24. Miłej zabawy

3.6K 165 21
                                    

Obudziłam się rano i miałam wrażenie, że czaszka pęknie mi na pół. Z jękiem bólu podniosłam się z łóżka i zerknęłam w stronę Justina. A właściwie w stronę gdzie Justin powinien być.
Zdziwiona brakiem chłopaka udałam się do łazienki i umyłam twarz. Szybko się ubrałam i zeszłam na śniadanie. Nie mieliśmy nic swojego, więc czy chciałam czy nie, musiałam kupić sobie śniadanie w hotelowej restauracji. Po skończonym posiłku, wróciłam do pokoju i napisałam do Kale'a, że już wstałam, że  wszystko w porządku i żeby się nie martwił.

Kale 💜
To super. A Justin jak? W nocy nie dzwoniłaś. Dlaczego?

Ja
Justin ok. Jeszcze się nie pozabijaliśmy. A nie dzwoniłam bo byłam padnięta i nic się nie działo.

Kale 💜
Ciesze się. Ale jak coś to dzwoń, bo się będę martwić. Kocham Cię❤

Ja
Ja Ciebie też 😘

Odłożyłam telefon na stolik i w tym czasie do pokoju wrócił Justin.
Za nim weszła jakaś dziewczyna.

- Ups - zaśmiała się widząc mnie. - Mówiłeś, że mieszkasz sam. Kto to?- Uwiesiła się na jego szyi

Wzrok Justina spoczął na mnie.
Uchylił lekko wargi i podrapał się nerwowo po karku.

- To jest Dove. Ja... Przyjechałem z nią na wycieczkę i razem mieszkamy -chrząknął nie spuszczając ze mnie wzroku. - To jest Kylie.

- Kelsey - poprawiła go.

- Tak, Kelsey.

- Jestem jego dziewczyną - uśmiechnęła się do mnie. -Spotkaliśmy się dzisiaj na śniadaniu i od razu wiedziałam, że to wspaniały chłopak.

Zamrugałam kilka razy, próbując przyswoić do siebie tę informację.

- Gratuluję - wymusiłam uśmiech. - To ja wam nie przeszkadzam. Tylko jak chcecie się pieprzyć, to nie na moim łóżku.

Kelsey wtuliła się jeszcze bardziej w Justina, a ja podniosłam się, wzięłam telefon i ruszyłam do wyjścia.

- Dove... - zaczął Justin.

- Miłej zabawy - rzuciłam na odchodne.

Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych hotelu.
Justin ma dziewczynę. Nie, no po prostu świetnie. A w ogóle to czemu mnie to obchodzi?! Przecież my się nawet nie lubimy. To znaczy on nie lubi mnie. To znaczy ja jego też, ale myślałam, że po tym jak powiedział, że nie chce się kłócić, to będzie inaczej. Ale widocznie nie. Weszłam do małego sklepiku niedaleko hotelu. Za ladą stał młody chłopak z blond włosami i uśmiechnął się promiennie, kiedy mnie zobaczył.

- Już myślałem, że w tej robocie nic miłego mnie nie spotka, a tu taka piękna dziewczyna nagle tu wchodzi - zaśmiał się, a ja spłonęłam rumieńcem.

- Nie przesadzaj.

- Dziewczyno, czy ty widziałaś się kiedyś w lustrze? Piękniejszej dziewczyny nigdy nie widziałem -puścił mi oczko. - A powiedz mi, piękna, jak masz na imię?

- Dove - przedstawiłam się.

- Śliczne imię. Jestem Bruno.

- Miło mi. A mogłabym coś kupić, czy...

- Tak, jasne -  przypomniał sobie. - Co podać?

- Papierosy, LD  - poprosiłam.

Wiem, że nie palę, ale kiedyś trzeba zacząć.

- A dowodzik, piękna, ma? - wskazał na plakietkę za nim.

Niepełnoletnim, alkoholu i tytoniu nie sprzedajemy!

- Oj, no weź... - westchnęłam. - Proszę cię...

- Będę mieć kłopoty jak ci sprzedam -wzruszył ramionami.

- Nikt się nie dowie - położyłam rękę na sercu. - Serio, nikomu nie powiem, że mi sprzedałeś.

- No dobra - uśmiechnął się. - Ale w zamian, musisz mi to wynagrodzić.

- To znaczy?

- Pójdziesz gdzieś ze mną?

- W sensie, na randkę?

- Nazywaj to jak chcesz - zaśmiał się. -To jak będzie?

- W porządku.

- Super. Daj mi twój telefon - podałam mu komórkę do której szybko wpisał swój numer.

Zerknęłam na ekran komórki.

Bruno

- Ok - puściłam mu sygnał i w ten sposób szybko i on miał mój numer.

- Zadzwonię - obiecał i podał mi papierosy.

Wyciągnęłam portfel i podałam mu odliczoną kwotę.

- Do zobaczenia - zawołał i pomachał mi.

Odmachałam mu i poszłam z powrotem do hotelu zapalając po drodze papierosa.
Zaciągnęłam się, by po chwili ponownie wypuścić z ust dym.
Może znajomość z Bruno wyjdzie mi na dobre?

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Where stories live. Discover now