Usiadłem na łóżku i ukryłem twarz w dłoniach. Znowu wszystko zepsułem. Nie zdziwię się jak teraz ze mną zerwie. Chciałem dobrze, a wyszło jak zwykle.
- JUSTIN!!! SZYBKO!!! - usłyszałem wołanie Kale'a.
Pobiegłem w jego stronę i zobaczyłem jak dobija się do drzwi łazienki.
- Co się stało? - zapytałem, nie mając pojęcia co zrobić.
- Dove się zamknęła, płakała, a teraz jest cisza i...
- Dove! - sam zacząłem się dobijać do drzwi. - Otwórz! Nie wiem dlaczego tak pomyślałaś, ale to nie prawda. Skarbie, otwórz nam.
- Dove, błagam cię! - Kale, będąc już na skraju załamania, zatłukł się licząc, że otworzy. - Dove!
- Wyważę drzwi! - zagroziłem, na co Kale kiwnął głową.
Oddaliśmy się trochę i ,,na trzy'' uderzyliśmy o nie barkami. Za drugim razem udało się i brązowe drzwi wyleciały z zawiasów.
- Dove... - Dziewczyna leżała na podłodze z zamkniętymi oczami. Z jej nadgarstków lała się krew a po ranach było widać, że podcięła sobie żyły. - Dove...
Położyłem dwa palce na jej szyi szukając pulsu.
- Żyje. Puls ledwie wyczuwalny, ale jest - odetchnąłem z ulgą.
- Ja pierdolę... - przeklął Kale, wyciągając telefon. - Dzwonię po karetkę.
Położyłem jej głowę na moich kolanach i wziąłem jej ranne ręce, by jakoś zatamować krwawienie.
- Zaraz będą - chłopak wrócił do łazienki i klęknął przy siostrze. -Trzymaj się mała...
Pogłaskałem ją po głowie i przytuliłem do siebie.
- Przepraszam - szepnąłem jej do ucha tak, by Kale nie słyszał.
- Czemu to zrobiła? - zapytał, dociskając chusteczkę do rany dziewczyny.
- Powiedziałem coś co ona źle odebrała - przyznałem. - Myślała, że nie chcę żeby żyła, że ją winię za to co się stało.
- Dlaczego zawsze przez ciebie cierpi, huh? - warknął. - Może umrzeć!
Nie odezwałem się słowem aż do przyjazdu karetki.
Ratownicy położyli ją na nosze i uprzednio próbując zatamować krwawienie.
- Mogę jechać z nią? - spytałem lekarza.
- Tylko rodzina - wskazał na Kale'a.
- Najlepiej w ogóle nie jedź - pokręcił głową. - Nie chcę cię przy niej widzieć.
- Kale, ja...
- To twoja wina. Masz szczęście, że ona jest najważniejsza, bo już dawno nie miałbyś zębów.
Wsiadł do karetki i odjechali na sygnale.
Złapałem się za końcówki włosów i krzyknąłem cicho.
- Będzie dobrze - Lynn przytuliła mnie.
- Jadę za nimi - powiedziałem. - Zajmiesz się Nathanem?
- Jasne, jedź.
Podbiegłem do samochodu i szybko do niego wsiadłem. Ruszyłem za karetką i modliłem się, by wszystko było dobrze.
OCZAMI DOVE
- Tlen! Tracimy ją! - usłyszałam niewyraźne słowa a potem poczułam coś na twarzy i ponownie mogłam oddychać.
YOU ARE READING
I'll show you /JB/ 1&2 ✔
FanfictionDove i Justin zaczęli się nienawidzić od pierwszego spotkania. Chłopak obiecał, że będzie jej niszczyć życie. Dziewczyna została w przeszłości bardzo skrzywdzona i cierpi, lecz chłopak tego nie widzi. Czy nienawiść da się przezwyciężyć? Cześć dru...