25.Wiedziałem!

3.4K 155 30
                                    

Kiedy otworzyłam drzwi pokoju, Kelsey już nie było. Justin siedział na łóżku, a kiedy weszłam, podniósł się na równe nogi, jakby czekał aż wejdę.

- Cześć - powiedział.

- Cześć - rzuciłam obojętnie, przechodząc do mojego łóżka.

- Jesteś zła?

- Za co?

- Za to, że jestem z Kylie.

- Kelsey - poprawiłam go. - Mylisz imię własnej dziewczyny. Nie, nie jestem zła. Za co? Przecież cię nawet nie lubię.

- Ale...

- Nie ma, ale Justin. Możesz być sobie z kim chcesz. To nie moja sprawa -rzuciłam się na łóżko. - Ale dziękuję, że się mną zająłeś, kiedy byłam pijana. Nie wiem co odwaliłam, ale to lepiej bo bym się spaliła ze wstydu. Jednak, dziękuję.

- Nie ma za co, to ja cię upiłem - uśmiechnął się. - Nie pamiętasz nic?

- Nic - pokręciłam głową. - Ale nie musisz ze mną rozmawiać. Przecież ,,nie możesz mnie lubić '' - zacytowałam go, na co otworzył szeroko oczy.

Mała poprawka. Nie pamiętam prawie wszystkiego.

- To pamiętasz. I za to jesteś zła - zmarszczył brwi. - Nie miałem na myśli tego, że nie można cię lubić, tylko...

- Nie tłumacz mi się - przerwałam mu
- Daj mi już spokój, bo boli mnie głowa.

- Może jesteś chora? - podszedł do mnie i przyłożył mi dłoń do czoła.

- Nie jestem chora - odepchnęłam jego rękę. - Po prostu mam kaca.

Usiadł koło mnie na łóżku i spojrzał na mnie, próbując odczytać emocje z mojej twarzy.

- Możesz przestać się lampić?

- Możesz nie być taka oschła? Ja próbuje być miły - pociągnął nosem i zmarszczył brwi. - Paliłaś?

- Nie.

- No przecież czuję - zbliżył się i powąchał moją apaszkę.

- Nawet jeśli to co? - odsunęłam się. - Ty też palisz.

- Ja to nie ty. Od kiedy palisz, huh?

- Od dzisiaj. Nie twój interes.

- Mój, bo nie pozwolę ci się truć!

- Nie masz nic do gadania! - żachnęłam się.

- Chcesz się przekonać? Gdzie masz fajki? - wstał i zaczął przeszukiwać moją torebkę.

- Pojebało cię? - rzuciłam się do mojej torby i wyrwałam mu ją z rąk. - Nie dotykaj jej!

- To mi je oddaj po dobroci.

- Pierdol się!

- Może grzeczniej? - podszedł do mnie. - Nie denerwuj mnie, bo i tak je znajdę. Oddaj.

- Nie - pokręciłam głową.

- Jesteś nieznośna, wiesz?

- A ty niedorozwinięty.

- Oddaj mi je.

- Nie mam zamiaru - odepchnęłam go i poszłam do lodówki.
Otworzyłam drzwi i westchnęłam widząc pustkę.

- Trzeba ją uzupełnić.

- Nie zmieniaj tematu.

- Oh, daj już spokój.

- To oddaj mi papierosy.

- Nie.

- Dove! To nie jest zabawne. Chcesz mieć raka?

- Ty masz raka mózgu i jakoś żyjesz - zażartowałam.

- Dove, ja nie żartuję.

- Daj mi spokój. Skoro mnie nie lubisz to nie powinno ci przeszkadzać, że... -przerwałam słysząc mój dzwonek w telefonie.

Wyciągnęłam smartfon z kieszeni spodni.

Bruno

- Halo?

- Cześć, piękna.

- Hej - przywitałam się.

- Tak sobie pomyślałem, może jutro pójdziemy na diabelski młyn? Co ty na to?

- Jutro, jasne. Mi pasuje - widziałam jak Bieber zaciska szczękę.

- Wyślij mi adres. Przyjdę po ciebie.

- Mieszkam w hotelu.

- O, to jeszcze lepiej. Do zobaczenia, piękna.

- Do jutra.

Rozłączyłam się, wysłałam szybko nazwę hotelu i numer pokoju i rzuciłam telefon na łóżko.

- Kto to był? - spytał Justin, mierząc mnie wzrokiem.

- Znajomy. A poza tym, nie muszę ci się tłumaczyć.

Po moich słowach, trzasnął drzwiami i wyszedł z pokoju.

***

Wieczorem, Justin wreszcie wrócił. Na pytanie gdzie był, odpowiedział krótko ,,u Kelsey ''.

Wcale mi to nie przeszkadza. To jego dziewczyna. To normalne, że ze sobą spędzają czas. Postanowiłam wziąć prysznic, więc zabrałam piżamę, i poszłam do łazienki. Kiedy opłukałam ciało, owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam rozczesywać włosy.

Nagle drzwi się gwałtownie otworzyły a w nich stanął Bieber.
Ze strachu upuściłam szczotkę, która narobiła hałasu, obijając się o umywalkę.

- Justin, wyjdź! - złapałam za górę ręcznika, by ten nie opadł.

- Wiedziałem! Wiedziałem, że się tniesz! - spojrzał na moje pokaleczone ręce z bólem w oczach.

Ups...

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz