Rano obudziłam się w ramionach mojego chłopaka, który mocno mnie do siebie przytulał. Czułam na szyi jego miarowy oddech co oznaczało, że wciąż śpi. Powoli wyswobodziłam się z jego objęć i wstałam z łóżka. Nathan również jeszcze spał, więc postanowiłam się wykąpać. Znalazłam jakieś legginsy w sypialni jego cioci, bo dopiero dziś miałam jechać po ubrania do mojego byłego mieszkania.
Wróciłam do pokoju i wzięłam koszulkę Jussa z zespołem Mettalica. Mój chłopak wie czego słuchać.- Już nie śpisz? - usłyszałam. - Chciałem ci zrobić śniadanie do łóżka.
- Było wcześniej wstać - zaśmiałam się, robiąc dziubek z ust.
Chłopak się przeciągnął, szybko wstał z łóżka i przytulił mnie od tyłu wtulając się w moje plecy.
- Dzień dobry skarbie - wymruczał mi do ucha.
- Dzień dobry - zaśmiałam się, kiedy pocałował mój policzek.
- Ładnie ci w mojej koszulce - szepnął. - A jeszcze ładniej byłoby bez.
- Czyli już nieładnie mi w koszulce?
- Ładnie, ale...
- Jest jakieś ale? Uważasz, że nie wyglądam w niej tak dobrze? - droczyłam się z nim.
- Wyglądasz pięknie ja...
Odepchnęłam go i nie patrząc na niego udawałam obrażoną.
- Dove, no... - podszedł do mnie i położył mi ręce na ramiona i zaczął delikatnie je rozmasowywać. - Nie chciałem cię obrazić... Przepraszam.
Milczałam, ale w duszy rzucałam się ze śmiechu po podłodze.
- Kochanie, naprawdę uważam, że we wszystkim wyglądasz najpiękniej. Jesteś śliczna i cudowna, a w mojej koszulce wyglądasz tak pociągająco, że chętnie bym ją z ciebie ściągnął. Kotek...
Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem odwracając się do zszokowanego Justina.
- Drwiłaś ze mnie! - krzyknął oburzony. - Wiesz co ja czułem? Myślałem, że naprawdę się obraziłaś.
- Czyli uważasz, że ładnie w niej wyglądam? - przygryzłam wargę, powstrzymując śmiech.
- Jesteś okropna - westchnął, przytulając się do mnie. - I najpiękniejsza.
- Justin? Pojedziesz ze mną do Nicka po moje rzeczy?
- No pewnie - uspokoił mnie.
- A co z Jazzy? Zostanie sama?
- Chyba nie ma innego wyjścia. Możesz zostawić z nią Nate'a. Będziemy tylko chwilę.
Pokiwałam głową i cmoknęłam usta Biebera, odsuwając się od niego.
Kiedy rozległ się płacz Nathana Justin podszedł do niego i podniósł go.
- Cześć kochanie - zaczął go kołysać. -Już się wyspałeś?
- Ładnie razem wyglądacie - powiedziałam, przyglądając się im.
- W końcu to mój syn - uśmiechnął się do mnie, całując Nate'a w czoło. -Bardzo was kocham.
- My ciebie też - szepnęłam. - Trzeba wyprowadzić Bizzlego. Pewnie już płacze pod drzwiami.
Kiedy zjedliśmy śniadanie, Jazzy poszła z Bizzlem na spacer mimo sprzeciwów Justina, że nie puści jej samej.
- Cholera, dlaczego jeszcze jej nie ma? - chodził w kółko wściekły. - Nie powinienem był jej wypuszczać.
- Daj spokój. Poszła tylko na spacer z psem.
- I w tym czasie może...
- Nic jej nie będzie. Uspokój się -pociągnęłam go na kanapę, by spokojnie usiadł. - Przestań się niepotrzebnie zamartwiać.
Położyłam mu głowę na kolanach i zaczął czule bawić się moimi włosami.
- Boję się o nią - szepnął, patrząc w przestrzeń. - Tak bardzo się boję, że coś jej się stanie.
- Nie możesz cały czas za nią chodzić. On tylko chciał cię nastraszyć.
- A jeśli nie? A jeśli naprawdę chce ją skrzywdzić? - Nie zaprzestawał głaskania mnie po głowie. - Nie daruję sobie jeżeli coś jej zrobi.
- Przestań. Nawet tak nie myśl.
W tamtej chwili drzwi się otworzyły i Jazzy weszła niosąc pieska na rękach. Słyszałam jak Juss oddycha z ulgą.
- Jedziemy? - spytał.
- Yhm - podniosłam się i chwyciłam Justina za rękę.
- Jazzmine, jedziemy na chwilę po rzeczy Dove. Zostaniesz z Natem?
- Tak - uśmiechnęła się.
Chwilę później jechaliśmy do mieszkania Nicka.
- Czuję się źle, że mieszkam z tobą w domu twojej cioci. Ale nie mam się gdzie podziać.
- Nie martw się, ja też tam nie mieszkam... Dove, możesz ze mną mieszkać w Seattle - powiedział. -Wiesz, że niedługo tam wracam
- Oh ja... Zapomniałam.
- Chyba, że chcesz tu zostać, nic na siłę - powiedział od razu. - Po prostu pomyślałem, że skoro jesteśmy razem to będziesz chciała wrócić.
- Muszę się zastanowić, mieszkam tutaj już tak długo...
- Rozumiem - szepnął, uśmiechając się smutno. - Jesteśmy.
Wysiedliśmy z samochodu i Justin zadzwonił dzwonkiem do drzwi.
- Dove - drzwi się otworzyły. - Wróciłaś - Nick się uśmiechnął. -Przepraszam skarbie, ja nie powinienem tego mówić. Kocham cię.
- Owszem wróciłam. Po rzeczy -minęłam go w drzwiach i weszłam do środka i od razu poczułam rękę na nadgarstku.
- Przecież możemy być znowu razem, tak jak dawniej. Błagam cię.
- Przykro mi Nick. Nie kocham cię już.
- A poza tym. Jest ze mną - Justin objął mnie ramieniem w talii.
- A więc o to chodzi. Wiedziałem, że mnie z nim zdradzałaś. Co on ma czego nie mam ja, huh? Ma większego? Kupuje ci co chcesz?
- Traktuje mnie z szacunkiem! -wykrzyknęłam. - Kocha mnie! Serio myślisz, że zwracam uwagę tylko na kasę i kutasa? Masz mnie za taką materialistkę? Jest milion razy lepszy od ciebie, bo nie ma mnie za swoją własność. Kocham go.
Prychnął.
- Pójdę się spakować - powiedziałam, kierując się na górę.
- Nie pozwolę ci - chwycił mnie za rękę i pociągnął mocno.
- Ej, nie dotykaj jej - warknął Justin, odpychając go - Idź - Zwrócił się do mnie.
Pokiwałam głową i poszłam na górę.
OCZAMI JUSTINA
- Pożałujesz tego - powiedział, kiedy zostaliśmy sami. - Zniszczę cię.
- Wal się - prychnąłem.
Po kilku minutach Dove wróciła, więc wziąłem jej torby i wyprowadziłem z mieszkania, posyłając Nickowi ostatnie spojrzenie.
YOU ARE READING
I'll show you /JB/ 1&2 ✔
FanfictionDove i Justin zaczęli się nienawidzić od pierwszego spotkania. Chłopak obiecał, że będzie jej niszczyć życie. Dziewczyna została w przeszłości bardzo skrzywdzona i cierpi, lecz chłopak tego nie widzi. Czy nienawiść da się przezwyciężyć? Cześć dru...