- Ryan - odebrałem telefonm siadając na łóżku. -.Co jest stary?
-.Nie mogę zadzwonić i zapytać co u kumpla? - zaśmiał się. - Jak tam z Dove?
- Zjebałem - potarłem dłonią czoło.
- Wiadomo, ale dokładniej.
- Poszliśmy... Do łóżka.
- Wow, kurcze! Nie wierzę! I co?
- I co? I gówno, wróciła do tego kutasa. Rozmawiałem z nią potem... I ten chuj mi groził rozumiesz? Powiedział, że nie pozwoli, żebym zniszczył to co zbudowali przez półtora roku i, że może mnie zniszczyć - prychnąłem.
- Wierzysz w to?
- Może mi naskoczyć. Jak mu przypierdole...
- Właśnie coś do mnie dotarło.
- Co? - uniosłem brew.
- Ja pieprzę, jeśli to prawda... Są ze sobą półtora roku, tak?
- No. Nie musisz mi przypominać.
- Ile lat ma ten mały?
- Nate? Rok i trzy miesiące -przypomniałem sobie.
-.No właśnie.
-.Nie wiem o co... Ja pierdolę - otworzyłem szeroko oczy, kiedy przetworzyłem dane. - Ona już była w ciąży...
- Już łapiesz? - zapytał.
- Czyli to oznacza, że...
Wiedziałem, że Ryan po drugiej stronie słuchawki kiwa powoli głową.
OCZAMI DOVE
- Czemu Nate nie śpi? - zapytałam szykując chleb i kładąc go na stole. - Jest już osiemnasta. Miałeś go uśpić.
- Ale mi nie wyszło. Mam go dosyć - warknął.
Zmarszczyłam brwi.
- Ehh... - westchnął. - Wiesz co mam na myśli. On mnie wciąż nie akceptuje.
- Nick, przestań - westchnęłam i wtuliłam się w jego bark. - Robię kolację, chcesz coś specjalnego?
- Ciebie - szepnął szczerząc zęby. - Rób co chcesz. Ufam ci.
- Oh serio? - zaśmiałam się. -Proponuję omlet. Na słodko czy na słono?
- Słodko - cmoknął mnie w usta. -Kocham cię.
- Ja ciebie też - uśmiechnęłam się siadając mu na kolana. - Bardzo.
- Ja bardziej - przytulił mnie i zaczął bawić się końcówką mojej bluzki.
Kiedy już miałam wstać rozległo się pukanie do drzwi.
Westchnęłam i ruszyłam do holu.
Kiedy otworzyłam drzwi pierwsze co zobaczyłam to był kaptur na głowie i blond grzywka, która nie schroniła się przed deszczem.- Justin? Co ty tu robisz? - zdziwiłam się.
- Musimy porozmawiać - szepnął podnosząc głowę. - Mogę wejść? Trochę pada... A stoję tu dosyć długo.
- Jasne - zaprosiłam go gestem do środka po czym udaliśmy się do pokoju. - Co się stało? Czy ty tu biegłeś? - spytałam, widząc jak szybko oddycha.
- Tak, ja... Nie mogłem czekać a wypiłem jedno piwo i... Zresztą nieważne. Muszę ci się coś zapytać i... Liczę, że powiesz prawdę. I czekałem pod twoim domem.
- Dlaczego nie wszedłeś?
- Bałem się.
- Teraz to ja zaczynam się bać.
- Dove, czy...
- Co on tu robi? - Nick przerwał, wchodząc do salonu. - Wypad.
- Muszę z nią porozmawiać - zbył go. - To ważne.
- Mam to w dupie - warknął.
- Kurwa nie mam czasu się z tobą kłócić. Muszę z nią porozmawiać, więc nie przeszkadzaj.
- Nie. Mówiłem ci coś. Nie będę się powtarzał.
- Przestań mi grozić, bo się ciebie nie boję! - krzyknął.
- Nick... - zaczęłam.
- Nie. On ma się stąd wynosić.
Westchnęłam i pokręciłam głową.
- Justin, o co chodzi? - spytałam blondyna.
- Powiedz mi tylko... - pokręcił głową. -Cholera... Nie mam pewności, ale...
- Kurwa, nie pierdol! Wypierdalaj z mojego domu Bieber!
Miałam dziwne wrażenie, że Justin nie ma siły odpowiadać. Był jakby nieobecny, zmęczony. Jak nie Justin.
- Dove, czy Nate to mój syn? - wypalił.
Otworzyłam szeroko oczy, a Nick wybuchnął śmiechem.
- Justin...
- Tak czy nie?
- Porąbało cię? - Nick skulił się ze śmiechu. - To jest mój syn.
Justin spojrzał na mnie pytająco.
- Ja...
- Odpowiedz mi...
I co teraz?
CZYTASZ
I'll show you /JB/ 1&2 ✔
FanfictionDove i Justin zaczęli się nienawidzić od pierwszego spotkania. Chłopak obiecał, że będzie jej niszczyć życie. Dziewczyna została w przeszłości bardzo skrzywdzona i cierpi, lecz chłopak tego nie widzi. Czy nienawiść da się przezwyciężyć? Cześć dru...