III

782 37 3
                                    


Kiedy mama wróciła z pracy, ja już głęboko spałam, a gdy wstałam - jej nie było. Pewnie dowiedziała się o wyważonych drzwiach i teraz będzie starała się mnie unikać. O nie ma ze mną tak łatwo, mamo.

Wstałam z łóżka i przetarłam oczy, bo słońce wstało najwyraźniej już dawno i bardzo piekło mnie w powieki. Wyszukałam na podłodze moje ciepłe kapcie, a zaraz po tem znalazłam się w kuchni, aby zjeść śniadanie. Shannon wyszedł na lekcje, tak jak mu kazałam, a Shmi i Gwen właśnie się przygotowywały.

- Teraz będziesz unikać szkoły? - zapytała mnie siostra, jedząc z wolna płatki z mlekiem.

- Nie unikam szkoły. Mam dzisiaj interes do załatwienia. - wyjaśniłam i posmarowałam sobie gorące tosty przepysznym masłem orzechowym. - Jak spotkacie CoCo, powiedzcie mu, że nie mogłam jednak przyjść, a resztę opowiem mu wieczorem.

- A gdzie idziesz? - wtrąciła się Shmi rozczesując proste jak druty, rude włosy, sięgające jej kilka centymetrów za ramię.

- Mówiłam, że mam pewien interes. - wzruszyłam ramionami, zapychając buzię jedzeniem, aby nie musieć więcej odpowiadać.

- Wyważyliście drzwi naszych rodziców, w których trzymali nierozpakowane walizki, a w związku z tym jakieś starocia. - oznajmiła chytrym głosem moja młodsza siostra. - Nasz ojciec nie był zadowolony, że oni mieli taką własną skrzynkę tajemnic. Widać mama ukrywała przed nim ten fakt. - powiedziała brunetka, wykrzywając usta w dziwnym półuśmiechu.

- Nie tylko przed nim.. - mruknęłam pod nosem, nalewając sobie soku do szklanki.

- Co? - zaśmiała się Shmi.

- Nie, nic. - pokręciłam głową.

- W takim razie idziesz do swojej mamy? - zapytała rudowłosa, a ja widząc ich ciekawskie spojrzenia wywróciłam oczami.

- Tsaa... - szepnęłam. - Mam do niej kilka pytań.

- Daj sobie spokój z jej przeszłością, Ivy. Skoro nie chce o tym mówić, niech nie mówi. Zawsze tak na wszystkich naciskasz. - Gwen podeszła do lustra w salonie, aby upiąć swoje długie, czarne i kręcone włosy w kucyka.

- Nie mów mi co mam robić, siostrzyczko. - syknęłam, wracając do pokoju. - Jestem starsza, nie zapominaj się.

Wyszłam z kuchni, trzaskając za sobą drzwiami.

- Ej, Lynn! Nie obrażaj się! - usłyszałam za sobą krzyk Shmi. Obie smarkule nie wiedziały za wiele o życiu, mimo, że były tylko ponad rok młodsze. Rzuciłam się na łóżko i wywróciłam oczami sama do siebie. Brakowało mi CoCo, on jedyny rozumiał wszystkie moje uczucia, mieszane ze sobą nawzajem. Nienawidzę ludzi. Wszyscy są tacy dziwni, udają stanowczo lepszych, niż są, a w rzeczywistości to nic niewarte istoty.

Wstałam z posłania i wyciągnęłam z szafy luźne, dżinsowe skinny z kolorowymi nadrukami na nogawkach i rozcięte w poprzek kolan. Dorzuciłam do tego obcisły, czarny top odsłaniający brzuch i rozczesałam włosy. Widząc blond końcówki mordowałam w myślach brata, ale doszłam do wniosku, że całkiem mi pasują, więc aby nie rozwodząc się dłużej nad życiem, zrobiłam sobie makijaż i zaczęłam zakładać białe addidasy.

- Idziemy do szkoły! - oznajmiła mi Shmi, zaglądają do mojego pokoju. - Och, ubierasz się. Może wybierzemy się razem?

- Nie, dzięki. - mruknęłam. - Mam dosyć mojej siostry. - oznajmiłam stanowczo i zanim powiedziała coś jeszcze, zamknęłam jej drzwi przed nosem. - A poza tym, nie wchodzi się do pokoju bez pukania. - szepnęłam sama do siebie i podeszłam do szafki, szukając w niej zdjęcia i starego dowodu mamy. - Mała i wredna mucha myśli sobie, że jest oczkiem w głowie rodziców i za każde dobre słowo i uczynek zostanie wynagrodzona. Oczywiście, jako starsza, jestem tą gorszą, no jasne. - zaczęłam mówić sama do siebie. - Ojciec cię woli tylko dlatego, że masz czarne włosy jak on! - mruknęłam, wiedząc, że razem z rudą jeszcze stoją pod moimi drzwiami podsłuchując. To była prawda. Mój tata nie był nigdy wobec mnie zbyt czuły. - Ale mama jest bardziej troskliwa dla mnie. - mruknęłam, ocierając z oka łzę. - Chociaż sama już nic nie wiem..

Popatrzyłam na fotografię, na której nasza rodzicielka jest w towarzystwie najlepszych przyjaciół. Była szczęśliwa. W jej oczach znajdowała się iskierka takiej radości, jakiej ja jeszcze nie zaznałam. Przytulała się do jasnowłosego anioła, a u boku miała brata.Włosy targała jej rudowłosa piękność, siedząca na zagłówku sofy, a przystojny brunet widocznie głośno się z tego śmiał. Czarnowłosa dziewczyna przytulała wujka Shiley'a, który nawiasem mówiąc był niesamowicie przystojny. Ciocia Jo opierała się o nią placami i kręciła na boku długimi nogami. Napisane markerem słowa "Los Angeles Team" świadczyły o tym, że ich autorem jest mama. Jej pismo nadal się nie zmieniło.

Westchnęłam głośno i schowałam zdjęcie do kieszeni spodni, podobnie jak jest przedostatni dowód i wyszłam do kuchni, aby się napić. Wtedy usłyszałam dźwięk telefonu domowego.

- Tak? - mruknęłam, podnosząc słuchawkę.

- To ty Lynnane? - usłyszałam rozbawiony głos drugiego brata mojej mamy.

- Wujek Shawn! - ucieszyłam się, mogąc znów z nim porozmawiać. Z trójki rodzeństwa Cooper'ów, to on był dla mnie najłagodniejszy i bardzo mocno go kochałam.

- Cześć młoda! Słuchaj, wiem, że wszyscy są w pracy, ale powiedz im, żeby wieczorem przedzwonili. A tak właściwie nie jesteś w szkole? - zapytał.

- Miałam ostatnio małe spięcie. - podrapałam się za uchem, wyjawiając mu niezbyt przyjemne zdarzenie.

- Jak to go nie zabiłaś? Jak mogłaś? - zapytał, a ja zaczęłam się z tego głośno śmiać. Wiedziałam, że zrozumie. Wychowywał się przez szesnaście lat w domu dziecka, więc był nie miejszym rozrabiaką, niż ja. - Wracając do tego, co ci mówiłem. Gdy przyjedziecie do Bostonu, będziemy czekali już na was w willi. Nolee zajmie się Gwen i Shmi, a ty i CoCo będziecie mieli czas dla siebie. - powiedział. - Zarezerwowałem wam całkiem sporą chatkę na przedmieściach Bostonu, w sumie macie już po osiemnaście lat, więc imprezki i takie sprawy.. nie mogą być przy starych nie?

- Ale ciebie nie może zabraknąć! - klasnęłam w ręce, radosna z jego wszystkich słów. - Problem w tym, że mama nie chce wyrobić mi dowodu.

- Już ja ją przekonam, nie martw się. - wyobraziłam sobie jak mruga oczkiem.

- Dziękuję, wujku! Jesteś najlepszy! - powiedziałam do niego, mając już w głowie pełno pomysłów na wakacje z bratem. - Powiem wszystko mamie! Zadzwoń wieczorem, bo nie uwierzy! Pa! - klasnęłam w ręce i rozłączyłam się, wybiegając szybko z domu. Będąc na parterze strzeliłam się z liścia w czoło. - Klucze! - oznajmiłam sama do siebie i musiałam pokonywać kilka pięter w górę ponownie. Następnie jeszcze raz na dół, a po wszystkim zmęczyłam się i usiadłam na ławce przed blokiem. Zmęczyłam się, bo już dawno nie byłam na treningu. Powinnam zacząć znów na nie uczęszczać, bo niedługo moja kondycja upadnie do zerowego poziomu. Poprawiłam na sobie spodnie i sprawdziłam czy zdjęcie się nie wygięło. Zadowolona, że wszystko jest okej, ruszyłam przed siebie.

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now