-15-

12.3K 687 29
                                    


Kryjówka gangu Charliego obudziła we mnie wspomnienie z tego dnia, w jakim skradłyśmy się do nich wraz z Jo, zaraz po koncercie Green Day, śledząc Noaha i jego kumpli. Zatrzymałam ścigacza przed bramą wjazdową, widząc jak snajperzy wymierzali we mnie bronią. Zdjęłam kask i odwróciłam głowę w stronę wszystkich tych mężczyzn, którzy wymieniając się spojrzeniem, wrócili do obserwowania terenu. Poczułam się wtedy trochę ważna i całkiem szanowana, mimo iż nie powinnam była nawet o tym myśleć. Przeszłam przez bramę, a następnie ogród, podążając prosto do drzwi wejściowych kryjówki gangu. Weszłam do budynku bez pukania i jedno, co na pierwszy rzut okna spotkałam to całkowitą pustkę. 

Przemierzyłam ładny, ale ciemny korytarz, w którym duże rogi różnych zwierząt, będąc uwieszone w różnych miejscach na ścianie, stanowczo zdobiły to pomieszczenie. Dzięki niemu doszłam do ogromnego, prawdopodobnie salonu, w którym wysoko znajdował się wielki telewizor, dorównujący rozmiarom ekranu w kinie i mnóstwo kanap oraz różnych siedzeń, stojących wokół okrągłego, drewnianego stołu. Za szklanymi gablotami przy ścianie, dostrzegłam kątem oka, jakieś pierścienie z różnorakich diamentów, na widok których omal nie zemdlałam. Chciałam otworzyć jedną z "puszek", ponieważ bardzo spodobał mi się dziwny naszyjnik z małym, białym kamykiem, jednak czynność tę przerwał mi znany skądś, kobiecy głos.


— Rachel, co ty tu robisz? Jak weszłaś? — Odwróciłam się, widząc jak zmarszczyła hebanowe brwi.


— Drzwiami? — Pokręciłam głową, opierając się łokciem o szklaną gablotę. Brunetka westchnęła głośno, kładąc kubek, w którym miała gorącą czekoladę, na stół. Czarny sweter w zwierzęce wzory nadał jej drobnej sylwetce ładniejszych kształtów, dzięki czemu nie wydawała się być tak wychudzona jak w lateksowym wdzianku.


— Dobrze, nie ważne. — Machnęła rękoma, powodując, że jej ścięte do ramion, proste jak drut włosy zabujały się w obie strony. — Nie miałaś jeszcze okazji oficjalnie mnie poznać... — zaczęła. — Jestem Darcy. Darcy Patterson. — Wyciągnęła w moim kierunku dłoń. — I gdybyś nie była moją szwagierką, rozszarpałabym cię na strzępy, bo jesteś jeszcze gorzej wredna i uparta, niż Shiley — dodała, gdy uściskałam jej dłoń.


— Kim? — zapytałam, nie kryjąc zdziwienia.


— Szwagierką. Jestem dziewczyną twojego brata, więc przykro mi, że musiało nas to spotkać. Nie lubię rozmawiać z kobietami, ale obiecałam Shiley'owi, że dla ciebie zrobię wyjątek i będę miła, dlatego proszę, nie utrudniaj mi tego. — Złączyła ręce i sztucznie się uśmiechnęła. Popatrzyłam na nią chwilę i wyminęłam.


— Mój brat jest ślepy. — Pokręciłam zrezygnowana głową, chcąc wyjść z salonu. Brunetka zrobiła złą minę i miała się już odezwać, jednak drzwi od salonu otworzyły się, a ja w kogoś gwałtownie uderzyłam.


— Czy ty zawsze musisz we mnie walnąć? — Usłyszałam jego pretensjonalny ton głosu. 

Tak, Charlie jak zwykle musiał mnie ładnie powitać.


— Kto tu w kogo uderza? — Skrzyżowałam ręce.


— Co tu robisz, do cholery? Nikt cię nie śledził? — zapytał, poprawiając na sobie czarną koszulkę. 


— Jak co robię? Stoję, oddycham i rozmawiam z takim jednym idiotą. — Założyłam ręce na biodra.


— Co powiedziałaś? — warknął, nachylając się nade mną. Był mądry, bo ja z metr dziewięćdziesiąt wzrostu też bym była. Usłyszałam pisk pagera i odwróciłam się w stronę Darcy.


— Szefie, Noah kazał osobiście sprawdzić zgodność dostawy. — Spojrzała na blondyna, czytając wiadomość.


— Idź i to zrób, ja muszę sobie z kimś pogadać. — Charlie skinął do niej głową, po czym posłał mi pretensjonalne, zresztą jak zwykle, spojrzenie.

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now