63. Oddałbym za nią życie.

2.7K 127 10
                                    

Zeszliśmy na dół i usiedliśmy przy stole. Siadłam obok Justina a naprzeciwko nas Kale pomógł usiąść Jazzy i sam usiadł obok niej.

- Wiesz, że Dove i Justin się całowali? - Jazmine powiedziała do Kale'a.

- Tak? No proszę - Mój brat posłał Bieberowi mordercze spojrzenie. -Smacznego - rzucił krótko do wszystkich.

Wzięłam do ręki talerz Justina i nałożyłam mu porcję gorącego makaronu z brokułowym sosem.
Potem nałożyłam Jazzy, Kale'owi i sobie.

- Justin...

- Nie mów z pełną buzią - pouczył ją.

- Ale ja nie umiem... - Pociągnęła noskiem, trzymając widelec.

Justin uśmiechnął się i podniósł Jazmine siadając na jej krześle i sadzając ją sobie na kolanach.

- Nie płacz - pocałował ją w czoło i zaczął nabierać jedzenie na sztuciec, by ją nakarmić. - Nic się nie dzieje.

Zajęłam się swoim makaronem, ale nie mogłam odwrócić wzroku od tego słodkiego widoku.

- Justin...

- Nie zaczynaj - przerwałam mojemu bratu.

Kiedy nakarmił małą i sam skończył jeść zabrałam wszystkie talerze i przytuliłam brata.

- Nie bądź taki. Stęskniłam się za tobą, nie chcę się kłócić.

- Nie ufam mu.

- To zaufaj. Kocham go.

Objął mnie i westchnął w moje ramię.

- Będziemy się zbierać. Dziękuję za obiad - Justin podszedł do nas.
- Nie zostaniesz dłużej? - zapytałam.

Chłopak pokręcił głową.

- Nie chcę robić problemu.

- Nie robisz...

- Chce to niech idzie - wtrącił się Kale.

- Deszcz - Jasmine pobiegła do okna i przyłożyła oko do szyby.

- O cholera, ale leje... - zmarszczyłam czoło. - Nie macie wyjścia. Musicie zostać.

- Nie no...

- Nie ma innej opcji - uśmiechnęłam się. - Zostańcie na kolację.

- Tak! - ucieszył się sarkastycznie mój brat. - I na noc i może w ogóle niech z nami zamieszka!

- Uspokój się! - krzyknęłam, patrząc na niego z niedowierzaniem. - Co cię napadło?!

- Dobra, Dove... Przejdziemy się. Naprawdę...

- Daj spokój. Weź małą do salonu. Niech włączy bajkę.

Juss kiwnął głową i spełnił prośbę.

- O co ci chodzi? Czemu się tak zachowujesz?

- Nie lubię go. Dopiero co przez niego płakałaś. Nie pozwolę by to się powtórzyło. Wiem, że on nie jest dobrym kandydatem na chłopaka i nie będę tego ukrywać.

- Nie rób z niego potwora! Nie znasz go!

-A ty znasz?!

- Na pewno lepiej od ciebie!

- Ah tak?! Dove do cholery! - chwycił się za końcówki włosów. - Ciekawe do kogo później przyjdziesz jak znowu cię skrzywdzi?! I co wtedy powiem?!  A nie mówiłem!

- Nie przyjdę do ciebie. Nie martw się.

- Zrobimy inaczej. Zakazuję ci się z nim spotykać.

- Nie możesz tego zrobić.

- Mogę.

- Powtarzam jeszcze raz. Nie jesteś moim ojcem!

- Tak masz rację! Twój ojciec jest gwałcicielem, który cię bił i wykorzystywał a ja próbuje cię chronić! Jestem twoim bratem i kurwa chcę dla ciebie jak najlepiej! Nie będziesz się z nim spotykać!

Szybko wytarłam łzy i pobiegłam do łazienki zamykając drzwi na klucz.

OCZAMI JUSTINA

Nie będę ukrywał, że słyszałem całą rozmowę i, że mnie to nie zabolało.

- Nie skrzywdzę jej - szepnąłem do Kale'a i pobiegłem za Dove.

- Dove, Shawty otwórz... - zapukałem do drzwi, ale usłyszałem tylko jej szloch. - Nie martw się. Przejdzie mu.

Odkluczyła drzwi i rzuciła mi się w ramiona.

- Przepraszam za niego. Wiem, że słyszałeś wszystko...

- Nie przepraszaj, nic się nie stało. Chodź na dół. Porozmawiacie na spokojnie.

- Nie chcę - pokręciła głową wycierając rękawem oczy. - Powiedz mu, że nie przyjdę na kolacje. Idę się położyć.

- Jesteś pewna?

- Tak. Zostańcie na noc. Możesz spać z małą w gościnnym, albo w największym pokoju. Też jest wolny.

Przytuliłem ją i pogłaskałem po plecach.

- Nie bierz do siebie tego co mówi. On wcale tak nie myśli - powiedziała.

- Nie jestem z tych co się przejmują tym co mówią inni. Nie martw się o mnie. Rzeczywiście wyglądasz na zmęczoną.

- Zostaniesz ze mną dopóki nie zasnę? - sięgnęła do szafki i wyciągnęła opakowanie tabletek z etykietką z jej imieniem.

- Jasne. Co to jest?

- Tabletki na uspokojenie. Lekarz mi je przepisał dawno temu. Biorę je rzadko, ale dziś bez nich nie usnę.

Od samobójstwa mojej mamy byłem dosyć uczulony na tabletki, więc byłem pełen obaw, kiedy dziewczyna połknęła dwie.

- Chodź - objąłem ją ramieniem i zaprowadziłem do jej pokoju.

Weszła do garderoby i szybko się przebrała w piżamę, po czym położyła się do łóżka a ja przykryłem ją kołdrą.

- Dziękuję - uśmiechnęła się, kiedy zacząłem ją gładzić po włosach. - Zaśpiewaj mi...

- No dobrze - chrząknąłem. - Ale co?

- Cokolwiek.

Zastanowiłem się przez chwilę i zacząłem nucić prostą melodię, którą śpiewam Jasmine.

Dove wtuliła się w poduszkę i po chwili zasnęła. Pocałowałem ją w policzek i wróciłem do kuchni.

- Jeśli chcesz to pójdziemy do domu - zwróciłem się do Kale'a.

- Tak będzie lepiej. Macie jak dojechać?

- Przejdziemy się. To niedaleko.

Kiwnął głową.

- Czy ona jest bardzo na mnie zła?
- Nie - pokręciłem głową.

- Co robi? Mogę z nią porozmawiać?

- Śpi - podeszłem do Jazzy, która również spała na kanapie i wziąłem ją na ręce.

- Może jednak was zawiozę?

- Nie trzeba. Dzięki.

Ubrałem małej kurtkę i buty i sam zarzuciłem na siebie bluzę.

- Do zobaczenia - rzuciłem i złapałem jedną ręką za klamkę tak by nie obudzić Jasmine.

- Justin.

Odwróciłem się w jego stronę.

- Przepraszam. Nie znam cię i trochę mnie poniosło, więc...

- Spokojnie. Jednak pamiętaj, że mimo mojej opinii i tego co już słyszałeś... Cholernie ją kocham i oddałbym za nią życie.

I wyszedłem zostawiając go w osłupieniu.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz