57. Nigdy?

2.8K 125 13
                                    

Otworzyłam wieko walizki, która przed schowaniem wielu rzeczy wydawała się ogromna. Jak najrówniej starałam się poskładać ubrania i poukładać je na dnie.

- Na pewno nie idziesz ze mną? -usłyszałam krzyk z łazienki.

- Na pewno - odpowiedziałam.

Justin wyszedł z pomieszczenia a ja szybko przeskanowałam go wzrokiem.

Wyglądał świetnie.

- Nie wiem czy powinnam cię puścić. Chyba będę zazdrosna.

- To idź ze mną - stanął przy mnie i objął mnie w pasie. - Jutro już wracamy...

- I będziesz leciał z kacem przed kilka godzin. Nie dziękuję.

Justin uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów. Nie mam pojęcia jak nałogowy palacz może mieć tak białe zęby.

- Jak zwykle szukasz we wszystkim czegoś złego. Wcale nie zamierzam się opić.

Jego ręka delikatnie gładziła moje plecy wywołując dreszcz, który przyjemnie przeszedł przez mój kręgosłup.

- Aha - prychnęłam sarkastycznie.

- Zamierzam być jak najbardziej trzeźwy, bo nie lubię się kochać po pijaku.

Wysunął dolną wargę do przodu, drwiąc z mojej miny.

- Żartowałem - zaśmiał się.

- To nie było śmieszne - powiedziałam, marszcząc brwi.

- Oh, daj spokój... - przyciągnął mnie mocno do siebie i wtulił twarz w moje włosy.

Odprężyłam się w jego ramionach i westchnęłam błogo, wdychając zapach jego koszulki.

- Gdybym mógł to bym już nigdy nie wypuścił cię z ramion. Jestem tak cholernie szczęśliwy, że cię mam -wyznał cicho. - Nigdy bym nie pomyślał, że mogę się zakochać - Czule pogładził moje plecy na co znów zareagowałam dreszczem. - Komuś się to podoba... - zaśmiał się, ponawiając pieszczotę.

Zamruczałam cicho czując na kręgosłupie jego dłonie i palce, które były tak delikatne, jakby właśnie wygrywał melodię na fortepianie. Stanęłam na palcach i złożyłam na jego policzku pocałunek, po czym odsunęłam się od niego i od razu otrzymałam jęk sprzeciwu.

- Skarbie...

Zacisnęłam zęby, próbując się nie uśmiechnąć. Zajęłam się swoją pracą, wracając do układania ubrań.

- Kotek... - poczułam na biodrach dłonie. - Pocałuj mnie...

Starałam się go ignorować, ale jego oddech na moim karku mi wcale nie pomagał.

- Dove... Słońce... - domagał się pocałunku. - Księżniczko moich snów...

Nie wytrzymałam i odwróciłam się w jego stronę lustrując jego twarz.

- Pocałuj mnie... - poprosił.

Uśmiechnęłam się i ponownie stając na palcach pocałowałam go szybko w policzek.

- Co to miało być? - spytał zniecierpliwiony. - Foch - odwrócił głowę i usiadł na łóżku splatając ręce.

Zaśmiałam się z jego reakcji, ale on nie odwzajemnił uśmiechu.

- Juss... - westchnęłam, siadając mu na kolanach, ale nawet to nie zrobiło na nim wrażenia. - Justin, no...

Przesunęłam nosem po jego policzku i pocałowałam go w usta, delikatnie przygryzając mu wargę.

- Tak się będziesz droczył? Spytałam, kiedy nie odwzajemnił pocałunku.

Pocałowałam go w szyję na co natychmiast zareagował westchnieniem.

- To nie fair - stwierdził. - Wiesz, że nie mogę się długo temu opierać.

Uśmiechnęłam się i znów zaatakowałam wargami jego delikatną skórę.

- Wygrałaś - poddał się i objął mnie.

- Czy teraz mogę już skończyć się pakować? - spytałam, zerkając na rozrzucone po pokoju rzeczy.

Westchnął i niechętnie wypuścił mnie z ramion. Kiedy kierowałam się w stronę rzeczy, zadzwoniła moja komórka.

- To Kale - uśmiechnęłam się. - Halo?

Znów poczułam dłonie w pasie i Justin stanął przede mną wtulając się w moją szyję.

- Tak, jutro wracamy. Napiszę o której masz wyjechać.

Ręka Justina znów kojąco dotykała moich pleców a ja nie mogłam się powstrzymać i wtuliłam się w chłopaka

- Kale, wszystko jest w porządku. Naprawdę. Też cię kocham. Pa pa...- Rozłączyłam się. - Co jest?

- Mam wrażenie, że jak cię puszczę to mi uciekniesz.

- Nie ucieknę - powiedziałam od razu.

- Nigdy?

- Nigdy.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Where stories live. Discover now