2~44. Powinienem był go zabić.

1.7K 93 14
                                    

OCZAMI JUSTINA

- Uważaj na nią - poprosił mnie Kale, kiedy Dove poszła się pożegnać z dziećmi. - Widzisz w jakim ona jest stanie. Jest przerażona. Boję się, że ona znowu będzie się...

- Wiem - pokiwałem głową. - Nie pozwolę na to. Nie rozumiem tylko dlaczego ona aż tak reaguje. Odpycha wszystkich i nie pozwala sobie wytłumaczyć.

- Wtedy też tak było. Nie umiałem do niej dotrzeć. Musisz pamiętać, że cokolwiek ona powie, to nie chciała w żaden sposób cię urazić. Cierpi i chce  odepchnąć wszystkich od siebie. To taki jej sposób obrony.

- Powinienem był go zabić -warknąłem.

- Ja też nie raz tak sobie mówiłem. Ale jak tak myślę... Nie wiem czy bym potrafił kogoś zabić. Nawet jeśli on na to zasługuje.

Kale ma rację. W końcu to wciąż jego ojciec. Wiem jednak, że jeśli będzie trzeba to zabiję dla niej z zimną krwią. Nie pozwolę, by znowu się zamknęła w sobie, nie dam jej się znowu ciąć.

- Idziemy? - Dove spytała cicho.

- Tak. Na pewno dacie sobie radę? -upewniłem się.

- Tak, nie martw się - Lynn posłała mi uśmiech.

- Pa mała - Kale objął Dove i szepnął jej coś na ucho. - Pamiętaj - dodał głośniej.

- Myślisz, że jak powiesz, że on tu nie wróci to tak będzie? Już raz tak mówiłeś - spojrzałam na niego, kręcąc głową.

- Dove... - westchnął. - Kocham cię.

- Ja ciebie też - przytuliła go jeszcze raz i skierowała się do drzwi.

- Dzięki jeszcze raz - rzuciłem na do widzenia. - Idę.

Poszedłem za Dove i splotłem nasze palce. Spojrzała na mnie po czym znowu patrzyła przed siebie.

- On nie wiedział, że on przyjdzie -przeniosłem rękę na jej talię.

- Wiem - powiedziała krótko. - Justin, ja go nie winię. Po prostu się boję ojca.

- Nie masz powodu. On nie wie gdzie my mieszkamy. Poza tym... Nie dam mu się do ciebie zbliżyć.

Widząc łzy w jej oczach od razu mocniej ją do siebie przytuliłem. Kilka minut później dotarliśmy do domu.

- Jesteś głodna? - spytałem, przekraczając próg domu.

- Nie - pokręciła głową. - Chcę się z tobą kochać - szepnęła.

- Dove... - westchnąłem.

- Wiem, wiem. Chcesz wymazać to co zrobił ci ojciec. Tak, chcę. Jednak chcę się z tobą kochać, bo mam na to ochotę - popchnęła mnie na kanapę, zachłannie całując.

Westchnąłem cicho chwytając ją za pośladki, kiedy na mnie usiadła.

- Jesteś pewna?

Kiwnęła głową zaczynając ściągać moją koszulkę.

***

Dove położyła głowę na moim nagim torsie i zamknęła oczy.

Wszystko byłoby dobrze gdybym nie poczuł łez, które spływały na moją pierś.

- Skarbie, czemu płaczesz? - lekko się podniosłem by na nią spojrzeć - Dove, co się stało?

Podniosła się i na szybko ubrała.

- Zrobiłem coś nie tak? - spytałem, nie mając pojęcia co się dzieje.

- Nie - pokręciła głową.

- Powiedz, co jest? - objąłem ją.

- Nie wiem - wzruszyła ramionami. -Nie wiem. Zachciało mi się płakać, więc płakałam.

- Nie chciałaś tego. Zmuszałaś się, żeby to zrobić.

- Nieprawda. Gdybym nie chciała to bym tego nie zrobiła - zmarszczyła brwi. - On mnie nie pytał o zgodę, Ty tak. Więc tego chciałam.

- Przestań w kółko o nim wspominać -poprosiłem, ubierając spodnie.

- Bo co? Może chcę. Może strach mi przypomina o tym, że jestem brudna. Może chcę to pamiętać.

- Co ty mówisz? - jej beznamiętny głos mnie przerażał. - Nie jesteś brudna.

- W porządku. Zeszmacona brzmi lepiej. Czuję się jak dziwka. On dziecka dawałam się ojcu, teraz uprawiam seks żeby nie pamiętać. To twoje słowa. Po prostu szmata - zaśmiała się sama z siebie.

- Przestań. Jak mam ci udowodnić, że to nieprawda? Boisz się i nie wiesz co masz robić. Uspokój się i...

- Przestań mi mówić żebym się uspokoiła, bo jeszcze bardziej jestem zła! - wrzasnęła.

- Ok. Więc się ogarnij, bo wcale tak nie myślisz. Nie ma tu twojego ojca. Jestem ja - chwyciłem ją za ramię. -Patrz na mnie.

Nic.

- Spójrz na mnie!

Podniosła wzrok.

- To już minęło. Nie ma go. Nie jesteś dziwką i nigdy nie byłaś.

Po jej policzku spłynęła łza.

- Co się ze mną dzieje? - wtuliła się we mnie.

- Już dobrze - pogładziłem ją po plecach. - Nie musisz się go bać.

Przez tego człowieka, w dzieciństwie jej psychika się rozsypała. Teraz potrzeba chwili by znowu się podłamała. Ja na to nie pozwolę.

- Przepraszam Justin.

- Nie masz za co - pocałowałem ją w czoło.

Jeśli się do niej zbliży, on tego pożałuje. Zabiję go gołymi rękami.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora