-22-

10.7K 645 11
                                    

Dzień wydawał mi się być dzisiaj nadzwyczajnie piękny i miałam ochotę zapamiętać go jak najlepiej. Ubrałam się w czarne podarte szorty i w koszulkę na ramiączka, na której znajdował się wizerunek czaszki, a włosy rozpuściłam i założyłam na nie czarnego full capa. Na stopy wcisnęłam trampki i nieco mocniej się umalowałam, po czym zbiegłam na dół w oczekiwaniu na blondyna.

- Żeby to tak obchodzić się z beztalenciami... - Usłyszałam za plecami czyjś drwiący głos. Musiał należeć on do nikogo innego jak Mii i oczywiście taka była prawda.

- Słucham? - Uniosłam jedną brew.

- Myślę, że nie masz problemu ze słuchem - warknęła. - Jesteś beztalenciem i przez ciebie cały gang zejdzie na psy, bo nasz szef musi cię wszystkiego nauczyć!

- Nasz szef? Od kiedy używasz tak poważnego określenia wobec Charliego? - Założyłam ręce na biodra.

- Charlie'm on może być dla mnie, ponieważ jestem jego przyjaciółką, ale nie dla ciebie smarkulo! - warknęła, powoli do mnie podchodząc.

- Ale z ciebie komiczka! - Machnęłam ręką, specjalnie się do niej schylając. - Zazdrościsz po prostu, że jedzie ze mną na obiad.

- Byłam z nim na obiedzie miliony razy. I nie jestem zazdrosna o byle jaką dziecinę. - Skrzyżowała ręce.

- Jestem dla ciebie dzieciną, karzełku? Ha, lepsza młoda i niedoświadczona, niż stara i po terminie ważności. - Uderzyłam ją palcem w pierś, chcąc podkreślić sens tego zdania. Mia podniosła rękę, widocznie chcąc mnie uderzyć, ale czyjś głos to przerwał.

- Nie waż się dotknąć mojej przyjaciółki. - Amy Jo ustała między nami. - Nawet jeśli jesteście w sporze, macie się tolerować. Należycie do tej samej drużyny, pamiętacie? - Spojrzała to na mnie, to na Mię, po czym obie odpuściłyśmy.

- Kto je będzie uczył zasad moralności? Ty, złodziejko chłopaków? - Usłyszałam jeszcze jeden głos, należący mianowicie do Darcy.

Blondynka uniosła w zaskoczeniu jedną brew, przyglądając się brunetce ze spokojem.

- Złodziejko chłopaków? - Jo zmarszczyła czoło i wymieniła się ze mną spojrzeniem.

- A od czyjego przybycia Shiley zrobił się dziwny, hm?! Od twojego, złodziejko! - warknęła Darcy. Teraz to ja i Mia, patrzyłyśmy na całą sytuację, zapominając o naszym konflikcie. Blondynce zarumieniły się policzki i wiedziałam, że próbowała ukryć uśmiech, bo zagryzała wewnętrzną część ust.

- Żartujesz sobie? Shiley jest moim przyjacielem od dziecka, zapytaj Rachel. - Założyła ręce na biodra i przypatrzyła się reakcji brunetki.

- Mało mnie to obchodzi! To przez ciebie jest jakiś inny i tyle mi wystarczy! - krzyknęła na nią tak głośno, że blondynka musiała zakryć uszy. Chciałam coś powiedzieć, ale Darcy gestem mnie uciszyła. - A ty jej nie broń, Rach! Bardzo dobrze wiem co się dzieje!

- Możecie przestać wrzeszczeć? Robicie niepotrzebny konflikt! - Odezwałam się, podchodząc w kierunku dwóch przeciwieństw, blondynki i brunetki.

- My robimy konflikt? - warknęły obie, patrząc na mnie i Mię równoczeście.

- A kto się kłóci o chłopaka, do cholery? - odezwała się ruda, stając z nami w kółku.

- Wszystkie się kłócimy o chłopaków, idiotko! - spojrzałam na nią wkurzona.

- Ja jestem idiotką? Kto nie umie strzelać z broni? - Posłała mi złośliwy uśmieszek.

- Jeszcze raz powiesz coś o mojej przyjaciółce i pożałujesz! - Tupnęła ze złości nogą blondynka, przewyższająca o głowę nas wszystkie.

- Nie wtrącaj się do nich, tylko mów co robisz z Shiley'em! - Odwróciła ją do siebie Darcy.

- Spierdalaj! - wkurzyła się. - Jesteś chora na jego punkcie, przecież ja nic nie robię!

- Jesteś tego pewna? - krzyknęła.

- Nie, obie jesteście popierdolone! - rzuciła ruda.

- Zostaw je w spokoju i lepiej mnie przeproś, bo pokaże ci swoją nieumiejętność strzelania! - oznajmiłam jej.

- Nie bądź śmieszna, wszyscy wiemy, że twoja gruba dupa to piąte koło u wozu! - warknęła.

- Hola! Co to ma znaczyć?! Co za krzyki do kurwy nędzy?! - Z pokojów powybiegali Charlie, Shiley, Noah i kilku innych gangsterów.

- Pojebało was?! - Ze schodów zeskoczył szef i zły podszedł w naszym kierunku. - Na głowę wszystkie upadłyście?!

- Ona zaczęła! - Pokazałyśmy jedna na drugą.

- Chuj mnie obchodzi, która zaczęła! Wszystkie macie wynosić się do swoich pokoi! Natychmiast! - wrzasnął na nas w identyczny sposób jak ojciec karci buntownicze córki.

- A-Ale... - zaczęła każda z nas.

- I ani słowa! Nie macie prawa wyjść z pokojów dopóki wam nie pozwolę! Już! Wypierdalać do swoich pokoi! - krzyknął nam wszystkim prosto w twarz, a my zawstydzone przed męską widownią, zrobiłyśmy, co trzeba i zniknęłyśmy w swoich czterech ścianach.

Napotkałam na sobie rozbawioną twarz mojego brata i kręcącego głową Noaha. .

Nienawidzę ich! No, z wyjątkiem Jo, która swoją drogą naprawdę musiała mieć coś wspólnego z dziwnym zachowaniem Shiley'a.

Przez te idiotki nie mogłam pójść z Charlie'm na obiad, a byłam cholernie głodna.

Nie ma to jak przyjaciółki.

Game with badboys ✔️Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ