2~2. Jak kiedyś?

2.3K 105 38
                                    

Weszłam do kuchni, gdzie czekało na mnie przygotowane przez Nick'a śniadanie.

- Hej kochanie - przywitał mnie pocałunkiem w policzek.

Odkąd razem zamieszkaliśmy bardzo się stara, by wszystko było jak należy. Cały czas mnie rozpieszcza.

- Hej - uśmiechnęłam się.

- Jak się spało w nowym domu?

- Cudownie - przyznałam mimo tego, że ze trzy razy wstawałam do małego.

- Siadaj, zrobiłem śniadanie, bo idę do pracy.

- Nie wiedziałam, że pracujesz.

- Serio? Myślałem, że ci mówiłem.

Pokręciłam głową.

- No to już wiesz. Niedawno się zatrudniłem. W końcu muszę utrzymać naszą rodzinę.

Na te słowa coś mnie tknęło i poczułam łzy w oczach. Mimo naszego młodego wieku, on myśli o nas poważnie.

- Skarbie w porządku? - przytulił mnie.

- Tak, tylko... Kocham cię - szepnęłam.

- Ja ciebie też - powiedział. - Lecę -cmoknął mnie na pożegnanie w usta i wyszedł, zabierając po drodze kurtkę z wieszaka.

Po skończonym śniadaniu skorzystałam z tego, że Nate śpi i włączyłam sobie film. Położyłam się na łóżku i kliknęłam play na pilocie.

Mój telefon wydał dźwięk, oznaczający, że dostałam SMS.

Ryan
Hej mała, jak się trzymasz?

Ja
Jakoś leci. Co tam u Cb?

Ryan
W porządku.
Kiedy wracasz do Seattle?

Ja
Jakoś mi się nie śpieszy. A co u Justina?

OCZAMI JUSTINA

Odłożyłem telefon na biurko. Co mnie podkusiło, żeby do niej pisać? Zwinąłem Ry'owi telefon wczoraj na imprezie.

Dove
Jakoś mi się nie śpieszy. A co u Justina?

Nie odpisałem. Nie mogłem. Nie powinienem do niej pisać.

Westchnąłem i zakryłem twarz w dłoniach. Niemal podskoczyłem ze strachu, kiedy jego telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawiła się uśmiechnięta twarz Dove, a mnie zabolało w sercu. Jakby ktoś zawiązał mi na nim supeł.
Trzęsącymi się rękami nacisnąłem na ekranie czerwoną słuchawkę. Gwałtownie wstałem z łóżka i przewróciłem stolik stojący w kącie pokoju. Jesteś frajerem stary. Skoro ona cię rzuciła to zjebałeś i musisz się z tym pogodzić i żyć dalej.
Nie kocham jej. Kochałem, ale to było dwa lata temu. Zrozumiałem, że człowiek tylko cierpi gdy kocha. To już nie dla mnie. Wyciągnąłem skręta z pudełka po papierosach i zapaliłem końcówkę. Zaciągnąłem się, by potem wypuścić dym z płuc. Nie raz myślałem o tym co by było gdybym nie pozwolił jej odejść. Teraz wiem, że postąpiłem dobrze.

Pierdolić miłość. Mam dwadzieścia lat a nie pięćdziesiąt, żeby spędzać całe życie z jedną laską. Życie jest za krótkie. Trzeba z niego korzystać.

Ale jednak ciągle o niej myślisz.

Cholera, ona cię rzuciła! Zapomnij! To było kupę czasu temu! Nawet nie wiem gdzie ona teraz mieszka!

Usłyszałem głos Ryana w mieszkaniu więc wyszedłem z pokoju i podszedłem do przyjaciela.

- Sory stary - rzuciłem.

Poklepał mnie po plecach i wyciągnął dłoń.

- Wiem, że mi go zwinąłeś. Teraz nie wmawiaj mi, że masz ją gdzieś.

- Mam. Chodź zajarać.

- Po tobie widzę, że sobie jarasz odkąd wyszedłem. Zaprowadziłeś Jazzy do przedszkola?

- Nie, niech pośpi. Nic jej się nie stanie jak raz nie pójdzie.

- Dobra koniec. Chodź, musimy pogadać - popchnął mnie do mojego pokoju. - Nie radzisz sobie - rzucił od razu, kiedy zamknąłem drzwi.

- Nic jej się nie stanie...

- Ja nie o tym! To dziecko nie może się wychowywać tutaj, jeżeli jej opiekun, który wziął za nią odpowiedzialność ćpa w najlepsze! Ona jest coraz starsza, widzi, że coś jest z tobą nie tak. Ostatnio mi powiedziała, że w nocy się boi spać, bo cały czas ktoś u ciebie krzyczy.

Westchnąłem przecierając twarz dłońmi.

- Kiedy tylko nie wejdę to albo coś jest rozwalone, albo ty ćpasz, albo nie ma kto się zająć małą. Nie mogę już patrzeć jak się trujesz!

- To zamknij oczy.

- Masz dzień na ogarnięcie dupy, albo to był ostatni raz jak tu przyszedłem. W końcu sami zabiorą ci siostrę.

- Nie wierzę, że zostawisz kumpla.

- To nie jest Justin, który był moim przyjacielem. To zwykły ćpun. Szczerze... Gdyby nie Jasmine, już dawno bym tu nie przychodził.

Wyszedł trzaskając drzwiami.

On też przeciwko mnie?
Dlaczego nikt nie widzi, że po prostu zabijam tym ból? Tak jest lepiej. Dla mnie.

A dla Jasmine?

Wszedłem do pokoju siostry i patrzyłem jak szczotkuje włosy.

- Jazzy?

- Tak?

- Przepraszam mała. Mam teraz trochę niefajnie i pomału sobie nie radzę. Nie chcę, by odbiło się to na tobie. Pojedziemy na małe wakacje, co?

- Serio? - uśmiechnęła się. - Ty i ja? Jak kiedyś? - podbiegła do mnie i wtuliła się w moj brzuch.

- Jak kiedyś.

- A gdzie pojedziemy?

- Do cioci Diany, do Houston.

I'll show you /JB/ 1&2 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz