2~50. Jak może być ci przykro?

1.7K 104 86
                                    

Odwróciłem się szybko słysząc dźwięk strzału.

Dove krzyknęła cicho, zakrywając oczy dłońmi. Usiadła na podłodze, kręcąc głową.

Moja, mała Jazzy leżała w kałuży krwi na podłodze. Kałuży krwi, która z każdą sekundą powiększała się jeszcze bardziej.

- Jazzy... - szepnąłem, podbiegając do niej.

- Co się dzieje? - drzwi się otworzyły, kiedy Kale wszedł do domu. - O ja pier... - otworzył szeroko oczy.

- Kale, on ucieka!- Dove wskazała na chłopaka, który zabił moją siostrę widząc, że chciał wybiec z mieszkania, ale sięgnąłem po pistolet i w ostatniej chwili go postrzeliłem w głowę.

Chwyciłem martwe ciało dziewczynki i położyłem jej głowę na swoich kolanach.

- Jasmine... - potrząsnąłem nią. -otwórz oczy. Nie rób sobie żartów.

- Justin... - Dove cicho szepnęła.

- Jasmine przestań! - po raz kolejny chwyciłem ją za ramiona i potrząsnąłem.

- Justin, ona... - kolejna próba Dove została przeze mnie zignorowana.

- Otwieraj oczy!!!

- Stary... - poczułem rękę na ramieniu i Kale mnie odciągnął od dziewczynki. -Spójrz na nią. Ona nie żyje.

- Co? - zaśmiałem się głośno. - Ona znowu robi sobie żarty.

Dove zaczęła cicho szlochać.

- Justin...

- Puść mnie, chcę ją obudzić.

- Ona kurwa nie żyje! - krzyknął na mnie a ja pokręciłem głową. - Nie obudzi się, rozumiesz?!

- Przestań - zakryłem uszy dłońmi.

On kłamie, Jazzy nie jest martwa.

- Kale zadzwoń po policję, niech ich zabiorą - poprosiła Dove, podchodząc do mnie i pozwalając mi przytulić się do jej piersi.

- Po co? Ona tylko się drażni.

- Jay... Kula przeszła przez głowę... -zapłakała cicho. - Mózg z pewnością jest rozwalony. Ona nie żyje...

Spojrzałem na Jazzy jeszcze raz i wtedy do mnie dotarło.

- Jazzy umarła... - po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.

Dove mocno mnie przytuliła i płakała razem ze mną.
Moja mała siostrzyczka jest martwa.

- Niech żyje nam! Wszystkiego najlepszego kochanie! - podniosłem Jazzy i pomogłem zdmuchnąć świeczki na torcie. - Kończysz sześć lat. Jakie masz życzenie?

- Chcę żeby było jak dawniej.

- Justin - usłyszyłem.

Spojrzałem w zapłakane oczy Dove, która wciąż tuliła mnie do siebie.

- Chodźmy stąd - poprosiła.

- Nie zostawię jej - pokręciłem głową.

Zaczęła coś mówić, ale nie słyszałem żadnego dźwięku. Widziałem tylko jak porusza ustami.

- Poczytasz mi?

- Jasne - wziąłem od czterolatki książkę. - Czemu zawsze o księżniczce Amber? Masz mnóstwo innych.

- Ale lubię ją najbardziej.

Kiwnąłem głową i zacząłem czytać.

Kiedy wróciłem do żywych czułem jak Kale odciąga mnie i wyprowadza z mieszkania.

- Chcę z nią zostać. Puść -wyszarpałem rękę.

- Stary, zobacz w jakim jesteś stanie. Pojedziemy do mnie. Odpoczniesz.

- Nie chcę odpoczywać. Chcę zostać z moją siostrą!

Spojrzałem na samochód. Na tylnym siedzieniu Dove płakała, patrząc na mnie.

- Justin - usłyszałem głos chłopaka. - Wsiądź do samochodu.

- Nie - szepnąłem. - Nie zostawię jej.

- Policja niedługo będzie, zabiorą ją.

- Chcę przy niej być.

Dlaczego on nie chce mi pozwolić z nią zostać? Dlaczego nie mogę przy niej siedzieć.

- Nie powinieneś na to patrzeć -powiedział błagalnie. - Błagam cię, wsiadaj.

Pokręciłem głową, czując łzy w oczach. Poczułem dłoń na plecach i zostałem popchnięty w stronę samochodu.

***

Kilkanaście minut później, kiedy policja już zabrała ciała, Kale wsiadł do auta i ruszył w stronę jego domu.
Czułem się dziwnie, myślę, że informacja, że Jasmine nie żyje, nie do końca do mnie dotarła.

- Jak się czujesz? - usłyszałem.

Wzruszyłem ramieniem i znów zająłem się obserwowaniem drogi.

- Jay, tak strasznie mi przykro - Dove położyła dłoń na mojej i splotła nasze palce.

Zamknąłem oczy i pokręciłem głową.

- Jak może ci być przykro? Czemu każdy mówi ,,przykro mi"? Czasem lepiej nic nie mówić niż pieprzyć coś takiego.

Puściłem jej rękę a ona ponownie zaczęła płakać.

- Naprawdę mi przykro. Wiem, że trudno jest pogodzić ci się z tym co się stało...

- Nie da się z tym pogodzić! Moja siostra nie żyje! A wiesz dlaczego? Bo chciałem być z tobą!

- To nie jest jej wina - wtrącił Kale.

- Masz rację, gdybym pozwolił wam być razem nic by się nie stało.

- Żałujesz tego, że jesteśmy razem? -wyszeptała.

- Przez to zginęła moja siostra! Ona nie powinna była umierać!

- Nie krzycz na nią - upomniał mnie. -Nie powinieneś jej obwiniać. Nikt nie przypuszczał, że to psychol.

- Więc to moja wina?

- Nikt nie szuka winnych! - podniósł głos. - Nie cofniemy czasu

Zamknąłem oczy. To się nie dzieje naprawdę. To pieprzony sen. Zaraz się obudzę.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Where stories live. Discover now