2~48.Wybieraj.

1.6K 96 46
                                    

Wpadłem do domu Kale'a natychmiast go do siebie wołając.

- Gdzie jest moja siostra? - naskoczyłem na niego, kiedy pojawił się w holu.

- Justin...

- Gdzie jest moja siostra?! - docisnąłem go do ściany, trzymając za kołnierzyk koszulki.

- Justin, uspokój się! - Lynn dobiegła do mnie i starała się odciągnąć mnie od Kale'a. - Nerwami nic nie zdziałamy.

Całym sobą powstrzymywałem się przed przyłożeniem mu w twarz.
Odetchnąłem głęboko i puściłem chłopaka.

- W porządku? - Blondynka położyła mi dłoń na ramieniu spojrzała na mnie.

- Jak może być w porządku, huh? Moja siostra zniknęła, prawdopodobnie została porwana a ja mam się nie denerwować. Mówiliście, że tu będą bezpieczni.

- Ona wyszła tylko przed dom! Chciała się pobawić.

Złapałem się za końcówki włosów i krzyknąłem z frustracji.

- Stary, nie wiem jak mam cię przepraszać. Powinienem był z nią wyjść do tego jebanego ogrodu.

- Kurwa, powinieneś był!

- Nate śpi - uciszyła mnie dziewczyna.

- Zabieram go. Przynieś jego rzeczy.

- Justin, nie będziecie mogli się teraz na tym skupić. Nie postępuj pochopnie. Zostaw go tu. Nie spuszczę z niego oka.

- Tak jak z Jazzy? Gdzie ona jest? -zapytałem, patrząc na nich jakby od tak mogli mi podać odpowiedź. - Ok, niech zostanie. Masz rację... Muszę wracać do Dove.

- Przyjadę później, ok? - Kale posłał mi przepraszające spojrzenie.

- W porządku - pokiwałem głową na znak, że się zgadzam. - Sorry, że tak na ciebie naskoczyłem.

- Ok. Rozumiem cię - poklepał mnie po plecach.

Ruszyłem do wyjścia.

Nie wierzę w to co się tu dzieje. Moja Jazzy zaginęła. Jeśli on coś jej zrobi...
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę domu.

OCZAMI DOVE

Jęknęłam z bólu dotykając swojej głowy. Cholera, jak boli.

- Już się obudziłaś? - znajomy głos rozniósł się po ciemnym pomieszczeniu w jakim obecnie się znajdowałam.

- Nick? Czyli to naprawdę ty? Nie wierzę. Gdzie jestem?

- U siebie w domu. Nie poznajesz?

Zapalił światło.
Rzeczywiście, byłam w w sypialni w domu Justina.

- W co ty grasz? O co ci chodzi, huh?

- Skarbie, nie rozumiesz? Kocham cię. Chcę być z tobą, ale coś mi się wydaje, że nie jest nam to pisane - podszedł do mnie i kucnął przy mnie.

Wciągnęłam powietrze, kiedy dotknął delikatnie mojej twarzy.

- Gdzie jest Jazzy?

- Myślę, że w sąsiednim pokoju -odparł, badając dłonią moją twarz.

- Po co to wszystko? Trzymasz nas w naszym własnym domu? Jesteś chory. To nie ma sensu.

- Wszystkiego się dowiesz, kiedy pojawi się twój ukochany. Nie bój się skarbie. Mamy jeszcze trochę czasu, zdążymy nadrobić stracony czas.

Popchnął mnie na ścianę i oparł się o mnie wąchając mój zapach.

- Pachniesz tak cudownie... -westchnął, kładąc głowę na moim ramieniu.

Po chwili poczułam ręce na biodrach sunące pod bluzkę. Chciałam się wyszarpać, ale podniósł rękę i poczułam lufę pistoletu przy głowie.
Pierwsza łza spłynęła mi po policzku, kiedy poczułam jego usta na szyi.

- Więc chcesz mnie zgwałcić? -zaszlochałam. - Myślisz, że po tym cię pokocham?

Chciałam jak najdłużej go zająć. Nie chcę znowu tego przeżywać. Błagam...

- Przecież mnie kochasz... Dove, kochasz mnie - wzruszył ramieniem, jakby to było oczywiste.

Popchnął mnie na łóżko i zawisł nade mną.
Zamknęłam oczy i go kopnęłam w krocze na co zawył z bólu i mocno uderzył mnie w twarz. Tym razem ja krzyknęłam.

OCZAMI JUSTINA

Wszedłem właśnie do domu kiedy rozległ się krzyk.

Dove.

Rozejrzałem się spanikowany.

- Dove?! Co się dzieje?! - chciałem wbiec po schodach, kiedy usłyszałem kroki dochodzące z góry.
Cofnąłem się widząc Nicka prowadzącego zapłakaną Dove.

- Dove, skarbie... Co się tu dzieje? Co jej zrobiłeś? - warknąłem na niego na co się zaśmiał.

- Nie zdążyłem nic zrobić. Spokojnie Bieber.

Dove zatrzepotała rzęsami próbując odgonić łzy.

- Justin...

Chciałem do niej podbiec, ale wtedy chłopak przyłożył jej pistolet do głowy.
Dove zapiszczała cicho, próbując się wyszarpać.

- Zostaw ją. To do mnie masz żal.

- Masz rację. Nie powiedziałem, że ją zabiję. Jeszcze nie wiem co jej zrobię. Nie chcę jej skrzywdzić. Kocham ją -pogłaskał ją po policzku na co się skrzywiła. - Oh, już idą.

Spojrzałem tam gdzie powędrował jego wzrok. Drugi młody mężczyzna trzymał Jazzy. Dziewczynka płakała, patrząc na mnie błagalnie.

- Co ty odpierdalasz? - warknąłem. -Puść je. Błagam...

Spojrzałem raz na Dove raz na Jazzy. Ten widok był przerażający. Najgorsze jest to, że nic nie mogłem zrobić, bo trzymali jebane pistolety przy ich głowach.

- Zabiję cię - powiedziałem.

Sięgnąłem dłonią za plecy do paska od spodni i sięgnąłem po swój pistolet z którym ostatnio się nie rozstaję.

- Oh serio? - zaśmiał się, kiedy wycelowałem w jego głowę. - W porządku Bieber.

Zmarszczyłem brwi.

- Wybieraj.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz