II

891 39 3
                                    


Gdy rodzice zaczęli powoli zbierać się do pracy, bo w końcu nadal było przed południem, CoCo postanowił uczesać mnie, w związku z czym siedziałam na podłodze, podczas gdy on, zajął wygodnie miejsce na łóżku. Szatyn ciągnął moje włosy niemiłosiernie, ale wiedziałam, że efekt będzie niesamowity.


- Shannon, zaraz zasnę - powiedziałam mu, pocierając oczy. Brat czesał moje włosy porządną godzinę, a co chwila nawilżał je czymś i suszył.


- Siedź cicho. - Mocniej pociągnął mnie za włosa, powodując, że prawie krzyknęłam.
- Nie ciągnij! - warknęłam.


- Z tego co wiem, to kobiety wolą ciągnąć. - Poruszył zabawnie brwiami, a ja oparłam się rękoma o jego kolana, które miały miejsce po mojej lewej i prawej stronie. - A ty? Kiedy ostatnio ciągnęłaś? - zaczął się śmiać, a ja pokręciłam głową.


- Zależy co. - Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem, przez co oboje się roześmialiśmy. - Ty możesz dzisiaj zostać wyciągnięty, kiedy Gwen i Shmi przyjdą do domu z Phoebe. - zaakcentowałam słowo, które nas bawiło i dałam na nie większy nacisk.


- Nie ma mowy, nie wyciągnie mnie z domu - oznajmił, powodując, że sens naszych słów nabrał dwuznaczności. Oboje zaczęliśmy się śmiać i na pewno bym od tego pękła, ale do środka mojego pokoju wparadowała mama.


- No proszę, masz talent Shannon. - Szatynka uśmiechnęła się do bratanka, a on gest odwzajemnił. - Przyszłam powiadomić, że wszyscy już wyjechali do pracy i ja też zamierzam. Dziewczyny wrócą na czternastą. Postarajcie się nie rozwalić domu, ale nigdzie nie wychodźcie. Przynajmniej nie dzisiaj - oznajmiła spokojnym tonem głosu i zaczęła wychodzić.


- Mamo? - szepnęłam, a ona odwróciła się, aby na mnie popatrzeć.


- Tak?


- Gniewasz się na mnie? - zapytałam, skruszona, bo wiedziałam, że każdy mój wybryk bardzo ją rani.


- Nie, Ivy. - Ukucnęła przy nie, poprawiając ołówkową spódnicę i podniosła mój podbródek do góry. - Jesteś moją ukochaną córeczką, wiesz, że nie potrafię być długo na ciebie zła. - Dała mi całusa w nos. - Ale obiecaj, że to był pierwszy od dłuższego czasu i ostatni taki wybryk.


- Obiecuję. - Uśmiechnęłam się do niej, a ta pogłaskała mnie jeszcze po policzku i wyszła. - Wiesz, że mi trochę lżej?


- Starocia czekają... - Usłyszałam jego złowieszczy szept.


- Dzięki. - Wywróciłam oczami. - Kto chce kogo sprowadzić na złą stronę? - Spojrzałam na niego wymownie, a on zaczął się śmiać.


- TA DA! - Popchnął mnie do lusterka. - Co myślisz?

Przyjrzałam się warkoczu, który rozpoczynał się koszyczkiem na czubku głowy i schodząc w dół... zmieniał zabarwienie?!

- Co to ma być do chuja?! - Spojrzałam na niego wkurzona.

- Jak to co? Ombre. - Wzruszył ramionami i szeroko się uśmiechnął. Szatyn, wychowany w towarzystwie sióstr znał się na modzie jak mało kto i czasami bardzo tego żałowałam.

- Idioto, przez ciebie jestem pół blondynką! - Dotknęłam jasnych końcówek i zmrużyłam oczy, widząc jak kuli się za mną na podłodze, mając ubaw w najlepsze. - Idiota! - Skrzyżowałam ręce i przyjrzałam się fryzurze, która mimo wszystko, była naprawdę ładna.

- Moim zdaniem, blondynki są naprawdę seksowne, a jako iż tobie seksapilu brakowało, postanowiłem ci pomóc i... - zaczął się wymądrzać, a ja po usłyszeniu "obraźliwych" słów, rzuciłam się, żeby użyć tajnej broni. Łaskotki, to choroba mojego kochanego braciszka.

Game with badboys ✔️Où les histoires vivent. Découvrez maintenant