XXXV

611 39 5
                                    


- Nie chcę patrzeć na tego gówniarza! - wskazał na Carlosa palcem. - Nie zasługujesz na moją córkę, palancie. - spojrzał na niego wrogo. Dookoła nastąpiła głucha cisza, dopóki nie zwaliłam obrazu, o który się opierałam. Spadł na ziemię z hukiem, więc wszyscy patrzyli teraz na mnie. Nie wiedząc jak się zachować, też się odwróciłam. Będę udawać, że to nie do mnie.
- Ivy, chyba nie powinnam mówić twojemu ojcu o co poszło.. - Shmi stojąca niedaleko mnie, powoli nachyliła mi się do ucha. - Nastąpiła III wojna..
- Zauważyłam. - kiwnęłam do niej głową.
- Wyjdź. - mój ojciec popatrzył twardo na Carlosa. - Leć za Simoną, bo będzie smutna. - warknął mu stanowczo, a brunet tylko się lekko zaśmiał.
- Nawet jej nie znam. - skrzyżował ręce.
- Ale tak łatwo zaufałeś. - zauważył. - Jeszcze zobaczysz, że Ivy się nie myliła, co do niej.
- A może nie? - uniósł brew ku górze.
- Dobra, koniec! - zdenerwował się CoCo. - Będziemy tak stać do wieczora?
- Niech on po prostu wyjdzie, póki go nie zabiłem. - zwrócił się do siostrzeńca.
- Carl, odpuść. - zaproponował mu Percy, a Carlos tylko fuknął i spoglądając na mnie ze złością, wyszedł, trzaskając drzwiami.
- Ostro. - szepnęła mi na ucho siostra.
Spuściłam wzrok.
- Nie powienienem jej tu przywozić, co? - zapytał cicho Jace.
- Nie powinieneś. - kiwnęła mu głową moja ciocia, stając obok brata.
Mama z uwagą na mnie popatrzyła, a po chwili zaczęła iść w moim kierunku.
- Ja też jej nie ufam. Przypomina mi Spencer'a.. Za bardzo go przypomina.. - orzekła, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Ja chyba jednak bardziej kierowałam się zazdrością.. - szepnęłam jej ze wstydem. - Carlos..

- Cicho.. - pogłaskała mnie po głowie. - Rozumiem cię.
- Nie chcę go więcej widzieć. - warknął mój tata, zbliżając się w naszym kierunku. - Gdy wróci, niech się spakuje i wypierdala!
- Charlie.. - zaczęła go uspokajać. - Nie denerwuj się tak.
- Nienawidzę go. - oznajmił twardo. - Niech nie zbliża się do mojej córki.
- Tato, nie przesadzaj.. - szepnęłam. - On tylko..
- Nie usprawiedliwiaj go. - zamachał mi ręką przed nosem. - Niech wynosi się razem z tą szmatą, za którą obstał!
- Tatuś. - przytuliłam go mocno. Dziwne, że tylko ten gest postrafił go jakoś opanować.
- Przepraszam.. - pogłaskał mnie po włosach i ukradkiem spojrzał na mamę. Kobieta uśmiechnęła się do niego. - Po prostu.. nie wiem co ty w nim widzisz, Ivy. Jest zbyt pewny siebie i wkurzający.
Moja mama zaczęła się śmiać.
- Całkiem jak ty, kiedyś. - skrzyżowała ręce, a on spiorunował ją wzrokiem. - Ojj, Charlie.
- Nie wyrzucisz go stąd, prawda? - popatrzyłam na niego błagalnie. - Wiem, że jest okropny, ale cała nasza paczka zacznie się wtedy sypać.
Zastanowił się przez dłuższą chwilę.
- Niech tylko nie wchodzi mi w drogę. - orzekł, z lekkim uśmiechem. - Ani niech się do ciebie nie zbliża.
- Ale..
- Ivy. - popatrzył na mnie twardo, a ja zrobiłam słodką minę. - Nie. Nie nabierzesz mnie na to. - odwrócił się. - Nic nie widzę, nic nie widzę. - zaczął sobie podśpiewywać, a mama widząc mą pokerową twarz, wybuchnęła śmiechem.
- Lepiej przystań na jego warunki, córcia. - poleciła mi, a ja kiwnęłam głową. Jeśli tylko w ten sposób Carlos będzie mógł zostać, to niech tak będzie.

...

Siedziałam w kuchni i cicho szeptałam sobie z Shannon'em sprawy, które nas nurtowały. Eddie i Jace, oglądali w salonie wieczorynkę z Lexie i Nolee, a Lottie obok nich spała. Percy grał na komórce, leżąc obok blondynki do góry nogami, a Shmi starała się za wszelką cenę, odebrać rudemu pilota.
Tata wyszedł z oboma wujkami w celu załatwienia jakieś grubszej sprawy, a mama, ciocia Jo i ciocia Delancey udały się na zakupy do galerii.
Sącząc cytrusowego shake'a, mówiłam bratu o tym, jak bardzo nienawidzę tego świata. On śmiał się tylko, ale przy każdej głębszej, filozoficznej myśli, przyznawał mi rację.
- Ciągle nie wiem jak powiedzieć Lottie, że mi na niej zależy. - westchnął ciężko. - W końcu ma z Percy'm córkę. Chociaż.. nie wyglądają na szczególnie zakochanych.
- Rozmawiałam z nią. - wyjawiłam. - Oznajmiła, że sama nie wie, co czuje do loczka, ale skoro są narzeczeństwem, to widocznie kiedyś się kochali.
- A mówiła coś o mnie? - zaczerwienił się.
- Tak, od samego początku upierała się, że gdyby miała któregoś z was wybrać za tego jedynego to byłbyś nim ty. - uśmiechnęłam się. - Według niej nie masz wad!
- Ech.. - rozmarzył się. - Więc czemu jeszcze nie porozmawiała ze mną o tym..?
- Nie wiem.. Myślę, że sam powinieneś zacząć z nią ten temat. - kiwnęłam mu głową.
- To będzie trudne.. - westchnął. - Ale.. ty przecież jesteś z Carlos'em. Co się dzisiaj wydarzyło?

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now