-XXXIII-

338 24 15
                                    

*POV* JAMIE

— Martinez, ty skurwysynie! — krzyknął mój ojciec, szeroko rozpościerając ramiona. — Jeszcze dychasz?

— Nadal mnie kochasz, widzę — roześmiał się brunet, po czym schował karabin do środka domu i wyszedł na ganek, przyglądając się na moment swojej córce, o której istnieniu nie miał pojęcia.

— Chyba wiem, kto był pierwszą osobą kontrastującą z jego wyglądem, której nienawidził — mruknąłem do ucha Shine'a, z którym opieraliśmy się o samochód. Szatyn roześmiał się krótko i popatrzył równocześnie ze mną na tę niedowierzającą scenkę. Jak to się stało, że ojciec Hazel był kimś, kogo znał mój ojciec?

— Idę cię w tej chwili udusić — zaświadczył szef Herp Fire, kierując się w stronę ojca Hazel, w międzyczasie podciągając rękawy.

— A może najpierw zrobię naszą ulubioną kawę i wszystko mi opowiesz? — prychnął Brian Martinez, mierząc się z moim ojcem spojrzeniem, kiedy stanęli już naprzeciwko siebie.

— Co mam ci opowiedzieć? — mruknął poirytowany Carter. — Zabiłeś Noaha, pierdolony szczurze. Mojego przyjaciela!

— Mojego ojca? — Odezwał się nagle Carlos, niedowierzająco patrząc na domniemaną rodzinę Hazel. Brunetka odetchnęła ciężko i wzniosła oczy ku niebu. Nie sądziła chyba, że jej ojciec będzie jakimś klechą?

— Wyczuwam wpierdol. — Tym razem to Shine ustał na palcach, by szepnąć mi do ucha kilka słów, po czym oboje się roześmialiśmy. Carlos zaczął zmierzać w stronę niegdysiejszych przeciwników, a Hazel stanęła pomiędzy nimi i odsunęła na bezpieczną odległość.

— Halo, spokój — oświadczyła, patrząc uporczywie na twarz ojca. Była do niego w istocie bardzo podobna. Dopiero widząc go na żywo przekonałem się, co znaczyło podobieństwo. Odziedziczyła po nim większość rysów. — Najpierw pogadamy.

— Darcy? — Uniósł brew, a ona niedowierzająco odetchnęła. — Niewiele się zmieniła w przeciwieństwie do ciebie. A co to za ciacho to z tyłu?

— Wybaczam ci śmierć mego ojca — oświadczył od razu Carlos, kiedy przyszedł do dwójki rozmawiających mężczyzn w dobrym momencie.

— Wy, czarni, jesteście kurwa, śmieszni — burknął mój ojciec, wymachując przed nimi dłońmi.

— Stoisz pomiędzy trójką mulatów, uważaj na słowa — zauważył Carl, zerkając co chwila na niejakiego Briana.

— Jestem twoją córką — palnęła nagle Hazel, spoglądając na twarz Martineza, by doświadczyć jego reakcji. Brunet roześmiał się krótko, po czym przyłożył dłoń do jej policzka i cicho fuknął.

— A myślałem, że Darcy faktycznie jeszcze dycha. To by było do niej bardzo podobne. Ale... — powiedział, odsuwając się na krok, po czym rozmasował dłonią swoją skroń. — Czekaj. Moje dzieci podobno nie żyją.

— Nic bardziej mylnego. Jestem Hazel. Znaczy ta, która miała być Chloe. Ale nie mów mi Chloe — wydukała na jednym wydechu brunetka, całkowicie ignorując osobę mojego ojca i jego niedoszłego zięcia.

— A gdzie twoja siostra? — zapytał, nieco nieufnie, gdy stał nad nim zezłoszczony Charlie.

— Na innej misji. — Wzruszyła ramionami.

— Pracujecie dla mojego największego wroga za czasów naszej młodości? — roześmiał się niedowierzająco Brian i pokręcił głową.

— Ja jestem wciąż młody — oburzył się mój ojciec, dumnie unosząc brodę.

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now