-XXXV-

318 25 5
                                    

*POV* RUTH

Udało mi się wtargnąć na posesję, nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Lucyfer czekał na znak przy wejściu, Annie została w wozie, by na sygnał podjechać od frontu ostrzeliwując balkon i główny korytarz. Odkręciłam szyb wentylacyjny za pomocą specjalnego przyrządu i weszłam w niego, przymykając za sobą właz. Przeczołgałam się do punktu, w którym szyb ulegał rozszerzeniu i odetchnęłam z ulgą. Nie miałam klaustrofobii, ale ciasne punkty odbierały mi możliwość dokonywania w pełni swobodnych manewrów. Jako tak zwany skrytobójca musiałam się z tym liczyć. Charlie poinformował nas, że będziemy mieć obstawę. Popatrzyłam przez kraty na ilość ludzi, krążących po korytarzu i cicho sapnęłam. Na pewno dodatkowe pary rąk ze spluwami się nam przydadzą.

Cofnęłam się o kilka centymetrów i wysunęłam dłoń, próbując połączyć się z synem szefa. Jamie przez długi czas nie odbierał, a koniec końców odezwała się za niego jakaś dziewczyna. W tle udało mi się zdiagnozować protestującego blondyna, ale dziewczyna miała nad nim pełną kontrolę.

— Co tam, złotko? — roześmiała się do pagera, który musiałam zasłonić dłonią, by jej niewyparzona, donośna gęba nie narobiła mi kłopotów. — Chyba nie potrzebujesz niczego ważnego? Jamie jest trochę zajęty — mówiła i choć próbowała zgrywać wesołą, wiedziałam, że miała na celu mi dokuczyć. Ta upośledzona dziewucha mogła zawalić misję, byleby utrzeć mi nosa. Była ewidentnie cholernie zazdrosna o Jamiego. Wywróciłam oczami, mimo iż nie mogła tego zobaczyć. Nie miałam na nią czasu.

— Rozliczę się z tobą później — zapewniłam i rozłączyłam się, wiedząc, że będący zbyt łagodnym w stosunku do znanych kobiet, Jamie nie będzie potrafił stawić klarownego oporu za taką głupotę ze strony swojej eks. Przełączyłam się na Shine'a i od razu otrzymałam rzetelną odpowiedź. — Shine, masz może przy sobie to urządzenie do obserwowania?

— Jasne — zapewnił, mówiąc ściszonym tonem głosu. — Potrzebujesz coś wiedzieć?

— Póki co, nie, ale chciałam się upewnić — oświadczyłam, po czym wsunęłam włos za ucho i pochyliłam się niżej nad pagerem, gdy kilku typów przechodziło pod szybem wentylacyjnym. — Będziesz mi potrzebny. Jeśli zejdę na dół nie mogę połączyć się z Lucy'm i Ann, bo zwrócę ich uwagę. Są dosyć blisko — powiedziałam, po czym ustawiłam na pagerze jedną z funkcji i wróciłam do konwersacji. — Kiedy wyślę ci powiadomienie, każ im ruszać.

— Pewnie — oświadczył, a mi udało się dosłyszeć jego wystukiwanie w klawiaturę. — Nie masz się czego obawiać.

— Dzięki, słońce — zaśmiałam się i rozłączyłam, otwierając w między czasie, najciszej jak się dało, tamtejszy szyb. Wysunęłam głowę, by zorientować się o ilości wrogów. Stało wówczas ich jedynie trzech, odwróconych do mnie plecami. Pogrążeni byli w rozmowie, więc wykorzystałam maksymalnie rozwinięte umiejętności gimnastyki i wysunęłam się z szybu, na cienkiej linie, po cichu, robiąc fikołka przy schodzeniu na ziemię.

Wyciągnęłam oba ostrza i gaz usypiający. Lekko poturlałam owalną bronią pod nogi mężczyzn, panelem na ręce ją aktywując. Kiedy bezbarwny dym zaczął się ulatniać, a mężczyźni zaczęli robić się mięksi, podreptałam do nich, kolejno rozcinając im gardła. Położyłam typów bezwiednie na gruncie i wychylając się za rogu, zorientowałam się, że przy oknie stał jakiś młody gangster. Podeszłam do niego i od tyłu, zatykając jedną ręką jego usta, wbiłam mu ostrze w brzuch. Kiedy miałam pewność, że jego ciało zgasło, pomogłam mu osunąć się na ziemię i pobiegłam dalej. Na owym korytarzu nie było kamer, co działało na moją korzyść. Niestety, naprzeciwległy korytarz był tym głównym i stamtąd dało się dostrzec kilka połyskujących na ścianach urządzeń. Odwróciłam się, by upewnić, że za mną nikogo nie było i wcisnęłam przycisk na pagerze. Od razu pomknęłam przed siebie. Widziałam w oddali, za wielkimi szybami, jadący prędko samochód. Jego rudowłosa właścicielka zatrzymała się z piskiem opon przed frontem i użyła bazooki, by pozbyć się snajperów na balkonie. Chwilę później korytarz przede mną zapłonął na moment, a skrawki ciał mieszały się z kawałkami wykładzin, popękanych obrazów i fundamentów budynku. Kiedy miałam już utorowaną drogę, pomknęłam przed siebie. Musiałam być szybsza i utorować drogę moim przyjaciołom, by nic ich nie zaskoczyło. Kiedy wbiegałam po schodach na górę, musiałam naprawdę użyć mięśni, by przeskakiwać z jednego na drugiego faceta, ukręcając im łby.

Game with badboys ✔️Où les histoires vivent. Découvrez maintenant