2~38.Nie chcę żebyś cierpiała.

1.9K 99 22
                                    

Zamknęłam wieko ostatniej walizki i usiadłam na łóżku. Pociągnęłam nosem i pogładziłam dłońmi bluzkę

- Co jest? - Justin przysiadł się do mnie i objął mnie ramieniem. - Mała?

- Nie wiem, Justin. Przepraszam, ja... Po prostu... Boję się tam wrócić -zacisnęłam usta, próbując się nie rozpłakać.

- Myszko, porozmawiajmy - westchnął i potarł dłonią szczękę. - Dove, jeśli nie chcesz zamieszkać ze mną...

- Chcę. Oczywiście, że chcę. -powiedziałam od razu. - Nie o to chodzi.

- Więc? - pociągnął mnie na swoje kolana. - Powiedz mi. Nienawidzę, kiedy jesteś smutna.

- Boję się, bo tam jest za dużo wspomnień... Ojciec. Przyjechał do Kale'a, może przyjechać i do mnie. Koszmary. Tam cały czas mnie nawiedzały - czułam na plecach dłoń Justina, która mnie delikatnie głaskała. - Tamto miasto jest takie... Nie wiem. Jest tam wszystko o czym nie chcę pamiętać.

- Skarbie... - zamknął na chwile oczy. - Rozumiem cię, ale... To już minęło. Zaczęłaś nowe życie. Owszem, są tam przykre wspomnienia, ale... Daj je zastąpić nowymi. Co jeśli ci obiecam, że nic złego cię tam nie spotka?

- Nie możesz mi tego obiecać, Jay -szepnęłam.

- Ufasz mi? - uniósł delikatnie mój podbródek dwoma palcami.

- Tak - pokiwałam głową.

- Więc nie bój się. Huh? Nie pozwolę żebyś cierpiała.

- Bardzo cię kocham - objęłam go i wtuliłam się w jego szyję i pociągnęłam lekko nosem

- Powinnaś to z siebie wyrzucić -szepnął. - Wiem, że coś jeszcze cię gryzie.

- Ty - powiedziałam i natychmiast poczułam dłoń na plecach. - Boję się, że znowu wróci Justin, którego nie chcę - wyszeptałam w jego szyję. -Justin, który mnie uderzył - Po moim policzku spłynęła pierwsza łza, która wsiąknęła w koszulkę chłopaka. -Justin, który uderzył młodszą siostrę...

- Shh... - Objął mnie mocniej.

- Justin, którego się boję - zacisnęłam dłoń na jego bluzce, czując łzy w oczach.

- Wiem... - pokiwał głową.

- Justin narkoman - zakończyłam, rozklejając się.

- Nie, nie wróci. Kochanie, zrobię wszystko by było dobrze. Już nigdy nie wezmę narkotyków, już nigdy nie podniosę na ciebie ręki. To było najgorsze co mogłem zrobić i żałuję tego najbardziej na świecie - słyszałam, że mówi przez zaciśnięte gardło. - Przepraszam.

Siedzieliśmy tak jeszcze przez chwilę. Wtuleni w siebie. Płakałam, a Justin mocno mnie do siebie przytulał.

- Jesteś dla mnie wszystkim - spojrzał mi w oczy. - Jeżeli wiesz, że w choćby i maleńkim stopniu, będziesz tam nieszczęśliwa... Zostań. Nie chcę żebyś cierpiała.

- Jestem szczęśliwa, kiedy jestem z tobą. Chcę tam pojechać, żebyśmy mogli mieszkać razem. Ty, ja, Jazzy i nasz syn. Justin, ja zrozumiałam mnóstwo rzeczy podczas kiedy ciebie nie było i wiem, że bez ciebie jest mi źle.

Ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam jego wargi.
Chłopak oddał pocałunek i mruknął z aprobatą.

- Muszę iść - szepnęłam przez pocałunek. - Nate.

- Nie, poczekaj...

- Kochanie...

- Jeszcze chwilka - westchnął w moje usta i przyciągnął mnie do siebie bliżej.

- Jesteś strasznie...

- Zakochany? - wszedł mi w słowo.

Popchnął mnie na łóżko i zaczął łaskotać, a ja zaczęłam krzyczeć i piszczeć, żeby mnie puścił.

- Chciałabyć być ze mną do końca? -usłyszałam.

- Tak? - zdziwiłam się jego pytaniem.

- Ale tak do grobowej deski? W zdrowiu i chorobie?

- Udowodniłam ci to już kiedyś. Justin, nie mów zagadkami.

- Chciałabyś... Wyjść za mnie?

Zamrugałam parę razy oczami myśląc, że się przesłyszałam.
Justin patrzył na mnie niepewnie klękając przed łóżkiem, przede mną na jedno kolano.

Przełknęłam ślinę.

- Przepraszam, nie mam pierścionka, ale będzie, po prostu nie zdążyłem kupić. Nie mówię, żebyśmy się pobierali już teraz. Raczej za kilka lat, jesteśmy młodzi, ale... Muszę wiedzieć. Dove, zostaniesz moją żoną?

- Justin...tak! - upadłam na kolana obok niego i wpiłam się w jego usta.

- Obiecuję, że kupię ci najpiękniejszy pierścionek.

- Nie potrzebuję go. Boże, kocham cię!

- Ja ciebie też. Bardzo - podniósł się i okręcił mnie wokół siebie. - Myślałem, że mnie spławisz. Że powiesz, nie.

- Masz rację. Jesteśmy za młodzi, ale kocham cię. Możemy poczekać tyle lat ile chcemy. To nasz czas.

Uśmiechnął się.

- Tylko nasz - przytulił mnie.

Mieliście kiedyś tak, że kochaliście kogoś tak bardzo, że cierpieliście bez tej osoby?
Ja tak. Nie mogę bez niego żyć.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Where stories live. Discover now