-28-

10.1K 697 70
                                    

Nie rozumiałam, czemu przyprowadził mnie w to miejsce. Patrzyłam jednak w nieskończoną głębię i nie potrafiłam wyrwać się z własnej plątaniny myśli.

- Chodź tutaj. - Charlie złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę grubych krat. Początkowo niepewnie na nich stanęłam, ale szybko uzmysłowiłam sobie, że w jego obecności nie mogło przydarzyć mi się nic złego. Uniosłam wzrok i zobaczyłam jego niewytłumaczalnie skrępowane oblicze. - Powiedz coś. Cokolwiek.

- Co mam ci powiedzieć? - mruknęłam i  po raz kolejny odwróciłam twarz w stronę oceanu, jednakże powędrowałam wzrokiem nieco wyżej, ponad horyzont wody i skupiłam się na błękicie nieba, urzekająco podobnym do jego oczu. - Chcesz wiedzieć, czy mi się tu podoba? Jest bardzo ładnie. Nie rozumiem tylko, po co mnie tu przyprowadziłeś. Nie wiem, po co pokazałeś mi swój rodzinny dom. Dlaczego zabrałeś mnie z wczorajszej imprezy wcześniej, zadbałeś o mnie i przypilnowałeś, bym nie robiła głupstw? I po co nadal trzymasz mnie w swoim gangu, mimo że dobrze wiesz, że jestem twoim kłopotem. - Spojrzałam na niego z pewnego rodzaju wyrzutem. Blondyn spuścił głowę, aby po chwili móc wbić się swoimi oczyma w moje.

- Nie jesteś moim kłopotem, Rach - zaczął. - Ale przyznam, że nie jesteś zbyt błyskotliwa. No i nadal trochę rozpieszczona - zaśmiał się, a ja zmarszczyłam w dezorientacji brwi. - Nasze relacje nie zmieniły się znacząco po wczorajszym wieczorze, bo od dłuższego czasu są na podobnym etapie - mówił, a ja uparcie się w niego wpatrywałam. W pewnym momencie  spod kratek wydobył się silny wiatr i uniósł moje rozpuszczone włosy do góry, tak samo jak jego koszulkę. Choć początkowo nie miałam pojęcia, czym było to zjawisko, poczułam się bezpiecznie, gdy zorientowałam się, że jego silne ręce trzymały mnie przy ziemi. - Zależy mi na tobie - powiedział, a raczej ja wywnioskowałam to z jego ruchu warg. Domyśliłam się wówczas, dlaczego wybrał to miejsce. Nie miał jeszcze odwagi, by powiedzieć tego głośno. Uśmiechnęłam się z niedowierzaniem i pokręciłam na boki głową. 

- Możesz powtórzyć? Nie dosłyszałam - mruknęłam, czując jak moje serce niemalże obijało się o żebra. Cała ta sytuacja była absurdalna, ale dostarczyła mi więcej radości, niż mogłabym przypuszczać.

- Nie żartuj - zaśmiał się i poprawił moje potargane włosy. - Nie licz, że będę robić to często - powiedział w ten sam sposób, w jaki robił to w przypadku komplementów, więc tym razem już oboje zaczęliśmy się śmiać. 

- Nie każ mi liczyć, nie jestem dobra z matematyki. - Pokręciłam głową, a on niespodziewanie się do mnie przybliżył. - Chcesz mnie pocałować?

- Nie, sprawdzam czy nadal czuć od ciebie alkohol - odparł, niedowierzając, że zadałam mu tak absurdalne pytanie, a ja z rezygnacją wywróciłam oczami i  wplotłam dłonie w jego gęste, jasne włosy. Zmusiłam go, by się nade mną pochylił, dlatego nie musiałam zbyt długo czekać, by ze śmiechem wpił się w moje usta. Sprawił, że nasze języki zaczęły tańczyć ze sobą w parze nienaturalne, nieziemskie tańce. 

A wtedy nastąpił kolejny podmuch wiatru i liść wpadł w między nasze twarze. 

Game with badboys ✔️Où les histoires vivent. Découvrez maintenant