- Hej, księżniczko - usłyszałam, kiedy otworzyłam oczy.
- Zasnęłam? - lekko podniosłam głowę, patrząc na Justina, który bawił się moimi włosami.
- Yhm - pocałował mnie w głowę kiedy z powrotem położyłam się na jego nagim torsie.
Zaczęliśmy się kochać w łazience a skończyliśmy w sypialni.
Robiliśmy to w każdym możliwym pomieszczeniu w domu. Cała noc minęła zanim się spostrzegliśmy.- Zmęczona? - zaśmiał się.
- Nawet nie wiesz jak - przeciągnęłam się.
- Musimy robić to częściej. Dużo częściej.
- Mało ci?
- Mogę to z tobą robić cały... - przerwał na pocałunek - czas. W kuchni na stole... - Jego usta odnalazły moją szyję - W salonie na podłodze... W pokoju Jazzy na biurku...
- Hej, mogliśmy to przemyśleć wcześniej zanim ta lampka spadła i się popsuła.
Justin roześmiał się zachrypniętym głosem. Boże, jaki cudowny śmiech.
- I to łóżko w pokoju Nate'a było zbyt małe - przypomniałam mu. - Nie mieliśmy dużo miejsca.
- Ja tam nie narzekam. Mogę znowu i znowu... - zawisł nade mną. -Gdziekolwiek. Mógłbym nigdy nie wychodzić z łóżka. Albo gdzie tam będziemy - uśmiechnął się, szczerząc do mnie białe zęby. - Mam na ciebie ochotę cały czas.
- Muszę wstać - przypomniałam mu. - Jest już... - zerknęłam na zegarek stojący na biurku. - Justin, jest dwunasta.
- A to coś zmienia, bo? - znowu mnie pocałował.
Westchnęłam, kiedy położył chłodne dłonie na moich biodrach. Jego oczy zabłyszczały a ja już wiedziałam, że jest napalony. Pocałował mnie mocno jednocześnie nakrywając nas kołdrą.
***
Nasze ciężkie oddechy mieszały się ze sobą, kiedy wykończeni opadliśmy na łóżko. Spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy się.
- Kocham cię - szepnął, próbując unormować oddech.
- Ja ciebie też.
Nasze klatki piersiowe szybko podnosiły się i opadały kiedy z trudem łapaliśmy oddech.
- Dove, to...Wow - pocałował mnie. - Jak ty to robisz?
- Co? - uśmiechnęłam się.
- Jak to jest, że każdy raz jest jeszcze lepszy?
- O to samo mogę zapytać ciebie -podniosłam się mimo jego sprzeciwów. - Muszę iść.
- Dzieci nie ma. Co będziesz robić?
- Obiad? Wiesz która jest godzina?
Westchnął, ale pokiwał głową, wstając za mną.
Kiedy się ubraliśmy zeszliśmy do kuchni i zaczęłam szykować składniki na spaghetti.
- Dove, telefon ci dzwoni - Justin podał mi telefon. - Kale.
- Zajmiesz się tym? - wskazałam na składniki i wzięłam od niego komórkę.
- Halo? Nie, nie ma tu Jasmine.
Słyszałam jak Justin przestaje się ruszać.
- Co się stało? Kale, nie denerwuj się. Spokojnie, powiedz co się stało.
- Daj mi to - zabrał mi telefon. - Tu Justin. Co jest? - posłuchał przez chwilę. - Jak to jej nie ma? Kurwa, co to znaczy? - Głos mu się załamał.
Rozłączył się i spojrzał na mnie.
- Wyszła się bawić do ogrodu i zniknęła - szepnął, nie wiedząc co się dzieje. - Dove, gdzie ona jest?!
- Jay...
- Gdzie? - zakrył twarz w dłoniach.
Podeszłam do niego i przytuliłam go.
- Nie uciekła by sama. To musiał być on. On ją skrzywdzi.
- Nie, nikt nikogo nie skrzywdzi -pokręciłam głową. - Ona się znajdzie.
- Co jeśli nie? Co jeśli jej coś się stanie? Ja sobie tego nie daruję.
Ja też się o nią bałam. To właściwie moja wina. Gdybym nie była z Nickiem, nie chciałby się mścić na Justinie.
- Jadę do Kale'a - Justin wstał z krzesła.
- Co? Jadę z tobą - powiedziałam od razu i wyłączyłam gaz w kuchence.
- Nie. Zostań tutaj, gdyby wróciła.
- Jay, uważaj na siebie - poprosiłam.
- Zawsze - pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu.
Zerknęłam przez okno jak odjeżdża.
Wyszłam przed dom, ocierając łzy. Dlaczego nie możemy spokojnie żyć? Porwali dziecko, bo chcemy być razem? Przecież to jest chore.
Sięgnęłam do klamki w celu powrotu do mieszkania, ale poczułam mocne uderzenie w głowę.
Ciemność.
YOU ARE READING
I'll show you /JB/ 1&2 ✔
FanfictionDove i Justin zaczęli się nienawidzić od pierwszego spotkania. Chłopak obiecał, że będzie jej niszczyć życie. Dziewczyna została w przeszłości bardzo skrzywdzona i cierpi, lecz chłopak tego nie widzi. Czy nienawiść da się przezwyciężyć? Cześć dru...