2~31. Nic ci nie grozi

1.9K 98 22
                                    

- Co? Jak to był u ciebie?! - udało mi się wydusić.

- Dove, spokojnie. Powiedział, że chce się z robą zobaczyć. Z nami. Porozmawiać... Przeprosić.

Drżącymi rękami zaczęłam zbierać resztki talerzy leżących na podłodze. Przeklęłam w myśli, kiedy się skaleczyłam i z mojego palca zaczęła lecieć strużka krwi.

- Zostaw to - Justin rzucił się do mnie i sam pozbierał porcelanę. - Daj rękę. Trzeba to opatrzeć.

- Przepraszam - zaszlochałam. - Nie chciałam tego rozbić. To talerze twojej cioci, ja... Nie chciałam...

- Spokojnie. Nic się nie stało. Hej, spójrz na mnie. Wszystko jest dobrze. Nie płacz - wytarł moje łzy i chwycił mnie za ramiona żebym spojrzała mu w oczy.

- Ja nie chcę go widzieć, Justin...

- Dove... - Kale podszedł do mnie i przytulił mnie. - Nie wpuściłem go. Wywaliłem go na ryj i powiedziałem żeby się do ciebie nie zbliżał. Nie musisz się go bać. Nie dam mu cię znowu skrzywdzić.

- Naprawdę?

- Nie pozwolę. Nie powiedziałem mu gdzie mieszkasz. Ja też nie chcę go widzieć.

- Trzeba ci opatrzeć rękę - Justin objął mnie opiekuńczo ramieniem i poprowadził mnie do krzesła. - Usiądź. Spokojnie.

- On mnie znajdzie - pokiwałam głową.

- Co? Nie, oczywiście, że nie. Nie wie gdzie mieszkasz - powiedział od razu Kale.

- To skąd wiedział, że mieszkasz w Seattle?

Chłopaki popatrzyły po sobie.

- Nie wiem - mruknął Kale. - Nie musisz się bać. Naprawdę nic ci nie grozi.

Jednak ja czułam łzy w oczach.
Bałam się, że on zapuka do drzwi, wejdzie i cały koszmar zacznie się na nowo.

- Mała, nie płacz - Kale klęknął przede mną i ujął moje dłonie w swoje. -Błagam, nie płacz.

- Obejrzymy coś? - zaproponował Justin, próbując rozluźnić atmosferę. -Rozchmurz się kochanie. Nie pozwolimy cię skrzywdzić - Schylił się i pocałował mnie, po czym pociągnął i skierował na kanapę.

- A Jazzy?

- Bawi się z Bizzlem.

Usiadł opierając się o boczne oparcie, a mój brat po drugiej stronie i oparł się o tylne oparcie kanapy.
Z kolei ja, usiadłam między nogami mojego chłopaka, a stopy położyłam na kolana brata.

- Co oglądamy? - Jay zaczął rozmasowywać moje zmęczone ramiona, czasem je całując.

- Może coś dla dorosłych? -zaproponował Kale.

- Nie - powiedziałam od razu.

- Daj spokój, skąd wiesz, że ten film nas jeszcze bardziej nie zainspiruje? -pocałował mnie w kark.

- W porządku. Obejrzymy go, ale do końca roku będziesz jechał na ręcznym.

- Nie rób mi tego, kobieto, bądź łaskawa. Jest dopiero czerwiec.

Zero pornoli jeśli ja tu jestem.

- Ćwicz rękę, bo trochę się zmęczy.

- Um stary, powodzenia - zaśmiał się Kale.

- Obejrzmy coś innego - mruknął Jay, który trochę zbladł po informacji o braku seksu przez pół roku.

Włączył Johna Wicka i natychmiast zaczął mi przeszkadzać co chwila mnie całując.

- Justin, no - odepchnęłam go. - Nie mogę się skupić.

- Serio byś mi to zrobiła? - szepnął cicho, wprost do mojego ucha.

- No wiesz... Coś za coś. Słyszałam kiedyś, że jak to robisz, to wyobrażasz sobie różne rzeczy.

- Jakie na przykład?

- Możesz oglądać swoje zboczone filmy i wyobrazić sobie jak ta pani bierze ci do ust... - szepnęłam uwodzicielsko. - Albo, że ja biorę...

- Ja pierdolę - warkął Justin odrobinę za głośno.

Czułam, że powoli robi się twardy i uśmiechnęłam się pod nosem.

- Może jednak wolisz obejrzeć, huh?

- Wolę żebyś to naprawdę zrobiła - westchnął mi do ucha.

- Shh, chcę obejrzeć - wskazałam na ekran telewizora.

- Możecie się tak nie obmacywać? Dopiero co jadłem.

Zaśmiałam się i kopnęłam go lekko w żebro.

W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi a ja się momentalnie spięłam. Justin chyba to wyczuł, bo objął mnie mocniej.

- To tylko dzwonek. Spokojnie - szepnął mi do ucha. - Otworzę.

- Nie! Nie zostawiaj mnie.

- Ja otworzę - zaoferował się Kale. - Nie bój się mała - uśmiechnął się.

Pokiwałam głową i wtuliłam się w Justina.

OCZAMI JUSTINA

Zacząłem delikatnie głaskać jej włosy a ona przytuliła się do mnie i ułożyła w moich ramionach. Po chwili czułem jak zaczyna miarowo oddychać. Zasnęła.

Kale wrócił i usiadł na fotelu.

- Śpi?

- Tak. Kto to był?

- Jakiś chłopak. Chciał robić ankietę -potarł dłonią czoło. - Nie powinienem był jej mówić o ojcu.

- Ona się go wciąż boi. Po tylu latach... - pokręciłem głową. - Niech ten skurwiel się do niej nie zbliża.

- Nie pozwolę na to. Nie tym razem.

Ja też nie. Będę cię bronić. Nie dam cię skrzywdzić. Obiecuję.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Where stories live. Discover now