2~6. Ona zapomniała...

2K 101 30
                                    

Dove.

Stała tam.

Uśmiechnięta przytulała się do piersi tego gościa. Już miałem do niej podejść... Ale dotarło do mnie co się dzieje. Ma chłopaka i... dziecko. Jest szczęśliwa, beze mnie. Zamknąłem oczy próbując się nie rozkleić, kiedy wsiadła do samochodu a za nią ten brunet kiedy podał jej dziecko i złożył wózek, by potem go włożyć do bagażnika.

Kiedy odjechali ze wściekłością kopnąłem w słup. Cholernie zabolała mnie noga, ale mam to gdzieś. Przez te jebane dwa lata, łudziłem się, że do siebie wrócimy jak ochłoniemy. Że zerwała ze mną, bo była zdenerwowana. Kochałem ją przez ten cały czas, robiłem wszystko żeby zapomnieć, co mi się nie udało, a tymczasem... Ona zapomniała. Ułożyła sobie życie i zapomniała. Usiadłem na tej samej ławce co wcześniej i zakryłem twarz w dłoniach pozwalając łzom wypłynąć. Otarłem je szybko.

- Kurwa! - wrzasnąłem, ignorując patrzących na mnie przechodniów.

Czułem się źle. Nie. Źle to mało powiedziane. Byłem bezsilny, bo zrozumiałem, że miłość mojego życia już mnie nie kocha. Chcąc, nie chcąc podniosłem się z tej nieszczęsnej ławki i ruszyłem do tymczasowego domu. Przeczesałem dłonią włosy nerwowo za nie ciągnąc. Zapaliłbym. Pieprzony Ryan mi zabrał fajki, a w takim stanie nie wejdę do sklepu. Doszedłem do domu i trzaskając drzwiami skierowałem się do swojego pokoju.

- Justin? - usłyszałem głos cioci.

- Nie teraz - zbyłem ją i zamknąłem drzwi na zamek.

- Jay, co się stało? - zapukała do drzwi.

- Nic, daj mi spokój - przykryłem głowę dużą poduszką.

- Chcesz porozmawiać?

- Nie! - krzyknąłem zirytowany. - Chcę spokoju.

- W porządku. Jakby co, to wiesz gdzie mnie szukać.

I to lubiłem w cioci. Nigdy nie nalegała, kiedy mówiłem nie. Co prawda było to dawno, ale tę cechę szczególnie zapamiętałem. Położyłem się na brzuchu i odblokowałem telefon. Wszedłem w wiadomości i napisałem do Ryana.

Ja
Widziałem ją.

Będzie wiedział o co chodzi.

Dlaczego to tak boli?

Wyszedłem z pokoju i zerknąłem na siedzącą z Kim siostrę.

- Jay? - usłyszałem wołanie z kuchni.

- Tak?

- Możesz iść do sklepu? Jest niedaleko, a ja zrobię kolację.

- No jasne - kiwnąłem głową. - Przepraszam za moje zachowanie. Byłem zdenerwowany. I smutny. Nie powinienem cię tak traktować.

- Rozumiem. Nic się nie stało uśmiechnęła się. - Trzymaj.

Podała mi kartkę i pieniądze.

- Zaraz będę.

- Jay.

Odwróciłem się.

- Żadna dziewczyna nie jest warta smutku na twarzy.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Ona jest.

Zamknąłem za sobą drzwi.

OCZAMI DOVE

- Pozwoliłeś obcemu facetowi dotknąć moje dziecko? - zapytałam z niedowierzaniem, kiedy Nick powiedział mi co się działo podczas spaceru. - Jesteś niepoważny!

- Nie miał złych intencji - próbował się usprawiedliwić. - Pomógł tylko go uspokoić.

- To mógł być psychol, wiesz? Co jakby porwał albo skrzywdził Nathana?

- Daj spokój...

- Skąd wiesz, że by tak nie było? - Z czułością spojrzałam na syna. -Myślałam, że masz więcej rozumu - ponownie się odwróciłam do Nicka.

- Kochanie, byłem pewien, że nic mu nie zrobi. Trochę więcej zaufania -pocałował mnie w czoło i objął w talii. - Masz rację, nie pomyślałem. No już, nie złość się.

Westchnęłam i pokiwałam głową.

- Boję się o niego.

- Wiem. Przecież nie dam mu zrobić krzywdy. Nigdy.

- Masz rację, przepraszam. Musisz zostać z Natem, bo jadę na chwilę do apteki i skoczę na małe zakupy.

- Może ja pojadę?

Pokręciłam głową.

- Zostań z nim.

Pocałowałam go przelotnie w usta i wyszłam z mieszkania.

Wsiadłam w samochód i pojechałam do centrum. Zaparkowałam pod apteką i szybko kupiłam potrzebne kosmetyki dla małego i prawie biegem ruszyłam do marketu. Przechodziłam w tę i z powrotem przy regałach i szukałam odpowiednich produktów.

W jednej chwili poczułam uderzenie w ramię i zrozumiałam, że na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i otworzyłam szeroko oczy.

- Dove... - powiedział chłopak zachrypniętym głosem.

- Justin?





I'll show you /JB/ 1&2 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz