27. Nie pójdziesz!

3.5K 152 16
                                    

OCZAMI JUSTINA

Ja pierdolę. Jestem niedojebany.
Nie chciałem, żeby się mnie bała, chciałem jej pomóc. Czułem się winny, bo wiem, że część z jej blizn była zrobiona z mojego powodu. A teraz ją kompletnie wypłoszyłem.
Ale nie potrafiłem się pohamować. Jest taka seksowna i w dodatku stała przede mną półnaga...
Cholera, czy ja nie mogę się czasami opanować?

Szybko wziąłem prysznic i ubrałem czyste bokserki. Kiedy wyszedłem do pokoju, Dove już leżała, przykryta kołdrą, odwrócona w stronę ściany.

- Śpisz? - spytałem, dobrze wiedząc, że nie śpi.

Usiadłem obok niej na łóżku i delikatnie dotknąłem jej ramienia.

- Dove? Nie chciałem, żeby tak to wyszło. Naprawdę chcę ci pomóc, ale nie potrafiłem się opanować.

Nie odpowiadała.

- Dove? Możesz na mnie spojrzeć? -poprosiłem.

Otworzyła oczy i odwróciła się w moją stronę.
Kiedy zobaczyłem jej zapłakane oczy, zapragnąłem ją przytulić.

- Możesz dać mi spokój? - warknęła. - Najlepiej się do mnie nie odzywaj.

- Dlaczego?

- Jeszcze się pytasz?! Widziałeś coś, czego nikt inny nie widział. Boję się, że to wykorzystasz przeciw mnie. I jeszcze się bawisz mną jakbym była jakąś łatwą laską, która poleci na twoją buzię. Jesteś dupkiem, którego szczerze nienawidzę. Podziękuj sobie, bo naprawdę myślałam, że między nami może być dobrze.

- Dove - czułem się jak frajer.

- Daj mi spać. Jak chcesz się ruchać, to idź do swojej dziewczyny a nie atakujesz mnie w łazience.

- Naprawdę ja...

- Spieprzaj! - krzyknęła, kolejny raz wybuchając płaczem.

Ja też czułem łzy w kącikach oczu widząc ją w tym stanie, ale nie pozwoliłem im wypłynąć.

- Dobranoc, Dove... - wstałem i przeszedłem na drugą stronę pokoju i położyłem się na swoim łóżku.

Jeszcze chwilę patrzyłem na brunetkę, która cicho szlochała, ale chwile później usłyszałem jej miarowy oddech.

Niedługo potem sam też usnąłem.

***

OCZAMI DOVE

To Twoja wina!

Gwałtownie wyrwałam się ze snu. Z kolejnego koszmaru.

W pokoju było ciemno i w każdym kącie widziałam postacie z mojego snu. Niemal trzęsąc się ze strachu wzięłam telefon. Justin spał, bo słyszałam jego cichutkie pochrapywanie. Wybrałam numer do Kale'a.

- Halo? - usłyszałam jego zaspany głos. - Dove. Co się stało? Kolejny koszmar?

- Mhm...

***

Przeciągnęłam się czując jak promienie słoneczne przebijają się przez okno na moją twarz. Podniosłam głowę i omal nie krzyknęłam ze strachu.


- Jesteś nienormalny! - krzyknęłam, widząc jak Bieber siedzi przy mnie na łóżku. - Chcesz mnie na zawał sprowadzić?!

- Nie... - podrapał się po karku. -Zastanawiałem się co zrobić, żebyś mi wybaczyła, no i się obudziłaś.

- Wystarczy ,, przepraszam'' - powiedziałam, patrząc mu z drwiną w oczy.

- Co? - zdziwił się. - Myślałem, że będę musiał cię błagać na kolanach.

- Nie musisz - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Dove, wiem, że mogłaś się...

- Powiedz to - przerwałam.

- Co?

- Powiedz ,, przepraszam '' - domagałam się.

- P... Dove... - westchnął. - Ja...

- Nic się nie zmieniłeś - minęłam go i zeszłam z łóżka.

- Oh, daj spokój - złapał mnie za rękę. -Nie bądź zła... Nie potrafię się hamować, kiedy cię widzę... - wzruszył ramionami.

- Czy ty nie rozumiesz, że nie o to już chodzi? Nie potrafisz mnie przeprosić za wszystko co mi zrobiłeś. Nie potrafisz się zmienić.

- Dove, no... Daj spokój.

- To ty mi daj spokój - wyrwałam rękę. - A teraz sorki, ale mam dziś randkę. Muszę się przygotować.

- Masz co? - wstał i spojrzał na mnie nie dowierzając.

- Randkę.

- Nie pójdziesz na żadną randkę -warknął.

-.A bo?

- Bo ja tak mówię!

- Nie krzycz na mnie! Własnie, że pójdę i ty nie masz nic do tego!

- On chce ci się tylko dobrać do majtek!

- Tak samo jak ty chciałeś, zakładając się, kto pierwszy mnie przeleci!

Zaniemówił.

- Nie było żadnego zakładu -powiedział.

- Nie wierzę ci.

- To uwierz. Wymyśliłem to, bo chciałem ci dogryść. Nie było go.

- Jesteś chory.

- Możliwe. Ale i tak cię nie puszczę.

- Tak?

- Tak.

- Nie masz nic do gadania.

- Mogę cię zamknąć w pokoju.

- Nie zrobisz tego.

- Zakład?

- Justin nie! - krzyknęłam, kiedy zbliżył się do drzwi. - Justin, nie mogę być w zamknięciu! Proszę!

Już sobie wyobrażałam szafę w której byłam zamykana. Co prawda pokój był większy, ale to jednak niewola.

- Ok, już dobrze - powiedział Justin, widząc moją minę a ja odetchnęłam z ulgą. - Obiecaj mi, że nigdzie nie pójdziesz.

- Justin, oczywiście, że pójdę. Nie zabronisz mi tego.

- Świetnie. Żeby później nie było, że nie mówiłem - trzasnął drzwiami i wyszedł z pokoju.

Chwilę później dostałam SMS.

Bruno
Dzisiaj aktualne? :*

Ja
Tak

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Where stories live. Discover now