-11-

15.3K 977 58
                                    

W Koreatown roiło się od ludzi. Puste butelki walały się po otwartej przestrzeni i gdyby to był zwykły wieczór, uznałabym to miejsce za śmietnisko. Mieszanki kolorów i dziwne zapachy napełniały mnie witalnością i energią. Wszyscy wyglądali znaczniej dziwniej niż my, dlatego Jo była bardzo zadowolona i nie usłyszałam żadnych komentarzy typu "czuję się jak klaun". Słyszałyśmy krzyki i piski, ludzie pili shoty, wódkę czy piwa i tańczyli, a w oddali słychać było muzykę mojego rodzimego zespołu. Och, Green Day - oczywiście wymiatali. Pognałam w kierunku sceny jak z bicza strzelił, a Jo musiała uważnie śledzić mnie wzrokiem, byleby podążyć za mną właściwą drogą. Przecisnęłam się przez tuziny spoconych ciał, jednak byłam szczęśliwa widząc Billego, który krzyczał do mikrofonu Who want be an American Idiot. Ludzie podnosili ręce do góry, zgłaszając się, dlatego ja też, z zapałem to zrobiłam. Piosenkarz machał czarną grzywą do tyłu i przodu w rytm gitary i perkusji swoich towarzyszy. Te trio zawsze potrafiło wyładować cały swój temperament na jednej scenie, dla swoich fanów, dla samym siebie.

Skakałam na każdej piosence, wydzierając się na całe gardło.
Jo, po Holiday zakryła już uszy i zaczęła rozglądać się za drogą ucieczki.

— Noah! — krzyknęła z niesamowitą radością. Nie wiedząc, co tak dokładnie powiedziała, kiwnęłam potakująco głową.

— Wiem, totalne woah! — Złapałam ją za rękę i skoczyłam ku górze. Dziewczyna jednak ani drgnęła, więc ustałam, aby sprawdzić, o co jej chodziło.

— Nie "woah"! — Machnęła mi rękami przed oczyma i złapała, abym nie skakała. — NOAH. — przesylabowała i wskazała, żebym patrzyła na jej usta.

Muah? — zdziwiłam się. — Chcesz buziaka? — zapytałam pół śmiechem. Blondynka wywróciła oczami i złapała mnie za ramiona, odwracając w drugą stronę.

— Noah, do cholery! — wrzasnęła mi w ucho, a ja dopiero wtedy zrozumiałam, o co jej od dłuższego czasu chodziło. Spojrzałam na znajomego z twarzy bruneta, który krążył wokół sceny, w ogóle nie zainteresowany koncertem. Mówił ciągle do swojego pagera na nadgarstku i cały czas się rozglądał.

— Co on robi? — zapytałam ją, zaciekawiona.

— A skąd ja mam niby wiedzieć? — odpowiedziała pytaniem na pytanie. — Ale właśnie gdzieś idzie... — Jej mina posmutniała, wiedząc, że nie będzie mogła już na niego popatrzeć.

Miłość od pierwszego wejrzenia mojej przyjaciółki, właśnie ruszyła za kulisy.

— Chodź, śledźmy go. — Złapałam ją za rękę i podążyłam śladem bruneta. Koncert umiałam zostawić w tyle, na rzecz swojej nieopanowanej ciekawości i intuicji. Wiedziałam, że on coś kombinował. I ten krzyżyk za uchem...

— Oszalałaś? — pisnęła. — Jak mnie zauważy, uzna, że jestem świruską.

— Jesteś nią, Jo. — Pokręciłam głową. — Poza tym, po tej w akcji w warsztacie, ciężko będzie ci przebić swój własny poziom debilizmu. — Mocniej ścisnęłam jej drobną dłoń, prowadząc, patrzącą na mnie niedowierzająco blondynkę, w nieznanym nam kierunku.

Noah skręcił w boczną uliczkę i rozglądając się, co chwila w prawo i w lewo, ruszył prosto na parking. Musiałyśmy dobrze się maskować i czasami nawet nie oddychać, ponieważ brunet szedł bardzo podejrzliwym krokiem. Jednego razu, Jo prawie nas zdemaskowała, ponieważ zachciało się jej kichać od akacji rosnących za kulisami sceny.

Byłam w szoku, gdy okazało się, że dotarłyśmy za Noahem na parking dla vipów. Brunet ustał pomiędzy samochodami członków Green Day i powiedział do pagera:

Game with badboys ✔️Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt