-39-

8.2K 510 21
                                    


- Wróciłam! - krzyknęłam, wchodząc do salonu.

Nie spodziewałam się, że zobaczę w nim Charliego, Shiley'a, Noaha, Mię, Darcy i jakichś dwudziestu innych gangsterów.

- Ooo, cześć wszystkim... - wyjąkałam, dziwnie onieśmielona całą śmietanką gangsterską. Praktycznie wszyscy unieśli dłoń w górę, witając się ze mną. Cóż, to miłe, szczególnie jak na bandziorów.

- Gdzie byłaś? - zapytał mój chłopak.

- Tu i tam. - zaśmiałam się. - Wszystkiego najlepszego, braciszku! - rzuciłam się na szatyna z wielkim uściskiem, uderzając przy okazji kilka osób pakunkiem, jaki ze sobą przytaszczyłam.

- O, Cherry! - Odwzajemnił uścisk i wdzięcznie się do mnie uśmiechnął. - Byłaś pierwsza. - poinformował mnie.

- Poważnie? - zdziwiłam się, zważając na to, że siedziało z nim tyle osób.

- Dopiero do nich przyszedłem, więc nie mieli okazji - zaczął się śmiać. - Co tam masz? - Skinął jak zwykle ciekawsko na torbę, którą po chwili mu wręczyłam.

- Tylko masz być grzeczny. - Pogroziłam mu palcem i odeszłam, kierując się w stronę Mii, która była dziwnie uśmiechnięta i wesoło na mnie spoglądała. Wszyscy zajrzeli zaraz do jego pakunku i razem z nim sprawdzali prezent.

- Trzeba mu było kondony kupić - krzyknął jeden ze starszych gangsterów i wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem.

- Tym zajęłam się ja! - wrzasnęła rozbawiona Darcy i rzuciła opakowaniem w chłopaka, powodując, że nawet ja, o mały włos nie zakrztusiłam się własnym śmiechem. Nie spodziewałam się po niej takiej otwartości. - Sto lat, kochanie! - Podeszła do niego i dała mu mocnego całusa, który o dziwo odwzajemnił. Ach, jak łatwo zbajerować mężczyzn!

- Dobra, jako że jesteś moją lewą ręką, której nie potrzebuję... - zaczął Charlie, rozbawiając swój gang i samego Shiley'a, który zaczął kręcić głową. - Chcę ci oznajmić, że dziś masz wolne - dokończył, szturchając go w bok. - Bierz. - Zamachał mu przed nosem kluczykiem, a mój brat popatrzył na niego przez chwilę niedowierzająco.

- Chcesz mi powiedzieć, że to kluczyki do Dodge Chargera z 1968 roku? Ta ostatnia wersja oryginalnego auta na świecie? - Wyszczerzył białe ząbki.

- Sprowadziłem ci go z drugiego końca Ameryki, pajacu - zaśmiał się, grając niby niewzruszonego twardziela, ale wymienił się z przyjacielem wesołym spojrzeniem. - Stoi w zachodnim skrzydle w garażu pod zasłoną.

- Dzięki, szefie. - Zwrócił się do niego tak, jak wypadało przy innych.

- A tu masz ode mnie - powiedziała Mia, podając przyjacielowi czarnego full capa z jakimś wzorem na przedzie i zestaw kosmetyków. - Korzystaj, śmierdzielu. - Szturchnęła go w bok, a on zadowolony, że nastąpił jego dzień, wstał i mocno ją przytulił. - No już, bo Darcy wywiezie mnie do lasu i zostawi na pożarcie niedźwiedziom - mruknęła, ponownie rozbawiając zebrane towarzystwo.

- Nie będę gorszy! - Z fotela wstał Noah i rzucił w mojego brata skórzaną kurtką, która od wewnętrznej strony wypakowana była różnego rodzaju bronią, bowiem miała na to specjalne kieszonki.

- Chodź, stary! Pokaż innym, jak wygląda męski przytulas - zaczął śmiać się Shiley, a brunet złapał go za nogi i podniósł do góry. - Kurwa, nie tak! - Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem, spostrzegłszy, że Noah potraktował przyjaciela jak słodką ukochaną, którą można było nosić po rękach.

- To z miłości - odrzekł zadowolony brunet, a mój brat, chucherko, szturchnął go bok i tak samo się roześmiał.

- Ktoś jeszcze? - zapytał szatyn, a jego koledzy, których nie znałam, zaczęli kolejno składać mu zboczone życzenia i dawać nie mniej normalne prezenty.

Wyszłam z pomieszczenia do kuchni, aby napić się wody, a po chwili przyszedł za mną Noah.

- I co? - zapytał, półszeptem. - Amy się nie odzywała?

- Niestety. - Pokręciłam na boki głową. - Przepraszam, to moja wina.

- Nie. Po prostu nie pokochała mnie tak bardzo jak ja ją. - Pokręcił głową, a ja dostrzegłam na jego twarzy przenikliwy smutek. - Przed nią, tylko raz pokochałem pewną dziewczynę równie mocno. - Na moje pytające spojrzenie, krótko się uśmiechnął i zacisnął usta. - Zginęła. 

- Noah...

- Jeśli mógłbym coś dla niej zrobić... - uciął i nerwowo potarł dłonią o czoło. - Nie mogę pozwolić, żeby spotkało ją to samo. Nie zniosę tego kolejny raz.

- Noah, jesteś naprawdę fantastycznym mężczyzną. - Położyłam mu dłoń na ramieniu i czule je rozmasowałam. - Ona wróci.

- Jeśli wróci, to na pewno nie dla mnie - powiedział z półuśmiechem. - Może nawet nie dla ciebie.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zaśmiałam się, starając rozładować smętną atmosferę.

 - Wróci do Shiley'a. On też zrobiłby wszystko, by nie stała się jej krzywda. - Spojrzał na mnie z powagą i bez zbędnych komentarzy, poszedł do swojego gabinetu, zostawiając mnie pośrodku kuchni, zupełnie otępiałą.

Nie mogłam uwierzyć, że mogłoby dziać się "coś" pomiędzy Amy, a moim bratem. Znali się tyle lat i nigdy nie było między nimi niczego podobnego! To niemożliwe.


Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now