2~28.Traktuje mnie z szacunkiem!

2.1K 101 29
                                    

Rano obudziłam się w ramionach mojego chłopaka, który mocno mnie do siebie przytulał. Czułam na szyi jego miarowy oddech co oznaczało, że wciąż śpi. Powoli wyswobodziłam się z jego objęć i wstałam z łóżka. Nathan również jeszcze spał, więc postanowiłam się wykąpać. Znalazłam jakieś legginsy w sypialni jego cioci, bo dopiero dziś miałam jechać po ubrania do mojego byłego mieszkania.
Wróciłam do pokoju i wzięłam koszulkę Jussa z zespołem Mettalica. Mój chłopak wie czego słuchać.

- Już nie śpisz? - usłyszałam. - Chciałem ci zrobić śniadanie do łóżka.

- Było wcześniej wstać - zaśmiałam się, robiąc dziubek z ust.

Chłopak się przeciągnął, szybko wstał z łóżka i przytulił mnie od tyłu wtulając się w moje plecy.

- Dzień dobry skarbie - wymruczał mi do ucha.

- Dzień dobry - zaśmiałam się, kiedy pocałował mój policzek.

- Ładnie ci w mojej koszulce - szepnął. - A jeszcze ładniej byłoby bez.

- Czyli już nieładnie mi w koszulce?

- Ładnie, ale...

- Jest jakieś ale? Uważasz, że nie wyglądam w niej tak dobrze? - droczyłam się z nim.

- Wyglądasz pięknie ja...

Odepchnęłam go i nie patrząc na niego udawałam obrażoną.

- Dove, no... - podszedł do mnie i położył mi ręce na ramiona i zaczął delikatnie je rozmasowywać. - Nie chciałem cię obrazić... Przepraszam.

Milczałam, ale w duszy rzucałam się ze śmiechu po podłodze.

- Kochanie, naprawdę uważam, że we wszystkim wyglądasz najpiękniej. Jesteś śliczna i cudowna, a w mojej koszulce wyglądasz tak pociągająco, że chętnie bym ją z ciebie ściągnął. Kotek...

Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem odwracając się do zszokowanego Justina.

- Drwiłaś ze mnie! - krzyknął oburzony. - Wiesz co ja czułem? Myślałem, że naprawdę się obraziłaś.

- Czyli uważasz, że ładnie w niej wyglądam? - przygryzłam wargę, powstrzymując śmiech.

- Jesteś okropna - westchnął, przytulając się do mnie. - I najpiękniejsza.

- Justin? Pojedziesz ze mną do Nicka po moje rzeczy?

- No pewnie - uspokoił mnie.

- A co z Jazzy? Zostanie sama?

- Chyba nie ma innego wyjścia. Możesz zostawić z nią Nate'a. Będziemy tylko chwilę.

Pokiwałam głową i cmoknęłam usta Biebera, odsuwając się od niego.

Kiedy rozległ się płacz Nathana Justin podszedł do niego i podniósł go.

- Cześć kochanie - zaczął go kołysać. -Już się wyspałeś?

- Ładnie razem wyglądacie - powiedziałam, przyglądając się im.

- W końcu to mój syn - uśmiechnął się do mnie, całując Nate'a w czoło. -Bardzo was kocham.

- My ciebie też - szepnęłam. - Trzeba wyprowadzić Bizzlego. Pewnie już płacze pod drzwiami.

Kiedy zjedliśmy śniadanie, Jazzy poszła z Bizzlem na spacer mimo sprzeciwów Justina, że nie puści jej samej.

- Cholera, dlaczego jeszcze jej nie ma? - chodził w kółko wściekły. - Nie powinienem był jej wypuszczać.

- Daj spokój. Poszła tylko na spacer z psem.

- I w tym czasie może...

- Nic jej nie będzie. Uspokój się -pociągnęłam go na kanapę, by spokojnie usiadł. - Przestań się niepotrzebnie zamartwiać.

Położyłam mu głowę na kolanach i zaczął czule bawić się moimi włosami.

- Boję się o nią - szepnął, patrząc w przestrzeń. - Tak bardzo się boję, że coś jej się stanie.

- Nie możesz cały czas za nią chodzić. On tylko chciał cię nastraszyć.

- A jeśli nie? A jeśli naprawdę chce ją skrzywdzić? - Nie zaprzestawał głaskania mnie po głowie. - Nie daruję sobie jeżeli coś jej zrobi.

- Przestań. Nawet tak nie myśl.

W tamtej chwili drzwi się otworzyły i Jazzy weszła niosąc pieska na rękach. Słyszałam jak Juss oddycha z ulgą.

- Jedziemy? - spytał.

- Yhm - podniosłam się i chwyciłam Justina za rękę.

- Jazzmine, jedziemy na chwilę po rzeczy Dove. Zostaniesz z Natem?

- Tak - uśmiechnęła się.

Chwilę później jechaliśmy do mieszkania Nicka.

- Czuję się źle, że mieszkam z tobą w domu twojej cioci. Ale nie mam się gdzie podziać.

- Nie martw się, ja też tam nie mieszkam... Dove, możesz ze mną mieszkać w Seattle - powiedział. -Wiesz, że niedługo tam wracam

- Oh ja... Zapomniałam.

- Chyba, że chcesz tu zostać, nic na siłę - powiedział od razu. - Po prostu pomyślałem, że skoro jesteśmy razem to będziesz chciała wrócić.

- Muszę się zastanowić, mieszkam tutaj już tak długo...

- Rozumiem - szepnął, uśmiechając się smutno. - Jesteśmy.

Wysiedliśmy z samochodu i Justin zadzwonił dzwonkiem do drzwi.

- Dove - drzwi się otworzyły. - Wróciłaś - Nick się uśmiechnął. -Przepraszam skarbie, ja nie powinienem tego mówić. Kocham cię.

- Owszem wróciłam. Po rzeczy -minęłam go w drzwiach i weszłam do środka i od razu poczułam rękę na nadgarstku.

- Przecież możemy być znowu razem, tak jak dawniej. Błagam cię.

- Przykro mi Nick. Nie kocham cię już.

- A poza tym. Jest ze mną - Justin objął mnie ramieniem w talii.

- A więc o to chodzi. Wiedziałem, że mnie z nim zdradzałaś. Co on ma czego nie mam ja, huh? Ma większego? Kupuje ci co chcesz?

- Traktuje mnie z szacunkiem! -wykrzyknęłam. - Kocha mnie! Serio myślisz, że zwracam uwagę tylko na kasę i kutasa? Masz mnie za taką materialistkę? Jest milion razy lepszy od ciebie, bo nie ma mnie za swoją własność. Kocham go.

Prychnął.

- Pójdę się spakować - powiedziałam, kierując się na górę.

- Nie pozwolę ci - chwycił mnie za rękę i pociągnął mocno.

- Ej, nie dotykaj jej - warknął Justin, odpychając go - Idź - Zwrócił się do mnie.

Pokiwałam głową i poszłam na górę.

OCZAMI JUSTINA

- Pożałujesz tego - powiedział, kiedy zostaliśmy sami. - Zniszczę cię.

- Wal się - prychnąłem.

Po kilku minutach Dove wróciła, więc wziąłem jej torby i wyprowadziłem z mieszkania, posyłając Nickowi ostatnie spojrzenie.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Where stories live. Discover now