-18-

17.7K 793 162
                                    

- Rachel! Idź do telefonu! - krzyknęła Jo, która po nieprzespanej nocy u mego boku wyglądała jak trup. Miała worki pod oczami, była roztrzepana i ciężko oddychała. Poszła do łazienki, aby w końcu się ogarnąć, co ja właściwie przed chwilą skończyłam robić. Ubrałam się w piżamy i z zamiarem pójścia spać o godzinie ósmej rano, czułam się jak wariatka.

Molly wyjechała do pracy pół godziny temu, zostawiając nam wolną chatę, co dałoby się wykorzystać, gdybyśmy nie były wrakami ludzi.

- Halo? - Ziewnęłam do telefonu.

- Od rana zmęczona, Cherry? - Usłyszałam roześmiany głos mojego brata.

- Shiley, skąd masz, do cholery, domowy numer kuzynki Jo? - zapytałam zdezorientowana.

- Jestem gangsterem, mam dostęp do czego tylko chce, siostrzyczko - wyjaśnił, zadowolony.

- Co chciałeś?

- Hm, chciałem zapytać czy nic ci nie jest?

- A co miałoby mi być? Jeszcze nie oszalałam, może niedługo - fuknęłam.

- Nie o to chodzi... Po prostu... hotel - wydukał.

- Tak, uciekłyśmy z niego. - Ponownie ziewnęłam.

- Co?! Byłaś w nim?! - krzyknął tak głośno, że musiałam odsunąć słuchawkę, aby nie ogłuchnąć.

- Możesz ton ciszej?

- Nie! Powiedz mi, co robiłaś w tym cholernym hotelu?

- Nie czas i miejsce, dobranoc - szepnęłam, chcąc się rozłączyć.

- Oddawaj broń, Rachel! - Usłyszałam w tle krzyk Charliego, ale bez zbędnych słów, rozłączyłam się. Nie miałam pojęcia jak szybko poszłam spać, ale wiedziałam, że nie zajęło mi to zbyt dużo czasu.

***

Obudziłam się, czując zewsząd otaczające mnie zimno. Leżałam na skraju kanapy w salonie, a obok znajdowała się szczelnie owinięta kocem Jo. Tylko stopy miała wysunięte, ocierając nimi o moje łydki. Nie nawidziłam jej zimnych stóp.

Blondynka zabrała mi całe okrycie i było jej z tym widać bardzo dobrze, albowiem kimała niczym małe dziecko. Westchnęłam, spoglądając na znajdujący się po przeciwległej ścianie zegar. Dochodziła czternasta.

Zrezygnowana westchnęłam, bo wiedziałam, że moja przyjaciółka i tak już nie będzie dzieliła ze mną łóżka, coraz bardziej spychając mnie w kierunku podłogi. Postanowiłam jeszcze chwilę poleżeć, aby rozprostować kości, jednak po chwili poczułam twardy grunt i ból w miejscu łokci.

- Nienawidzę cię, Jo - mruknęłam pod nosem, widząc, że blondynka rozłożyła się na całej kanapie, zrzucając mnie z tego wygodnego mebla swoją piękną dupą.

Wstałam z ziemi, masując łokcie, po czym ustałam na korytarzu, nie pamiętając, jak tak właściwie szło się do łazienki. Ostatnim razem zaginęłam wśród tylu pomieszczeń o dziwnym kształcie, ale mijając kilkanaście składzików jej dziwnych rzeczy, dwa korytarze i kuchnię, dotarłam do marmurowej łazienki. Nie mogąc znaleźć własnych ciuchów, zdecydowałam się poszperać w szafie nieogarniętej Molly.

Znalazłam pierwszą lepszą garderobę i zaczęłam szukać w niej ubrań, które nadałyby się do założenia. Minęła chyba z godzina, zanim znalazłam parę rurek wśród tej tony staromodnych dzwonów i rybaczek.

Wcisnęłam je na siebie i choć były ciut za ciasne, dzielnie je zapięłam, podwijając kawałek wciąż szerokawych nogawek w górę. Były one całkiem eleganckie i w kolorze promiennej pomarańczy, dlatego odnajdując jakiś biały t-shirt z Minionkami, dziękowałam Bogu, że mi go zesłał. Nie byłam pewna, co te "żółte tiktaki w okularach" robiły w szafie tej średniowiecznej kobiety, ale na szczęście były, więc z chęcią je ubrałam. Poszłam do łazienki, ogarniając twarz i włosy, po czym znalazłam stare, widocznie dawno już nieużywane przez Molly addidasy, które założyłam. Szczerze mówiąc, były za duże, ale mocniej je zawiązałam, żeby sprawiały wrażenie pasujących na moją stopę.
Wyjście z labiryntu bordowowłosej zajęło mi dodatkowe trzydzieści minut, ale w końcu jakoś odnalazłam kuchnię, w której zrobiłam sobie naleśniki i popiłam je kakaem.

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now