-20-

12.7K 682 71
                                    

Do końca drogi siedzieliśmy w ciszy - kiedy dotarliśmy do kryjówki, też nikt się do siebie nie odzywał. Dopiero później, Noah zawołał mnie i Amy Jo do siebie, aby pokazać nam pokoje, w których będziemy mogły spać. Do tej pory spałyśmy razem w wielkim salonie, ale w końcu mieszkanie się znalazło, ponieważ Darcy zwolniła dla mnie miejsce, przenosząc się do mojego brata. Nieco się zawiodłam, myśląc, że będę mieszkać z blondynką, ale brunet przygarnął ją do siebie. Uznał, że dziewczyna będzie mogła pomagać mu w rozszyfrowaniu mapy, zgarniętej z napadu, ponieważ znała się na historii starożytnego Egiptu. Poza tym, pewnie myślał, że Jo nadal miała świra na jego punkcie, jednak niestety tak już nie było, czego mogłam się spodziewać. Ewentualnie zostaną przyjaciółmi, co jest możliwe, póki ktoś nie był jej chłopakiem. Mi, pokazał całkiem obszerny pokój o ścianach w kolorze ciemnego bordu. Było w nim dwuosobowe łóżko z czarną pościelą, hebanowa szafa i kilka półek w tej samej barwie. Z sufitu zwistała nowoczesna lampa, w kształcie spirali, wykonanej z ciemnobrązowej miedzi. Ułożyłam zakupione wcześniej ubrania na właściwe miejsca i usiadłam na łóżku nie wiedząc kompletnie, co zrobić z życiem. Zaśmiałam się, widząc jak przez uchylone drzwi, zaglądają do mnie psy - Hoodie i Juarez. Pokręciłam głową, a one zajmując się dalszą zabawą, odbiegły.

Wstałam, chcąc zamknąc drzwi i iść spać, jednak zdążył wpaść w nie mój brat, mając na buzi wypisane "czeka nas długa rozmowa".
Ten wyraz twarzy był mi bardzo dobrze znany z dawnych czasów, dlatego w duszy się zaśmiałam, mając nadzieję na to, że będę miała z Shiley'em takie kontakty jak kiedyś.

- Idziesz spać, wisienko? - zapytał, zdziwiony, że zamykam drzwi.

- Jest jakaś pierwsza w nocy, ale nie, to zbyt wcześnie. - Uniosłam jedną brew, lubiąc się z nim droczyć.

- Udam, że nie słyszałem - zaśmiał się i wepchnął mnie do środka, wskakując na pewnie bardzo dobrze znane mu łóżko.

- O co chodzi? - Usiadłam obok niego.

- Odkąd... Znowu jesteśmy... Razem... Wiesz, ty i ja, rodzeństwo, po tym, co się wcześniej stało... Hm, nie mieliśmy okazji porozmawiać - wydukał, drapiąc się, jak to miał w zwyczaju, za uchem.

- Tak, to prawda. - Uśmiechnęłam się. - Ale jesteś zajęty, bo masz bardzo wymagającą, odpowiedzialną pracę, żonę na utrzymaniu i syna Charliego. - Wywróciłam oczami, decydując się na wygarnięcie mu tego wszystkiego, co mnie nurtowało. Może nareszcie będzie mi lżej?

- Cherry, to nie tak... - Westchnął. - Ja może... Powienem był ci opowiedzieć wszystko od początku. - Spojrzał na mnie swoimi pięknymi, szarymi oczyma.

Popatrzyłam na niego chwilę milcząc, co dawało mu znak, że miał mówić.

- W mojej prawniczej szkole kilkakrotnie zdażały się dziwne zaginięcia osób. Było tak też na profilu medycznym, teologicznym i kryminalnym. Co rusz, znikała dana ilość uczniów, głównie chłopaków... - zaczął. - Wszyscy zastanawiali się, o co chodzi, jednak... Sprawcy byli szybcy. Mnie też chcieli porwać. Jakaś dziwna grupa muskularnych facetów zaatakowała mnie, gdy wracałem ze sklepu do internatu. Wtedy... Charlie i jego gang mnie uratowali. Musiałem się im jakoś odwdzięczyć...

- I dlatego pozwoliłeś uwierzyć mi, że nie żyjesz, hm? - zaśmiałam sie szyderczo.

- Nie, to nie tak - zaprzeczył. - Jedynym sposobem było przyłączenie się do gangu. Te kolesie z bandy Charliego byli sto razy gorsi i chwała, że dołączając do Herp Fire, wyparłem ich z obiegu. Było takich trzech, którzy wiecznie wpierdalali się, gdzie nie trzeba. Zagrozili mi, że... Zabiją ciebie. - Spojrzał na mnie. - A ja wiedziałem, że nie żartują.

Game with badboys ✔️Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt