-42-

8.6K 498 31
                                    


- Rachel, padnij! - Usłyszałam krzyk Amy, która rezolutnie wyrwała się z uścisku bruneta i pociągnęła mnie za rękę, oddzielając od Charliego. Potknęłam się o suknię i usłyszałam strzał, jaki miał być skierowany prawdopodobnie we mnie. A jednak, upadłam i nic mi się nie stało. Mój chłopak od razu zaczął odpierać atak napastnika i w ten sposób rozpoczęła się strzelanina.

- Jo! - Wygrzebałam spod kiecki broń i wymierzyłam nią w Briana, ale brunet był szybszy i złapał moją przyjaciółkę przez pół, wciągając ją na górę.

- Rachel to pułapka! Uciekaj! Ty i Noah! - krzyknęła, ale Martinez natychmiastowo zatkał jej ręką usta i energicznie wbiegł na górę. Rzuciłam się za nimi w pogoń, ale wtedy od razu zobaczyłam uprzedzającego mnie w tym Noaha. Przez myśl przeszły mi nieprzyjemne myśli. Pamiętałam, co powiedział w związku ze stratą kobiety. Nie chciał na to po raz kolejny pozwolić.

- Zostaw ją! - Widziałam jak brunet próbował wyrwać mu Jo, jednak Martinez, posługując się Amy, niczym tarczą, wykorzystał sytuację i postrzelił go w ramię. Kiedy Noah na moment stracił czujność, by pochwycić pokiereszowaną część ciała, jakiś mięśniak złapał go za garnitur i pociągnął za sobą.

- Kurwa! - Usłyszałam zły wrzask Charliego, który zaczął wybijać wszystkich wokół własnej osi. Rzuciłam się w bieg na górę w kierunku uprowadzonych Noaha i Amy Jo, ale ciągnąca się za mną suknia nie ułatwiała tego zadania. Koleś, biegnący za mną, od razu by mnie dopadł, ale dosłyszałam jego ciężkie kroki i odwróciłam się, strzelając pierwsza. Po chwili znalazło się za mną dwóch kolejnych, ale Charlie postrzępił ich klaty lawiną pocisków i złapał mnie za rękę, troskliwie do siebie przyciągając.

- Ja muszę po nich iść! - krzyknęłam, rozpaczliwym głosem. - Jo!

- Przestań, uspokój się! - Mocniej mnie do siebie przycisnął i zorientował się, że w sali zostali tylko nasi członkowie gangu. Wszyscy spośród Ridersów byli pozabijani, kilku przypadkowych ludzi też. Darcy trzymała się za ramię, z którego ciekła krew, a Shiley zdyszany stał przy niej i patrzył w naszym kierunku rozpaczliwym spojrzeniem.

Mia siedziała na podłodze i chowała twarz w zakrwawionych rękach. Obok niej leżeli nasi, z wyjątkiem Thomasa, który nie wiadomo w jaki sposób przeżył, a nawet nie był draśnięty. Stał w miejscu i patrzył na nas może trochę wystraszonym spojrzeniem.

Charlie zszedł po schodach, a ja ruszyłam za nim i zaczęłam kierować się w stronę szmaragdowookiego szatyna.

- To ty nas wydałeś - szepnął wściekle mój chłopak, a on wyjął broń i pokierował ją na siedzącą przed nim Mię.

- Odsuń się, bo ją zabiję - warknął, jednak dziewczyna opuściła ręce, zabarwiając tym samym swoje policzki krwią z rąk. Posiedziała chwilę nieruchomo i po wymienieniu się spojrzeniem ze swoim najlepszym przyjacielem, zrobiła obrót nogami, powalając szatyna na ziemię.

W tym czasie wyprzedziłam Charliego i zanim Thomas się ocknął, stałam nad nim z bronią.

- Gdzie zabrali moją przyjaciółkę i Noaha? - krzyknęłam, a w moich oczach zebrały się łzy.

- Do piekła - zaśmiał się sztucznie, a ja bez słowa złapałam za spust i go puściłam pozwalając, aby mózg zdrajcy roztrzaskał się na kilkaset kawałków.

- Jak do piekła to w towarzystwie - syknęłam i odwróciłam się w stronę dwóch dziewczyn i dwóch chłopaków.

- Zaraz będzie tu mnóstwo policji. Musimy wiać - wydał nam szef i wszyscy zgodnie pobiegliśmy do jednego ze sportowych samochodów jakiegoś gościa z ceremonii. Shiley za pomocą skomplikowanego urządzenia odpalił je i odjechał z piskiem opon.

Okazało się to, czego mogłam się spodziewać. W kłótnię Jo z Charlie'm zaangażował się Brian. Dlatego odeszła. On ją zastraszył.

Jestem pewna, że zastraszył ją czymś, na co nie mogła pozwolić. Próbowała wybrać mniejsze zło.

Amy w myśl tej idei była w stanie zgodzić się na wszystko, nawet jeśli nie o wszystkim wiedziała. Dlatego znów mnie uratowała. Po raz kolejny poświęciła się, żeby mój marny żywot się nie skończył.

Nie zawahała się dziś, tak samo jak nie zawahała się nigdy przedtem. A ja gdybym nie wmieszała się w gangsterskie sprawy, mogłabym żyć z nią dalej po swojemu. Ja się zawahałam.
Jedna decyzja mogła zmienić całe życie. Zapamiętajcie to.

***

Wszyscy przebraliśmy się w coś normalnego i siedzieliśmy w salonie, obmyślając plan odbicia bruneta. Charlie ani słowem nie wspomniał o Amy Jo, jakby w ogóle nie będąc wdzięcznym jej za to, że ocaliła jego nieudolną dziewczynę.

- Ten chory sukinsyn będzie niedługo smażyć się w piekle! To my mieliśmy załatwić ich, nie oni nas! Kurwa! - Uderzył w stojącą na szafce lampkę i potłukł ją w drobny mak, okaleczając przy tym swoją rękę. - Jak dorwę tego gnoja to przysięgam, że pożałuje, że się urodził! Porwę go na strzępy! Zatłukę! - Kopnął szafkę, w której od silnego uderzenia powstała dziura. - Oni porwali Noaha, żeby odszyfrował im mapę. - Zaczął chodzić wokół stołu. - Nie ma mowy. Odbijemy go i wszystko zgarniemy. A resztą gangsterów przyozdobimy naszą kryjówkę.

- Jak chcesz to zrobić? - zapytała bez jakichkolwiek uczuć w głosie Mia.

- Nie wiem jak, ale to kurwa zrobię! Poruszę niebo i ziemię, żeby zobaczył z kim zadarł! - krzyknął. - Chce wojny to będzie ją miał. - Uderzył pięścią w stół i popatrzył na nas wszystkich.

Darcy skończyła opatrywać sobie ranę i ubrała sweter, który rzucił jej Shiley.

- Nie zapomniałeś o czymś? - wtrąciłam się, a wszyscy uważnie na mnie popatrzyli. Tylko mój brat zacisnął zęby i przymknął powieki, szybko zorientowawszy się, do czego zmierzałam.

- Jeśli masz na myśli Amy Jo to mało mnie ona obchodzi. - Stanął nade mną i wyjaśnił w skrócie swoje intencje.

- Gdyby nie ona, zginęłabym! - krzyknęłam, stając naprzeciw niego.

- Gdyby nie ona, nie porwaliby Noaha! - Odwzajemnił mi się tym samym.

- Gdybym nie wybrała ciebie, nie porwaliby Noaha, a ja nadal żyłabym z Jo w pieprzonym spokoju - warknęłam, patrząc na niego ze złością i dopiero wtedy zrozumiałam, o co chodziło w przyjaźni mojej i Jo, a o co w miłości z szefem potężnego gangu.
 
Odetchnęłam ciężko i wyminęłam blondyna, idąc twardym krokiem na górę. Shiley ustał w miejscu nieruchomo i popatrzył na przyjaciół, po czym odwrócił się, żeby pójść za mną.

- Ugh, idiota! - Złapałam poduszkę w rękę i z całej siły cisnęłam nią o ścianę.

Kopnęłam leżącą na dywanie książkę i opadłam na łóżku z wielkim hukiem. Nie zauważyłam nawet, kiedy Shiley znalazł się w drzwiach, przyglądając mojej osobie z uwagą.

- Co ze mnie za przyjaciółka! - Walnęłam pięścią w łóżko. - Jak mogłam wybrać tego idiotę? Może gdybym namówiła ją na Molly wcześniej to nic by się nie stało! Dlaczego zawsze dokonuję złych wyborów? - Biłam łóżko i targałam kołdrą na wszystkie strony. 

- Cherry... - Usłyszałam ciepły głos mojego brata, który usiadł za mną i mocno mnie przytulił. - Proszę, nie płacz. - Docisnął moją osobę do swojej klatki piersiowej i zaczął szeptać. - Każdy popełnia błędy, siostrzyczko.

- Nie takie jak ja! Ciągle popełniam błędy! Jestem do niczego! Nie umiem być ani dobrą córką, ani przyjaciółką, ani siostrą, ani dziewczyną, ani gangsterką! Po co ja się w ogóle urodziłam? - Skryłam twarz w dłoniach, nie mogąc pohamować łez.

- Przestań - odrzekł twardo. - Jesteś najwspanialszą siostrą na świecie, Cher!  Nie mogłem sobie lepszej wymarzyć. - Odrzucił moje włosy na bok i odwrócił twarz, aby spojrzeć mi w oczy. Nasze szare oczy. - Odzyskamy Jo. - Złapał mnie za rękę.

- Nie, Shil. Ja ją odzyskam. - Ścisnęłam dłoń i popatrzyłam tępo przed siebie. - Ty jej nie straciłeś.

Game with badboys ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz