmy robić to częściej -zaśmiałem się.

- Zdecydowanie - wtuliła się we mnie. - Obiecaj mi coś.

- Co?

- Że nic ci się nie stanie. Nie chcę cię stracić.

- Nic mi się nie stanie - szepnąłem jej do ucha.

- Tak strasznie się boję - zacisnęła powieki, próbując się nie rozpłakać. -Jak mogłam wcześniej nie zauważyć, że to wariat? A teraz on tobie grozi...

- Nie boję się go.

- A powinieneś. Boże, on mógł coś zrobić Nate'owi, miałeś rację...

- Hej, spokojnie - pocałowałem ją we włosy, kiedy wtuliła się mocniej w moją pierś. - Wszystko będzie dobrze. On się nie zbliży do dzieci i ciebie.

- A do ciebie? Może on chce coś zrobić tobie?

- Dove, daj spokój. Nie martw się niepotrzebnie. To, że powiedział, że tego pożałuję, to nie znaczy, że komuś coś zrobi. Nie pozwolę was skrzywdzić.

Pokiwała głową i zamknęła oczy.

- Kocham cię. Nic ci się nie stanie.
Nie dopóki żyję.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Where stories live. Discover now