OCZAMI JUSTINA
Ja pierdolę. Jestem niedojebany.
Nie chciałem, żeby się mnie bała, chciałem jej pomóc. Czułem się winny, bo wiem, że część z jej blizn była zrobiona z mojego powodu. A teraz ją kompletnie wypłoszyłem.
Ale nie potrafiłem się pohamować. Jest taka seksowna i w dodatku stała przede mną półnaga...
Cholera, czy ja nie mogę się czasami opanować?Szybko wziąłem prysznic i ubrałem czyste bokserki. Kiedy wyszedłem do pokoju, Dove już leżała, przykryta kołdrą, odwrócona w stronę ściany.
- Śpisz? - spytałem, dobrze wiedząc, że nie śpi.
Usiadłem obok niej na łóżku i delikatnie dotknąłem jej ramienia.
- Dove? Nie chciałem, żeby tak to wyszło. Naprawdę chcę ci pomóc, ale nie potrafiłem się opanować.
Nie odpowiadała.
- Dove? Możesz na mnie spojrzeć? -poprosiłem.
Otworzyła oczy i odwróciła się w moją stronę.
Kiedy zobaczyłem jej zapłakane oczy, zapragnąłem ją przytulić.- Możesz dać mi spokój? - warknęła. - Najlepiej się do mnie nie odzywaj.
- Dlaczego?
- Jeszcze się pytasz?! Widziałeś coś, czego nikt inny nie widział. Boję się, że to wykorzystasz przeciw mnie. I jeszcze się bawisz mną jakbym była jakąś łatwą laską, która poleci na twoją buzię. Jesteś dupkiem, którego szczerze nienawidzę. Podziękuj sobie, bo naprawdę myślałam, że między nami może być dobrze.
- Dove - czułem się jak frajer.
- Daj mi spać. Jak chcesz się ruchać, to idź do swojej dziewczyny a nie atakujesz mnie w łazience.
- Naprawdę ja...
- Spieprzaj! - krzyknęła, kolejny raz wybuchając płaczem.
Ja też czułem łzy w kącikach oczu widząc ją w tym stanie, ale nie pozwoliłem im wypłynąć.
- Dobranoc, Dove... - wstałem i przeszedłem na drugą stronę pokoju i położyłem się na swoim łóżku.
Jeszcze chwilę patrzyłem na brunetkę, która cicho szlochała, ale chwile później usłyszałem jej miarowy oddech.
Niedługo potem sam też usnąłem.
***
OCZAMI DOVE
To Twoja wina!
Gwałtownie wyrwałam się ze snu. Z kolejnego koszmaru.
W pokoju było ciemno i w każdym kącie widziałam postacie z mojego snu. Niemal trzęsąc się ze strachu wzięłam telefon. Justin spał, bo słyszałam jego cichutkie pochrapywanie. Wybrałam numer do Kale'a.
- Halo? - usłyszałam jego zaspany głos. - Dove. Co się stało? Kolejny koszmar?
- Mhm...
***
Przeciągnęłam się czując jak promienie słoneczne przebijają się przez okno na moją twarz. Podniosłam głowę i omal nie krzyknęłam ze strachu.
- Jesteś nienormalny! - krzyknęłam, widząc jak Bieber siedzi przy mnie na łóżku. - Chcesz mnie na zawał sprowadzić?!
- Nie... - podrapał się po karku. -Zastanawiałem się co zrobić, żebyś mi wybaczyła, no i się obudziłaś.
- Wystarczy ,, przepraszam'' - powiedziałam, patrząc mu z drwiną w oczy.
- Co? - zdziwił się. - Myślałem, że będę musiał cię błagać na kolanach.
- Nie musisz - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Dove, wiem, że mogłaś się...
- Powiedz to - przerwałam.
- Co?
- Powiedz ,, przepraszam '' - domagałam się.
- P... Dove... - westchnął. - Ja...
- Nic się nie zmieniłeś - minęłam go i zeszłam z łóżka.
- Oh, daj spokój - złapał mnie za rękę. -Nie bądź zła... Nie potrafię się hamować, kiedy cię widzę... - wzruszył ramionami.
- Czy ty nie rozumiesz, że nie o to już chodzi? Nie potrafisz mnie przeprosić za wszystko co mi zrobiłeś. Nie potrafisz się zmienić.
- Dove, no... Daj spokój.
- To ty mi daj spokój - wyrwałam rękę. - A teraz sorki, ale mam dziś randkę. Muszę się przygotować.
- Masz co? - wstał i spojrzał na mnie nie dowierzając.
- Randkę.
- Nie pójdziesz na żadną randkę -warknął.
-.A bo?
- Bo ja tak mówię!
- Nie krzycz na mnie! Własnie, że pójdę i ty nie masz nic do tego!
- On chce ci się tylko dobrać do majtek!
- Tak samo jak ty chciałeś, zakładając się, kto pierwszy mnie przeleci!
Zaniemówił.
- Nie było żadnego zakładu -powiedział.
- Nie wierzę ci.
- To uwierz. Wymyśliłem to, bo chciałem ci dogryść. Nie było go.
- Jesteś chory.
- Możliwe. Ale i tak cię nie puszczę.
- Tak?
- Tak.
- Nie masz nic do gadania.
- Mogę cię zamknąć w pokoju.
- Nie zrobisz tego.
- Zakład?
- Justin nie! - krzyknęłam, kiedy zbliżył się do drzwi. - Justin, nie mogę być w zamknięciu! Proszę!
Już sobie wyobrażałam szafę w której byłam zamykana. Co prawda pokój był większy, ale to jednak niewola.
- Ok, już dobrze - powiedział Justin, widząc moją minę a ja odetchnęłam z ulgą. - Obiecaj mi, że nigdzie nie pójdziesz.
- Justin, oczywiście, że pójdę. Nie zabronisz mi tego.
- Świetnie. Żeby później nie było, że nie mówiłem - trzasnął drzwiami i wyszedł z pokoju.
Chwilę później dostałam SMS.
Bruno
Dzisiaj aktualne? :*Ja
Tak
YOU ARE READING
I'll show you /JB/ 1&2 ✔
FanfictionDove i Justin zaczęli się nienawidzić od pierwszego spotkania. Chłopak obiecał, że będzie jej niszczyć życie. Dziewczyna została w przeszłości bardzo skrzywdzona i cierpi, lecz chłopak tego nie widzi. Czy nienawiść da się przezwyciężyć? Cześć dru...