-69-

6.8K 403 64
                                    


Po przyjeździe do bazy wojskowej chodziłam jak na szpilkach, byleby nie wygadać się o tym, do czego doszło między mną, a Charlie'm. Blondyn musiał pójść, by zająć się dowództwem, obiecał mi jednak urządzić wieczorne zgromadzenie, na którym chciał ogłosić oficjalnie nasze zaręczyny.

Poszukałam sali przeznaczonej dla Jo i cicho weszłam do środka. Słyszałam praktycznie bezdźwięczne szepty i śmiech, dlatego dopóki nie wyjrzałam zza rogu, nie zorientowałam się, że w środku, oprócz mojej najlepszej przyjaciółki, był także Shiley. Postanowiłam nie ujawniać się od razu i choć wiedziałam, że nie powinnam ich podpatrywać, wychyliłam głowę zza ściany i przypatrzyłam się temu, co robili.

- Shiley, przestań... - Blondynka odsuwała od siebie ręką mojego brata, ale on nie przestawał trzymać jej w pasie i całować po szyi. Mówiąc wprost, nie wiedziałam, jak powinnam się zachować. - Shiley, bo ktoś nas zobaczy...

- Nikt tu nie wejdzie - zaśmiał się i pociągnął ją za rękę, by położyła się z boku na plecy. Sam zaś zawisł nad nią, całując obszar od szyi do ust. Blondynka zdjęła mu szybkim ruchem koszulkę, a ja spostrzegłam jego nagą, umięśnioną klatę. Moje usta wykrzywiły się w grymasie degustacji.

Zaczęła drapać go po plecach, a on usiadł na niej, nie przestając całować i obejmować. Postanowiłam, że nie będę dłużej przyglądać się temu porno dla ubogich i oparłam się o ścianę, czekając na ich reakcje.

Jo założyła mojemu bratu swoje długie nogi w pasie i przyciągnęła do siebie z głośnym śmiechem. Widząc mnie, od razu odskoczyła jak oparzona. Oboje mieli tak wystraszone miny, że zaczęłam się śmiać.

- Eee... Długo tu stoisz? - zapytała cicho Jo.

- Wystarczająco, bym miała czym rzygać. - Kiwnęłam głową, a mój brat i blondynka spalili buraka. - A Darcy?

- Proszę cię, Rachel... - Shiley wywrócił oczami, zakładając na siebie koszulkę. - My się już dawno od siebie oddaliliśmy. Nawet nie zachowujemy się jak para, dlatego sama w końcu zrozumie i nie będę musiał jej... Ranić.

- Myślisz, że tą obojętnością jej nie ranisz? - fuknęłam.

- Jesteś zła, że ja i Shiley... - zaczęła pytająco Jo.

- Nie, nie o to chodzi. Cieszę się waszym szczęściem, ale z drugiej strony... Szkoda mi jej. - Ustałam nad nimi, chowając dłonie z tyłu.

- Myślisz, że nie jest mi źle z tym, co robię? - mruknął mój brat. - Ale... Ja dłużej nie potrafię się kontrolować. - Przytulił do siebie blondynkę w mojej obecności, na co spaliła buraka. 

 Shiley i Jo. Gdyby ktoś powiedział mi to pięć lat temu, śmiałabym się do rozpuku.

- Tylko nie zapomnijcie zamykać drzwi - doradziłam im, wycofując się tyłem do wyjścia. - Nie przeszkadzajcie sobie - zaśmiałam się głupio. - Do wieczora! - dodałam i pognałam do łazienki, by załatwić swoje sprawy fizjologiczne. Stojąc nad zlewem, pomyślałam o wszystkim, co zobaczyłam i zebrało mnie na odruch wymiotny. Spuściłam wodę i zaczęłam się śmiać.

Popatrzyłam na siebie w lusterku. Zdawało mi się, że wyglądałam lepiej, niż wcześniej, a to był  rzadki okaz. Zagięłam ucho i przyjrzałam się swojemu tatuażowi. Jego wykonanie tak bardzo nie bolało, zwłaszcza, że Mia siedziała przy mnie i ciągle opowiadała dowcipy. Darcy, co chwila wychodziła do łazienki, a Jo o mały włos nie wytatuowała sobie oka, wiercąc się na fotelu ze śmiechu. Krzyżyk duży i krzyżyk mały. Biologicznie, gamety żeńskie. Gangstersko, członek Herp Fire i kobieta szefa. Niedługo, żona. Wyprostowałam przed siebie rękę i przyjrzałam się błękitnemu diamentowi, który miał barwę identyczną, co jego oczy.

Poprawiłam włosy i usłyszałam jak jeden z gangsterów chodził po korytarzach, nawołując:

Game with badboys ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz